Przez myśli Rose przechodziło cały
czas jedno zdanie „Jesteś dla niego tylko wyzwaniem”. Nie
rozumiała jak mogła się tak podejść temu Ślizgonowi. Nie była
dumna z tego co zrobiła. Miała wspaniałego chłopaka i nie
zamierzała tego zaprzepaścić przez jakiegoś Malfoya. Postanowiła
go unikać. Nie mieć z nim żadnego kontaktu, a szczególnie
fizycznego. Uśmiechnęła się lekko na myśl o ich wczorajszym
pocałunku, ale szybko się skarciła za to. Nie miała ochoty na
jakiekolwiek jedzenie. Wstała z łóżka i poszła pod prysznic.
Siedziała tam około godziny. Ubrana była w szare legginsy,
białą bluzkę i kremowy luźny sweterek. Włosy związała w wysoki
kucyk. Wzięła z szafki kilka pergaminów pokrowiec z okularami i
pióro. Skierowała się do biblioteki. Miała do napisania esej z
eliksirów i zielarstwa, i musiała nauczyć się na sprawdzian z
transmutacji. Usiadła przy najdalej położonym stoliku od drzwi.
Zostawiła na nim swoje rzeczy i poszła po książki jej potrzebne.
Przechadzała się pomiędzy półkami około 10 minut. Gdy wyłożyła
wszystkie, stół był cały zawalony. Sięgnęła po pierwszą,
założyła okulary i zaczęła pisać esej z eliksirów. Po 3
godzinach miała dość jakiejkolwiek nauki przez najbliższy
miesiąc. Odłożyła książki wzięła pergaminy i pióro.
Poszła w stronę wyjścia. Skierowała się w stronę
dormitorium. Przy schodach zobaczyła swoją kuzynkę i Malfoya całujących się.
Zrobiło jej się nie dobrze na ten widok. Gdy tylko Ślizgon ją
zobaczył, szybko pobiegła po schodach na górę. Skorpius szepnął
coś do Lilly, pocałował ją i ruszył za rudą. Dogonił ją na pół
piętrze.
- Weasley stój! - Rose ignorowała go i przyśpieszyła. - Musimy porozmawiać! Stój, no! - Rose zatrzymała się i odwróciła. Ślizgon uśmiechnął się uwodzicielsko. - Wyglądasz słodko w tych okularach. - Ruda tylko spiorunowała go spojrzeniem.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- O czym?
- O naszym wczorajszym pocałunku. Wiesz, nikt nie może wiedzieć.
- No tak Malfoy i Weasley twoja reputacja mocno by spadła.
- Wiesz o co mi chodzi. Nikt nie może się po prostu dowiedzieć.
- Dobra. Zrobimy tak, nie powiemy nikomu. Nadal będę cię nienawidzić. Nie będziemy się do siebie odzywać, będziemy się unikać. Zapomnimy, że istniejemy dla siebie nawzajem. - Odwróciła się i popędziła do pokoju wspólnego, nie czekając na jego reakcje. Rzuciła swoje rzeczy na łóżko i spojrzała na telefon. Miała jedną nie odsłuchaną wiadomość głosową. Szybko ją odsłuchała. ~Hej Rosie, to ja An. Przepraszam, że miałam wyłączony telefon. Nie wzięłam ze sobą ładowarki. U mnie wszystko w porządku. Jestem z babcią. Wracam za tydzień i masz mi wszystko opowiedzieć z każdym najdrobniejszym szczegółem. Wszystko ci wytłumaczę jak wrócę. Tęsknie.~ Rose ulżyło. Wiedziała, że jej przyjaciółce nic nie jest i że zobaczą się już za tydzień. Siedziała w dormitorium, gdy wpadł do niej James.
- Gdzie Lilly??
- Nauczysz się kiedyś pukać?! - James zapukał w drzwi.
- Gdzie Lilly??
- Nie wiem. Wyglądam jak jej opiekunka??
- Jej koleżanki powiedziały mi, że jest w dormitorium, a jej współlokatorki, że jest u ciebie. O co chodzi?
- Poszukaj jej na korytarzu z jej nowym chłopakiem. - James wyszedł i trzasnął drzwiami. - Nie trzaskaj! Ugh!
