niedziela, 1 września 2013

15. No proszę, proszę. Kogo my tu mamy.

Rose siedziała właśnie na eliksirach. To była jej ostatnia lekcja, a dłużyła się niemiłosiernie. Ruda co chwilę sprawdzała godzinę na telefonie. Gdy nagle zabrzmiał dzwon wolności. Postanowiła najpierw sprawdzić co to za prezent zanim pójdzie do An, bo wiedziała, że przyjaciółka nie dała by jej żyć jak by od razu nie dowiedziała się co jest w pudełku. Przeszła szybko przez pokój wspólny by nikt jej nie zatrzymał. Wbiegła do dormitorium, podeszła do swojego łóżka. Odwiązała ostrożnie wstążkę i otworzyła pudełko. Odeszła krok trzymając dłonie na ustach. W pudełku była śliczna sukienka koloru lazurowego. Sięgała nieco ponad kolana, usypana była srebrnym brokatem od góry do 3/4 długości sukienki u dołu zwężający się w trójkąty. Wyglądało to jakby zwisały sopelki lodu. Wzięła ją w rękę, podeszła do lustra i przyłożyła do siebie. Nie mogła uwierzyć, że Lucas podarował jej tak śliczną sukienkę. Nie mogła się już doczekać, aż założy ją na siebie i pójdzie z nim na bal. Rose złożyła suknie do pudełka i poszła na obiad. Gdy weszła do Wielkiej Sali wzrokiem przeszukała stół Gryffonów, gdy zauwarzyła Lucasa od razu podeszła do niego.
- Miałam odpowiedzieć ci na kolacji, ale odpowiem ci teraz. Tak, tak pójdę z tobą na bal.
- To wspaniale. - Rose przytuliła się do swojego chłopaka. Szybko zjadła i popędziła na trening.

***********


- Spóźniona!!

- Miałam sprawę do załatwienia... Zaczynamy??
- Tak. Podzielcię się na dwie dróżyny. - Zaczęli grać mini mecz. James co chwilę się na każdego wydzierał. Chciał by każdy grał idealnie. Chciał wygrać ten mecz. - Rose! Postaraj się trochę!
- Staram!
- Za mało! - Atmosfera była napięta. Gdy po 4 godzinach gry, James był w miarę zadowolony, pozwolił iść graczą na kolacje.
- Odpuść trochę...
- Musimy to wygrać!
- To tylko głupia olimpiada! - James spojrzał na nią groźnie. Rose, że nie chciała się więcej kłócić wyszła z szatni. Gdy szła korytarzem przypomniała sobie jak złą przyjaciółką jest. Pobiegła szybko do skrzydła szpitalnego. Gdy weszła na końcu sali leżał tylko jakiś pierwszak, ale nigdzie nie widziała An. Podeszła do Pani Pomfrey.
- Przepraszam.
- Tak??
- Gdzie jest Anabelle Drank??
- Niestety ja nie mogę udzielić ci takich informacji. Zwróć się z tym pytaniem do Dyrektor McGonagall.
- Dobrze. - Rose szybko pobiegła do gabinetu Dyrektorki. Weszła po schodach i zapukała do drzwi.
- Proszę.
- Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam pytanie.
- Proszę, pytaj Rose.
- Gdzie jest Anabelle??
- Anabelle?
- Anabelle Drank...
- Aaa, tak. Wczoraj wieczorem zabrała ją babcia.
- Ale jak to. An czuła się już o wiele lepiej.
- Sprawy rodzinne Rosie, na pewno w najbliższym czasie odezwie się do ciebie. A teraz nie chce cię wyganiać, ale mam mnóstwo rzeczy do zrobienia.
- Tak, oczywiście. Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia Rose. - Rudej wydawało się to dziwne, ale jedyne co jej pozostało to czekać na wieści od przyjaciółki. Poszła do dormitorium i od razu zasnęła. Musiała się wyspać jutro dwa ważne wydarzenia - Olimpiada i Bal.

**********


Skorpius wszedł do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Zobaczył znajomą mu postać przy kominku.

- No proszę, proszę. Kogo my tu mamy.
- Scor! - Ucieszyła się dziewczyna i odwróciła do niego.
- Lola. - Podszedł i przytulił przyjaciółkę.
- Jak ja cię długo nie widziałam. - Zamachnęła się i walnęła Skorpiusa w ramię. - Co się nie odzywasz całe wakacje?!
- Przepraszam, a co w tym roku tak późno?? Pamiętam, że Séraphin zawsze się spóźnia, ale ty??
- Sprawy rodzinne. - Skorpius usiadł na kanapie i poklepał miejsce obok siebie.
- Chętnie wysłucham. - Dziewczyna usiadła koło niego.
- Moi rodzice się rozwiedli.
- To nie ciekawie...
- Mama się wyprowadziła do moich dziadków, a tata został.
- A ty??
- A ja na walizkach. - Skorpius zrobił minę, że nie rozumie. - Miesiąc wakacji jestem u mamy, a resztę u taty.
- A święta??
- Kazali mi wybrać z kim chce je spędzić, tak samo jak ferie.
- Co wybierasz??
- Zostaje w Hogwarcie. Albo obydwoje mnie ma, albo żadne.
- Zostanę z tobą.
- Nie. Jedź do rodziny. Larissa ze mną zostanie.
- A właśnie gdzie ona jest??
- Séraphin "poprosiła" ją by pojechała z nią do Hogwartu. Wiesz nie ma kto jej walizek nosić...
- Czemu Larissa tak jej się daje??
- Dobrze wiesz, że jej rodzice są pod władzą rodziców Séraphin, a rodzice Séraphin pod jej władzą.
- A twoi nie??
- Zrezygnowali, w sensie mama. Tata nadal u nich pracuję.
- A mama??
- Pracuję w Departament Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów.
- Chodź tu. - Przytulił Lole do siebie. - Będzie dobrze.
- Wiem.
- Ach no tak, zapomniałem, że jesteś mega optymistką.
- I mam najlepszego przyjaciela na świecie.
- Szkoda tylko, że Séraphin zabrania ci się ze mną kontaktować.
- Boi się, że któraś z nas zabierze jej ciebie.
- Hehe.
- Co w tym takiego śmiesznego??
- To, że ona boi się was. - Lola zaśmiała się lekko. - Co tak słabo? - Skorpius uśmiechnął się tak jak zawsze, gdy chciał ją połaskotać.
- Skor nie! Nie waż się! Bo zacznę się tak drzeć, że wszystkich obudze. - Skorpiusa nie przekonały te argumenty i zaczął ją łaskotać. Dziewczyna wiła się pod nim i darła, by przestał. On jednak nie miał zamiaru. Gdy wreszcie wyrwała się i ześlizgnęła z kanapy. Zaczęli obydwoje się śmiać. Skorpius usiadł koło niej na podłodze i zaczęli sobie opowiadać jak spędzili wakacje.

-------------------------------------------------------------------------------------------

Jak widzieliście, w zakładce "Bochaterowie" pojawiły się trzy nowe postacie. Niedługo będzie o nich o wiele więcej. Mile widziane komentarze i te pozytywne i negatywne. O wiele lepiej się pisze, gdy wiadomo czy komuś się to podoba. Więc proszę o komentarze :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz