niedziela, 24 marca 2013

5. Twój ideał.



Ruda nie mogła spać. Ciągle zastanawiała się nad otaczającymi ją sytuacjami. Nie wiedziała co ma zrobić. Leżała tak do 2 w nocy. Nie czuła zmęczenia, bardziej czuła rozdarcie. Po chwili usiadła na łóżku. „ Nie obchodzi mnie Malfoy i jego głupie gry. Kocham Lucasa i z nim jestem” Po tej myśli wstała i postanowiła przejść się po zamku. Było ciemno, na korytarzach nikogo nie było. Rose lubiła sama w nocy spacerować i rozmyślać nad wszystkim, ale nigdy te myśli nie były takie sprzeczne. Walczyła sama ze sobą. Zmęczona stanęła pod ścianą. Po chwili osunęła się na ziemie i schowała głowę w ręce. Siedziała skulona, było słychać cichutki szloch. Rose nie wiedziała co się z nią dzieje. Kochała Lucasa, tak jej się przynajmniej wydawało. Nie dopuszczała do siebie innej myśli. „ Nawet jak kocha kogoś innego kogo nie zauważa to i tak jest z Lucasem” powtarzała sobie. Gdy tak siedziała przypomniała sobie pewne wspomnienie, które miało miejsce 9 lat temu  … Miała wtedy 7 lat bawiła się z James’em i Tedy’m, gdy podszedł do nich mały chłopiec z bardzo jasnymi włosami. „Cześć jestem Skorpius. A wy??” wybełkotał chłopiec. „Ja cię znam jesteś Malfoy” powiedział szybko Teddy, „ Odejdź z tond” Chłopiec posłusznie poszedł, za nim pobiegła Rose. „ Nie przejmuj się nim. Jestem Rosie”. Mała dziewczynka o promiennej twarzy i z krwisto czerwonymi włosami uśmiechnęła się do niego. „Jesteś Weasley??” „Tak”, chłopiec posmutniał „ Tata zabronił mi się z tobą zadawać. Jesteś zdrajcą krwi. Jesteś szlamą”. Te słowa zabolały 7 letnią Rosie. Liczyła na przyjaźń ze strony Skopiusa. Pomimo krzyków Jamesa i Teddy’ego pobiegła za nim. Nie przeszkadzało jej z jakiego jest on rodu, że nosi nazwisko Malfoy. Wszystko zmieniło się 4 lata później, gdy Szli po raz pierwszy do Hogwartu...  Jako mała dziewczynka nie widziała przeszkód w znajomości Weasley i Malfoya. Czemu teraz widziała tak ogromny problem?? Był dla niej jak mur, którego nie mogła zburzyć. „ O czym ja myślę. Ja i Malfoy nie możemy być znajomymi. Nie możemy i koniec." Wstała wytarła łzy i poszła do pokoju. Ubrała się i usiadła na parapecie oglądając wchód słońca. Przypomniało jej się co zawsze mówiła do niej mama gdy nie spała całą noc i czekała na wschód słońca „Wszyscy widzą zachód słońca, nie liczni towarzyszą wchodowi jak i mało osób dostrzega ich łączące piękno”. Tak szczerze nie wiedziała i nadal nie wie jakie przesłanie miało nieść jej to zdanie. Nigdy jednak nie spytała o to matki. Pogrążona w myślach nie zauważyła, że jej przyjaciółka obudziła się.
- Nie śpisz już?? Święto narodowe.
- Nie spałam jeszcze… - An podeszła do rudej i złapała ją za czoło. – Uuu masz chyba gorączkę, chora jesteś.
- Spadaj. Która godzina??
- Siódma.
- Ubieraj się i chodźmy na śniadanie.
- Ok. – po 30 minutach Anabelle była gotowa do wyjścia. Poszły razem na śniadanie. Było niewiele osób. Gdy dziewczyny zaczęły jeść podbiegł do nich Lucas.
- Hej Rosie. – Pocałował ją w policzek.
- Nie mów do mnie Rosie…
- Proszę to dla ciebie. – Wręczył rudej duży bukiet czerwonych róż.
- A z jakiej to okazji??
- Z żadnej. Po prostu. Muszę lecieć zobaczymy się po lekcjach. – Pocałował ją w policzek i poszedł.
- Hej co ty taka oschła dla niego jesteś.
- Nie wiem trochę to przesłodzone nie uważasz??
- Stara się chłopak i tyle.
- Może to ja przesadzam. – I kontynuowała jedzenie owsianki.
- Gdzie twoi kuzyni i brat??
- A wiesz, że nie wiem.
- Już dawno powinni tu być.
- Racja. O idzie James. Może on coś wie.
- Witam panie.
- James gdzie reszta rodziny??
- O cześć Rose, tak u mnie w porządku, a u ciebie??
- James ja się serio pytam…
- Nie wyglądam na ich niańkę.
- Załóż fartuszek będziesz bardziej podobny.
- Co to za kwiatki?? Od Lucasa dostałaś co??
- A skąd ty wiesz o Lucasie.
- Halo, przyjaźnie się z nim.
- Mhm…
- Nie wierzysz??
- Wiesz co An zapomniałam książki, pójdę do dormitorium, spotkajmy się pod Wielką Salą.