- Weasley stój! - Rose ignorowała go i przyśpieszyła. - Musimy porozmawiać! Stój, no! - Rose zatrzymała się i odwróciła. Ślizgon uśmiechnął się uwodzicielsko. - Wyglądasz słodko w tych okularach. - Ruda tylko spiorunowała go spojrzeniem.
- Czego chcesz?
- Pogadać.
- O czym?
- O naszym wczorajszym pocałunku. Wiesz, nikt nie może wiedzieć.
- No tak Malfoy i Weasley twoja reputacja mocno by spadła.
- Wiesz o co mi chodzi. Nikt nie może się po prostu dowiedzieć.
- Dobra. Zrobimy tak, nie powiemy nikomu. Nadal będę cię nienawidzić. Nie będziemy się do siebie odzywać, będziemy się unikać. Zapomnimy, że istniejemy dla siebie nawzajem. - Odwróciła się i popędziła do pokoju wspólnego, nie czekając na jego reakcje. Rzuciła swoje rzeczy na łóżko i spojrzała na telefon. Miała jedną nie odsłuchaną wiadomość głosową. Szybko ją odsłuchała. ~Hej Rosie, to ja An. Przepraszam, że miałam wyłączony telefon. Nie wzięłam ze sobą ładowarki. U mnie wszystko w porządku. Jestem z babcią. Wracam za tydzień i masz mi wszystko opowiedzieć z każdym najdrobniejszym szczegółem. Wszystko ci wytłumaczę jak wrócę. Tęsknie.~ Rose ulżyło. Wiedziała, że jej przyjaciółce nic nie jest i że zobaczą się już za tydzień. Siedziała w dormitorium, gdy wpadł do niej James.
- Gdzie Lilly??
- Nauczysz się kiedyś pukać?! - James zapukał w drzwi.
- Gdzie Lilly??
- Nie wiem. Wyglądam jak jej opiekunka??
- Jej koleżanki powiedziały mi, że jest w dormitorium, a jej współlokatorki, że jest u ciebie. O co chodzi?
- Poszukaj jej na korytarzu z jej nowym chłopakiem. - James wyszedł i trzasnął drzwiami. - Nie trzaskaj! Ugh!
***************
James nie musiał długo szukać. Pod
wielką salą zauważył swoją siostrę i MALFOYA?!
- Lilly! Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?!
- James nie unoś się.
- Spadaj stąd Potter.
- Zamknij tą Ślizgońską jadaczkę Malfoy, bo pożałujesz!
- Dam sobie rade Skor... Idź. - Skorpius odszedł w stronę lochów.
- Co ty kombinujesz Lilly?
- Nie interesowałam cię przez tyle lat więc nie interesuj się mną teraz.
- Ty i Malfoy?!
- To takie dziwne??
- Tak!
- Nie jesteś moim ojcem James! Więc nie mów mi z kim mam być, a kogo unikać! Ja ci nie mówię kto ma być twoją dziewczyną! Zajmij się wreszcie sobą, a nie wtrącasz się w życie innych! - Lilly odeszła od niego i skierowała się w stronę lochów.
- Lilly! Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?!
- James nie unoś się.
- Spadaj stąd Potter.
- Zamknij tą Ślizgońską jadaczkę Malfoy, bo pożałujesz!
- Dam sobie rade Skor... Idź. - Skorpius odszedł w stronę lochów.
- Co ty kombinujesz Lilly?
- Nie interesowałam cię przez tyle lat więc nie interesuj się mną teraz.
- Ty i Malfoy?!
- To takie dziwne??
- Tak!
- Nie jesteś moim ojcem James! Więc nie mów mi z kim mam być, a kogo unikać! Ja ci nie mówię kto ma być twoją dziewczyną! Zajmij się wreszcie sobą, a nie wtrącasz się w życie innych! - Lilly odeszła od niego i skierowała się w stronę lochów.
****************************
Rose nie miała ochoty w tak piękny
dzień siedzieć w pokoju, więc wyszła na błonia. Usiadła pod jej
ulubionym drzewem w cieniu. Lubiła tu posiedzieć i pomyśleć.
Wierzba znajdowało się z dala od hałasów. Jej długie gałęzie,
aż do ziemi zakrywały rudą. Wtedy odcinała się od wszystkich.
