czwartek, 19 grudnia 2013

21. Trzeba mu przemówić do rozumu!

Skorpis biegł jak najszybciej do gabinetu dyrektorki. Zdyszany stanął przed gargulcem i wypowiedział ledwo hasło. Zaczął szybko wspinać się po schodach i bez pukania wpadł do gabinetu dyrektorki.
- Panie Malfoy co to za zachowanie?
- To pilne... - Wydyszał. - Rose... zostaje... przeniesiona... do... Św. Munga... - Nie mógł złapać oddechu. Dyrektorka zerwała się na równe nogi i ruszyła w stronę skrzydła szpitalnego. Przy wejściu do zamku zobaczyła pielęgniarzy, podbiegła do nich, a za nią blondyn.
- Pani dyrektor jak dobrze, że pani przybyła. - Powiedziała zdenerwowana pielęgniarka.
- Co się stało. - Pielęgniarka spojrzała na Skorpiusa i szeptem powiedziała.
- Gdyby nie ten chłopak to nie wiem co by się stało z Pani podopieczną. Jest w stanie krytycznym, jeszcze nie wiadomo przez co. - Dyrektorka odwróciła się w stronę blondyna i podeszła do niego. Był naprawdę zmartwiony stanem Rose. Pojedyncza łza poleciała mu po policzku, ale szybko ją wytarł by nikt nie zobaczył.
- Panie Malfoy twój dom otrzymuje 30 pkt.
- Ale za co? - Zdziwił się chłopak.
- Za uratowanie życia Pannie Weasley. - Po tych słowach dyrektorka odwróciła się i ruszyła w stronę podopiecznej.
- Pani dyrektor! - Podbiegł do niej Skorpius. - Mogę jechać z Rose do Św. Munga?
- Zrobiłeś wystarczająco. Muszą się nią zająć lekarze.
- Pani dyrektor proszę. - Dyrektorka mocno zdziwiła się.
- Jeżeli to jest dla ciebie takie ważne, powiadomię cię o stanie Rose, a gdy tylko będzie wstanie na odwiedziny, odwiedzisz ją. - McGonagall już bez przeszkód dotarła do karetki i odjechała razem z rudą w środku. Skorpius poszedł do swojego dormitorium. Podszedł do mini barku. Wziął szklankę i nalał do pełna ognistej. Wypił to wszystko naraz i rzucił szklanką w ścianę, w efekcie szklanka rozleciała się na małe kawałeczki. Podszedł do biurka i nerwowo się o niego opierał. Za jego plecami ktoś mocno otworzył drzwi i wpadł wesołym krokiem.
- Witaj skarbie. - Lily podeszła i przytuliła się do blondyna.
- Co ty tu robisz?! - Wkurzył się na małą Potter.
- Może grzeczniej. Przyszłam dać ci drugą szansę.
- Co?!
- Wybaczam ci! - Pisnęła radośnie i zaczęła całować Malfoya. Skorpius odepchnął ją tak, że Lily się lekko zachwiała. Zdziwiona popatrzyła na niego. - Skorpius wiem, że tego nie zrobiłeś. Rose to wymyśliła. Séraphin mi wszystko powiedziała. Rose jest po prostu zazdrosna, ale już nikt nie będzie się wtrącać.
- Czy dla ciebie naprawdę to jest najważniejsze?
- Zależy mi na naszym szczęściu. - Chciała się przytulić do chłopaka, ale ten odsunął się od niej. - Mogę wiedzieć o co ci chodzi?! - Zdenerwowała się.
- Rose właśnie przeniesiono do Św. Munga. -Nie było widać po Lily zmartwienia. - I myślę, że to może być przeze mnie...
- Czemu przez ciebie?
- Bo rzuciłem w nią zaklęciem by ją zatrzymać. - Lily wywróciła teatralnie oczami.
- Nie bądź głupi. Takie zaklęcie miało ją doprowadzić do krytycznego stanu?
- Co? Nie wspominałem nic o jej krytycznym stanie. - Spojrzał na nią podejrzliwie.
- Jest w Św. Mungu. Wiadomo, że coś poważnego się stało. - Powiedziała to tak jakby było to najoczywistsze na świecie.
- Co ty wiesz?
- Nie ma nic za darmo. - Lily uśmiechnęła się i położyła na łóżku. - Chodź, a się dowiesz. - Poklepała miejsce koło siebie. „Jeszcze się doigrasz wiewióro” pomyślał i poszedł w stronę łóżka.