- Ok. – Gdy Rose wyszła zobaczyła przy schodach Skorpiusa obściskującego się z jedną z jego dziwek. Nie zwracając uwagi na nich poszła do dormitorium. Gdy weszła wsadziła kwiaty do miski i nalała im wody, podeszła do biurka i wzięła książkę, gdy przechodziła przez dziurę za portretem czekał na nią Lucas.
- Hej Rosie.
- Co ty tu robisz?? Nie nazywaj mnie Rosie!
- Przepraszam. Przyszedłem żeby odprowadzić cię pod sale gdzie masz lekcje.
- Nie dzięki. Umówiłam się z Anabelle pod Wielką Salą.
- To pójdę z tobą.
- Nie mam 5 lat. Dam sobie radę.
- Ja wiem, ale chciałem odprowadzić swoją dziewczynę. – Rose zgodziła się. Szli razem za rękę jak przedszkolaki pod Wielką Sale. Wydawało jej się jak by wszystko robił by pokazać każdemu, że jest z nią. Był też strasznie nachalny co rudej przeszkadzało najbardziej. „ Każdy ma wady i zalety. Trzeba się akceptować” Powtarzała sobie w myślach. Gdy doszli An już na nich czekała.
- Dobra to ja już sobie dam radę jest ze mną Anabelle, możesz iść.
- Nie, odprowadzę cię do końca. - Rose była na skraju wytrzymania, ale zgodziła się. Pod salą do transmutacji stanęli trochę dalej od wszystkich.
- Mogę cię pocałować??
- Czemu się pytasz??
- Nie wiem. Wolę mieć zgodę. – Przysunął się i pocałował Rose w tym momencie obok nich przeszedł Malfoy już z inną dziewczyną niż tą, którą ruda widziała przy schodach. Oderwała się od Lucasa odpychając go lekko.
- Muszę iść na lekcje.
- Do zobaczenia.
- Tak, tak… - Malfoy nie kłamał gdy mówił, że odpuszcza. Ale co?! Ją?! Jak?! Przecież sam powiedział, że to niedorzeczne by byli razem. Może miał jakiś zakład wiedział, że przegra więc odpuścił. Z zamyśleń wyrwała ją McGonagall.
- Panno Weasley na lekcji się nie śpi!!
- Ale ja…
- Żadnych, ale. Minus 20 punktów.
- Stara wiedźma… - McGonagall spojrzała się na nią surowo.
- Proszę wyjść z klasy.
- Z przyjemnością. – Rose zabrała swoje rzeczy i posłusznie wyszła. Na korytarzu spotkała Jamesa.
– Co ty tu robisz???
- Chcę zrobić jakiś kawał tej wiedźmie McGonagall.
- Z przyjemnością się dołączę.
- A ty nie masz przypadkiem z nią lekcji??
- Mam, ale wywaliła mnie z klasy.
- Za co??
- Długa historia. Co chciałeś zrobić??
- Łajnobomby w jej gabinecie.
- To chodź znam hasło. – Porozrzucali mnóstwo łajnobom po czym szybko wyszli do dormitorium.
- Jak tam z Lucasem??
- Wspaniale. – Wymusiła uśmiech. Skłamała, ale nie chciała by James wiedział jak jest naprawdę. – Jest romantyczny, opiekuńczy… - Rose z ledwością te słowa przechodziły przez gardło.
- Twój ideał. – Wyszczerzył się James. – A co do Hugo i Lilly wiem czemu nie było ich na śniadaniu.
- Czemu??
- Nie powiem.
- Proszę.
- Nie.
- Prooooszę.
- Lilly była w bibliotece. Nudy, a Hugo był ze swoją dziewczyną.
- HUGO MA DZIEWCZYNĘ?!
- Tak. Puchonka z 4 klasy. – Przez następny czas siedzieli w ciszy czekając na kolejną lekcje. Gdy zadzwonił dzwonek Rose zeszła do lochów na 2 godziny eliksirów z Ślizgonami.
- Rose co w ciebie wstąpiło?!
- Nic.
- Czemu powiedziałaś to na głos.
- Ej! To wolny kraj. Mogę na głos mówić swoje opinie.
- Ale nie do nauczycielki.
- Czemu nie. To przecież też człowiek. Nie ma specjalnych praw. Mogę mówić do niej co o niej sądzę. – Po tych słowach ruda weszła do sali i usiadła przy swoim kociołku. Do obiadu nie odzywała się do An. Na obiedzie nigdzie nie widziała Lucasa. Cieszyła się. Nie chciała go już dzisiaj widzieć.
- An powiedź mi jak zobaczysz Lucasa. – Powiedziała szeptem.
- Czemu??
- Unikam go. Zrozum, chce chwilę pobyć sama.
- Dobra. – Jadły w spokoju swój obiad. Nagle ruda poczuła kopnięcie. Spojrzała na przyjaciółkę siedzącą naprzeciwko.
- Lucas. – Wyszeptała An. Rose bez zastanowienia weszła pod stolik i poszła kilka kroków w stronę wyjścia.
- Anabelle widziałaś Rose??
- Jest w skrzydle szpitalnym. Źle się poczuła.
- Pójdę do niej.
- Ok. – Rose poszła na sam koniec stołu. Gdy Lucas zniknął za drzwiami odczekała chwilę po czym wyszła i szybko pobiegła do dormitorium. Po jakiś 10 minutach do okna zapukała sowa. Rose otworzyła jej dała kawałek grzanki i odwiązała list. Sowa wyleciała. Rose rozwinęła kartkę.