Oparła głowę o pień i przymknęła lekko oczy. Wsłuchiwała się
w szum wiatru, śpiewające ptaki. Nagle poczuła, że ktoś ją
objął. Otworzyła delikatnie oczy. Zobaczyła Lucasa.
- Ciiii. - Uśmiechnął się do niej. Poczuła lekkie zawiedzenie, gdy go zobaczyła, ale odwzajemniła uśmiech i oparła o niego głowę.
- Skąd wiedziałeś gdzie jestem? - Szepnęła.
- Widziałem jak tu idziesz.
- Chciałam pobyć sama...
- Czemu wczoraj to zrobiłaś??
- Ale co??
- Nie udawaj, że nie wiesz Rose.
- Przypadek... Niezdara ze mnie...
- Nie kłam...
- Nie kłamie...
- Co ci takiego zrobiła Sasha?? - Jego ton był bardziej stanowczy.
- Nie twój interes...
- Mój.
- Nie.
- Chodzi o moją przyjaciółkę. - Ich rozmowa przemieniła się w kłótnię
- Pamiętaj, że też o dziewczynę.
- To ona jest tu ofiarą nie ty.
- Polowanie czas zacząć. - Zaśmiała się.
- To nie jest zabawne!
- Dla mnie tak.
- Nie poznaję cię!
- Może w ogóle mnie nie znasz? - Rose była już wyprowadzona z równowagi.
- Jesteś zazdrosna?
- Nie mam o co być...
- Co?
- Spojrzała na niego pewnie. Nie mam o co być... - Lucas popatrzył na nią z niedowierzaniem. Wstał i poszedł w stronę zamku. Rose znowu oparła głowę o pień i przymknęła oczy. Przyszła tu by mieć spokój, a nie po to by kłócić się z Lucasem. Ciężko było jej nazwać go swoim chłopakiem. Nie czuła tego co wcześniej. Czuła, że się od siebie oddalają, ale... nie żałowała tego. Siedziała tam cały dzień. Nie była dzisiaj na ani jednym posiłku. Nie miała na nic ochoty. Chciała zostać tu na zawsze, bez zmartwień. Otworzyła lekko oczy. Było już ciemno. Znowu je zamknęła i wsłuchiwała się w wiatr i huczące sowy. Usłyszała szelest liści jak by ktoś odsunął gałęzie. Ktoś usiadł koło rudej.
- Mówiłam ci Lucas, że chciałam posiedzieć sama...
- To nie Lucas... - Męski głos szepnął jej do ucha. Na jego dźwięk Rose przeszły przyjemne dreszcze. Oparła głowę o chłopaka i dalej leżała z zamkniętymi oczami. Chłopak objął ją i przybliżył do siebie. Czuła się tak bezpiecznie w jego ramionach mimo, że była w nich pierwszy raz. Chłopak pocałował ją lekko w głowę na co ruda uśmiechnęła się lekko, ale zauważył to. Siedzieli w ciszy. Rose zmarszczyła lekko czoło.
- Nie możemy tak...
- Ciii... - szepnął. - Musisz zepsuć każdą chwilę lisica?
- Dawno mnie tak nie nazywałeś. - Otworzyła lekko oczy, spojrzała na Skorpiusa i uśmiechnęła się zadziornie. - A co z dzisiejszym nikt nie może się dowiedzieć? - Malfoy przestał obejmować już dziewczynę. Ich ręce leżały centymetr od siebie.
- O tym też nie muszą wiedzieć.
- A Lilly??
- Za dużo pytań... - Rose wyprostowała się i oparła o drzewo. Zaczęła trząść się z zimna. Chłopak to zauważył. - Może pójdziemy do środka?
- Nie. Tu jest dobrze. - Uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
- Ale ci zimno...
- Wcale nie.
- Trzęsiesz się i masz już gęsią skórkę. - Ruda tylko wzruszyła ramionami. Czuła, że marznie, ale nie chciała wracać. Skuliła się w kulkę i zaczęła trzeć rękoma o ramiona by było jej cieplej. Skor wstał zdjął z siebie bluzę, usiadł koło rudej i okrył ją bluzą. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. On tylko uśmiechnął się i objął ją. W głowie rudej pojawił się chytry głosik „Jesteś dla niego tylko wyzwaniem”. Rose szybko wstała oddała Ślizgonowi bluzę i poszła do dormitorium. „Co ja zrobiłem źle?”. Pomyślał i poszedł w stronę zamku.