***************

- Gdzie jest Skorpius? - Zapytała zdenerwowana Lola.
- Lola uspokój się. To przecież nie jego wina. - Dziewczyny wchodziły właśnie do pokoju wspólnego Slytherinu. Usiadły na fotelach. Larisa zaczęła czytać gazetę, a jej przyjaciółka myślała jak by tu zabić tego tlenionego idiotę. Do pokoju wspólnego przyszedł wkurzony Ashton.
- Słyszałem co się stało. Tym razem przegięła. - Ashton chciał usiąść naprzeciwko dziewczyn na kanapie.
- Nie radze. - Uprzedziła Lola.
- Czemu? - Ashton mimo uprzedzeń usiadł.
- Ktoś tu miał rozmaitą noc. - Powiedziała zza gazety Larisa. Ashton na początku nie zrozumiał, ale po chwili wstał jak oparzony.
- Mówiłam nie radzę.
- Powinni to spalić. - Zrezygnowany poszedł w stronę swojego dormitorium. Wyszedł szybciej niż tam wszedł i pobiegł szybko do przyjaciółek. - Mogę wiedzieć co mała Potter robi ze Skorpiusem w łóżku?
- Naprawdę chcesz wiedzieć co?
- Malfoy bawi się w pedofila, że za młodsze się bierze?
- Dziewczyny no dalej jesteście jego przyjaciółkami. Lola, nie wiń go za czyny Séraphin. To przecież nie jego wina.
- Ale mógłby ją czasem powstrzymać! - Wkurzona szatynka wstała i pobiegła w stronę dormitorium chłopaków. Ashton szybko ruszył za nią. Gdy już miała otwierać drzwi chłopak ją złapał za rękę.
- Nie radzę.
- Trzeba mu przemówić do rozumu!
- Przemówić do rozumu to nie to samo co zemsta. - Popatrzył na nią karcąco.
- Zasłużył na to! - Nagle drzwi pokoju się otworzyły.
- Co tu się dzieje? - Zdziwił się blondyn. - Możecie mi powiedzieć czemu drzecie się pod drzwiami naszego dormitorium?
- Już ja ci zaraz powiem co! - Ashton trzymał rozwścieczoną dziewczynę tak by nie dosięgnęła Malfoya.
- Idź już. - Lily posłusznie prześlizgnęła się i pobiegła na dół. Ashton wprowadził Lole do pokoju i usadził w fotelu, dalej trzymając ją.
- Jak mogłeś to zrobić Larisie! Ona miała cię za przyjaciela!
- Lola to nie tak. Nie miałem jak jej powstrzymać. Byłem skacowany i pół dnia przeleżałem w skrzydle szpitalnym. O wszystkim dowiedziałem się od Ślizgonów. Nawet nie wiedziałem co ona planuje. - Szatynka uspokoiła się trochę. Ashton puścił ją, ale stał niedaleko w pogotowiu.
- O co chodzi z Potter?
- Próbowałem od niej wyciągnąć informacje, ale mi przeszkodziliście.
- Jakie informacje?! - Znowu zdenerwowała się.
- O Rose! - Ashton i Lola mocno się zdziwili.
- Jak to o Rose. - Zapytał spokojnie przyjaciel. - Co jej się stało?
- Trafiła do Św. Munga w stanie krytycznym. Znalazłem ją nieprzytomną na schodach. Próbowałem ją ocucić, ale na nic więc zaniosłem ją do skrzydła szpitalnego. Dyrektorka powiedziała mi, że uratowałem Rose życie. Na początku myślałem, że to przeze mnie.
- Jak to przez ciebie? - Dopytywała się szatynka.
- Bo żeby ją zatrzymać rzuciłem na nią małe zaklęcie po którym była nieprzytomna. Ale Potter wie co jej się stało i to był jedyny sposób dzięki któremu chciała mówić.
- Ja to załatwię.
- O nie Lola, ty ją zabijesz na miejscu.
- Może obejdzie się bez radykalnych środków. - Szatynka szybko wstała i poszła szukać małej Potter. Znalazła ją pod wielką salą.
- Lily musimy pogadać. - Wzięła Gryffonkę pod rękę i zaciągnęła do opuszczonej sali. - A więc masz dwie opcje. Albo powiesz po dobroci, albo po złości. - Lola niebezpiecznie zmrużyła oczy.
- Co takiego chcesz wiedzieć. - Powiedziała pewna siebie Potter, jednak w środku bała się co ta Ślizgonka może jej zrobić. - Szatynka uśmiechnęła się, ale nie przyjacielsko.
- Opowiedz mi proszę co się stało Rose.
- Rose?
- Tak, głucha jesteś?
- A niby skąd mam to wiedzieć? - Lola traciła cierpliwość, pchnęła Gryffonkę na ścianę i przywarła rudą do niej.
- Zapytam jeszcze raz, co się stało Rose? - Lily uśmiechnęła się.
- Aaa, mojej kuzynce. Nie chciałam po prostu by ktoś angażował się w mój związek z Skorpiusem.
- Coś ty jej zrobiła. - Szatynka bardziej przycisnęła ją do ściany, tak że Gryffonka miała niewielkie problemy z oddychaniem.
- W dziale ksiąg zakazanych znalazłam pewne zaklęcie. Spodobało mi się, a szczególnie jego zastosowanie. Więc rzuciłam je na Rose. - Lola nie wytrzymała i walnęła rudą z pięści. Lily zakrztusiła się i upadła. Po chwili złapała znowu powietrze.
- Jakie zaklęcie?
- Tormentum*. - Wyszeptała. Ślizgonka kopnęła jeszcze Potter i zabrała jej różdżkę. Gdy wyszła zamknęła drzwi zaklęciem i ruszyła do pokoju wspólnego. Skierowała się prosto do dormitorium chłopaków. Gdy weszła od razu wstali.
- Dowiedziałaś się czegoś?
- Wiem jakiego zaklęcia użyła.
- Jakiego?
- Na to pytanie odpowiem ci w nocy. - Chłopaki spojrzeli najpierw na siebie potem na Lole. - Musimy iść do działu ksiąg zakazanych, tam Potter znalazła te zaklęcie.

____________________________________________________
* Tormentum - (z łac.) Męczarnie