Anabelle.
W skrzydle szpitalnym nie było Rosie. Nie wiem gdzie ona jest. Poszukam jej później. Mam do ciebie pytanie. Spotkamy się o 23 na błoniach?? Nie mów nic Rose.
                                                                                                             Lucas.

„A to zdradziecki kretyn. Już ja mu pokarze.” Zdenerwowała się ruda. Gdy do pokoju weszła An zaczęła zadawać jej pytania.
- Gdzie byłaś??
- Na obiedzie przecież wiesz.
- Tak długo??
- Zawsze tak jem. Powiesz mi o co chodzi?? – Rose podała jej kartkę od sowy.
- Ja nie wiedziałam Rose. Nie pójdę tam.
- Pójdziesz. Chce wiedzieć co ma w planach.
- Jak chcesz, ale pamiętaj, że ty chciałaś.
- Ok, ok pamiętam. – An nie chciała się spotkać z Lucas’em, ale chciała pomóc przyjaciółce. Chciała by 23:00 nigdy nie nastała szczerze bała się nie wiedziała czego ma się spodziewać. 

sobota, 23 marca 2013

4. Wątpie, że zaszczyci nas swoją osobą.

~Rozdział krótszy, ale mam nadzieję, że się wam spodoba. Zachęcam do komentowania :D~

Nareszcie weekend. Rose cieszyła się nie tylko ze względu na dwa wolne dni, ale też dla tego, że nie musiała wychodzić z dormitorium. Była już 15 ruda ani nie wyszła gdziekolwiek z łóżka, nawet na śniadanie ani z nikim nie rozmawiała. Leżała i wpatrywała się w sufit. Co jakiś czas pojedyńcze krople spłynęły jej po policzku.