- Ciiii. - Uśmiechnął się do niej. Poczuła lekkie zawiedzenie, gdy go zobaczyła, ale odwzajemniła uśmiech i oparła o niego głowę.
- Skąd wiedziałeś gdzie jestem? - Szepnęła.
- Widziałem jak tu idziesz.
- Chciałam pobyć sama...
- Czemu wczoraj to zrobiłaś??
- Ale co??
- Nie udawaj, że nie wiesz Rose.
- Przypadek... Niezdara ze mnie...
- Nie kłam...
- Nie kłamie...
- Co ci takiego zrobiła Sasha?? - Jego ton był bardziej stanowczy.
- Nie twój interes...
- Mój.
- Nie.
- Chodzi o moją przyjaciółkę. - Ich rozmowa przemieniła się w kłótnię
- Pamiętaj, że też o dziewczynę.
- To ona jest tu ofiarą nie ty.
- Polowanie czas zacząć. - Zaśmiała się.
- To nie jest zabawne!
- Dla mnie tak.
- Nie poznaję cię!
- Może w ogóle mnie nie znasz? - Rose była już wyprowadzona z równowagi.
- Jesteś zazdrosna?
- Nie mam o co być...
- Co?
- Spojrzała na niego pewnie. Nie mam o co być... - Lucas popatrzył na nią z niedowierzaniem. Wstał i poszedł w stronę zamku. Rose znowu oparła głowę o pień i przymknęła oczy. Przyszła tu by mieć spokój, a nie po to by kłócić się z Lucasem. Ciężko było jej nazwać go swoim chłopakiem. Nie czuła tego co wcześniej. Czuła, że się od siebie oddalają, ale... nie żałowała tego. Siedziała tam cały dzień. Nie była dzisiaj na ani jednym posiłku. Nie miała na nic ochoty. Chciała zostać tu na zawsze, bez zmartwień. Otworzyła lekko oczy. Było już ciemno. Znowu je zamknęła i wsłuchiwała się w wiatr i huczące sowy. Usłyszała szelest liści jak by ktoś odsunął gałęzie. Ktoś usiadł koło rudej.
- Mówiłam ci Lucas, że chciałam posiedzieć sama...
- To nie Lucas... - Męski głos szepnął jej do ucha. Na jego dźwięk Rose przeszły przyjemne dreszcze. Oparła głowę o chłopaka i dalej leżała z zamkniętymi oczami. Chłopak objął ją i przybliżył do siebie. Czuła się tak bezpiecznie w jego ramionach mimo, że była w nich pierwszy raz. Chłopak pocałował ją lekko w głowę na co ruda uśmiechnęła się lekko, ale zauważył to. Siedzieli w ciszy. Rose zmarszczyła lekko czoło.
- Nie możemy tak...
- Ciii... - szepnął. - Musisz zepsuć każdą chwilę lisica?
- Dawno mnie tak nie nazywałeś. - Otworzyła lekko oczy, spojrzała na Skorpiusa i uśmiechnęła się zadziornie. - A co z dzisiejszym nikt nie może się dowiedzieć? - Malfoy przestał obejmować już dziewczynę. Ich ręce leżały centymetr od siebie.
- O tym też nie muszą wiedzieć.
- A Lilly??
- Za dużo pytań... - Rose wyprostowała się i oparła o drzewo. Zaczęła trząść się z zimna. Chłopak to zauważył. - Może pójdziemy do środka?
- Nie. Tu jest dobrze. - Uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
- Ale ci zimno...
- Wcale nie.
- Trzęsiesz się i masz już gęsią skórkę. - Ruda tylko wzruszyła ramionami. Czuła, że marznie, ale nie chciała wracać. Skuliła się w kulkę i zaczęła trzeć rękoma o ramiona by było jej cieplej. Skor wstał zdjął z siebie bluzę, usiadł koło rudej i okrył ją bluzą. Spojrzała na niego ze zdziwieniem. On tylko uśmiechnął się i objął ją. W głowie rudej pojawił się chytry głosik „Jesteś dla niego tylko wyzwaniem”. Rose szybko wstała oddała Ślizgonowi bluzę i poszła do dormitorium. „Co ja zrobiłem źle?”. Pomyślał i poszedł w stronę zamku.