- Rose. Przyniosłam ci obiad. – Ruda nawet nie spojrzała na przyjaciółkę. – Nie możesz cały czas leżeć w łóżku i nic nie jeść. – Rose spojrzała tylko na An i odwróciła się znowu w stronę sufitu. – Za godzinę bądź gotowa. Pójdziemy się przejść. – Po tych słowach An wyszła z pokoju. Ruda nawet nie chciała patrzeć na obiad. Była w zbyt dużej depresji by cokolwiek przełknąć. Sięgnęła do szafki po różdżkę i zamknęła drzwi by nikt jej nie przeszkadzał. Leżała nadal przytłoczona myślami o wszystkim i o niczym. Minęło pół godziny kiedy ktoś próbował otworzyć drzwi. Tą osobą okazała się Anabelle.
- Rose otwórz te drzwi!!
- Nie…
- O widzę, że zaczęłaś mówić. A teraz otwórz te drzwi!!
- Idź sobie...
- Nie pójdę!! To też mój pokój!! Otwieraj!!
- Daj mi tu umrzeć.
- Rose o co ci chodzi?! Od wczoraj wieczorem jesteś  jakaś dziwna!! – An zaczęła pchać drzwi w tym czasie ruda machnęła różdżką. Efekt był taki, że przyjaciółka wpadła do pokoju i wywaliła się.
- Jak cię dorwę to zabije!! – Rose nie przejęła się słowami przyjaciółki. Anabelle widząc smutek rudej przestała się na nią gniewać. Usiadła koło niej na łóżku.
- Rosie co się stało??
- Jestem głupia…
- Pod jakim względem??
- Kojarzysz Lucasa??
- Tego przystojnego krukano z 7 klasy??
- Tak…
- Co z nim??
- On chciał mnie pocałować, a ja głupia speszyłam się i go odtrąciłam…
- Może masz jeszcze szanse?? Czemu się speszyłaś??
- Nie wiem po prostu jak zaczął się do mnie zbliżać ja nagle się odsunęłam.
- Napisz do niego.
- Co??
- Spotkajcie się. – An szybko wstała i podała kartkę i pióro przyjaciółce.
- Co mam napisać.
- Napisz : Lucas. Przepraszam za wczoraj. Miałam zły dzień. Spotkajmy się dzisiaj o 19 na błoniach. – Rose dokładnie napisała to co podyktowała jej An. Szybko poszła do sowiarni. Przywiązała liścik do nóżki swojej sowy i poszła do dormitorium przebrać się. Zostało jej już 2 godziny do spotkania. Zaczęła się ubierać i malować. Gdy była już gotowa, zostało jej 10 minut. Żeby tym razem się nie spóźnić od razu wyszła na błonia. Nie czekała długo od razu pojawił się Lucas.
- Hej.
- Hej. Dostałem list.
- Domyślam się.
- Nie musisz przepraszać za wczoraj. Bardziej ja powinienem. Poniosły mnie emocje prze… - Nie dokończył bo ruda złożyła na jego ustach pocałunek.
*********


Malfoy siedział na parapecie w sali astronomicznej i obserwował całą sytuację na błoniach. Po chwili przyszedł Dan.
- Gdzie Rose?? Znowu się spóźni??
- Wątpię, że zaszczyci nas swoją osobą.
- Jak to?? – Skorpius pokazał nauczycielowi na okno. Dan podszedł i zobaczył Rose całującą się z krukonem.
- No to pannie Rose przedłuży się kara. Możesz iść dzisiaj jesteś zwolniony. – Malfoy bez słowa wyszedł z sali i skierował się do swojego dormitorium.
*******


Rose i Lucas siedzieli wtuleni w siebie pod drzewem. Ciszę przerwał brunet.
-  Rose będziesz ze mną?? – Ruda popatrzyła się na niego i odpowiedziała.
- Jasne. Możemy spróbować. – Siedzieli tak do zmroku, gdy zaczęło robić się chłodno brunet odprowadził rudą pod portret grubej damy. Pocałował ją i odszedł. Rose szczęśliwa poszła do pokoju. Szybko przebrała się w pidżamę i leżąc na łóżku czekała na przybycie przyjaciółki. Po 20 minutach nie doczekała się, ale do okna zaczęła stukać sowa. Otworzyła jej. Odwiązała liścik i dała ciastko. Sówka nie czekając na odpowiedz odleciała. Rose szybko otworzyła list.

Niesamowity dzień… Spotkajmy się w Pokoju Życzeń za 10 minut. Będę czekał w środku.

                                                                                                                Twój Ktoś.


Rose od razu pomyślała, że to Lucas. Nie przebierając się szybko poszła na 7 piętro. Gdy stanęła przed ścianą ukazały jej się drzwi. Weszła szybko by nikt jej nie zauważył. W pokoju nie było jednak jej bruneta. Naprzeciwko siedział w fotelu blondyn, który od początku roku zawrócił jej w głowie.
- Myślałem, że nie przyjdziesz. – Ruda zmierzała już w stronę drzwi. – Zaczekaj. Zostań proszę. – Powiedział to tak spokojnie i delikatnie, że Rose przeszedł dreszcz. Podeszła bliżej i usiadła na fotelu koło niego.
- Co ty kombinujesz??
- Nic. Chciałem porozmawiać.
- O czym??
- Widziałem ciebie i Lucasa na błoniach.
-Skąd??
- Z wierzy astronomicznej. Chyba zapomniałaś o szlabanie.
- Wiedziałam, że coś mi umknęło. O tym chciałeś porozmawiać?
- Nie, chciałem ci powiedzieć tylko przepraszam i odpuszczam. – Po tych słowach wstał i wyszedł z pokoju. Ruda siedziała i nie wiedziała co zrobić. Te słowa mocno ją ujęły. Czuła się winna, że jest z Lucasem. Miała wyrzuty sumienia, że Skorpius ich widział. Nie wiedziała czemu jest z krukonem. I znowu kolejny wieczór niszczy jej umysł myślami i przypuszczeniami i znowu nie może się od nich uwolnić. 

środa, 20 marca 2013

3. Spotakmy się dzisiaj??



Ruda wstała dość późno. Szybko poszła się przebrać, związała włosy w kucyka i poszła na śniadanie. Siedzieli tam już wszyscy. Rose usiadła koło swoich kuzynów i Anabelle.
- Czemu mnie nie obudziłaś??
- Budziłam cię i to pół godziny. Masz taki sen, że można by cię wynieść, a byś nie zauważyła.
- Jakie mamy dzisiaj lekcje??
- Astronomia, potem ONMS, na koniec OPCM i obiad. – Po chwili wstała dyrektorka i zaczęła uciszać uczniów.
- W związku z tym, że jeszcze nie od wszystkich domów dostałam kartki z kandydatami chciałam was powiadomić, że macie czas do jutra, do kolacji i ani dnia dłużej. To wszystko. – Do stołu Gryfonów podszedł Prefekt.
- Po obiedzie zebranie w Pokoju Wspólnym obecność obowiązkowa.
- Chodź Rosie idziemy na astronomie. – Ucieszyła się An. Astronomia była jej ulubionym przedmiotem i nie dla tego, że nauczyciel był nieziemsko przystojny, a w dodatku młody. Tak w sumie to tylko dla tego. Rose nie przepadała za tymi lekcjami. Wcale nie wydawał jej się przystojny. Dla niej to zwykły nauczyciel jak każdy jeden, przez co dużo dziewczyn było obrażone na Rose. Ruda jakoś nie przywiązywała do tego wagi kto ją lubi, a kto nie. Miała wrogów i nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że potrafi się postawić i nie iść za stadem. Stały pod salą do Astronomii, gdzie czekały już wszystkie dziewczyny z utęsknieniem za nauczycielem. Rose nie wiedziała czy ma się śmiać czy wymiotować na ten widok. Postanowiła stać i przyglądać się temu z nijaką miną. Gdy nareszcie dotarł jak zwykle spóźniony nauczyciel większość dziewczyn zaczęła wzdychać. Po wejściu do Sali Rose z chłopakami usiadła z tyłu. To była jedna z nielicznych lekcji, gdzie nie siedziała z An, ale jakoś nie miała ochoty być za blisko osobnika zwanego nauczycielem Astronomii. Po 5 minutach zaczęła rozmyślać i układać sobie wszystkie fakty związane z Malfoyem. „ To na pewno jakiś zakład. Jestem tego pewna chce mnie wykorzystać”. Z rozmyślań wyrwał ją Dan (tak miał na imię nauczyciel)
- Rose co tak zajmuję twoje myśli??
- Moje?? Nic. Po prostu… po prostu z taką uwagą słuchałam.
- Powtórz.
- Co??
- To o czym jest lekcja i co przed chwilą powiedziałem.
- Emmm…. O słońcu.
- O czarnych dziurach. Mało podobne do słońca, ale jak jesteś taka chętna napiszesz mi o nim referat na 1000 słów.
- Kur… - Rose zaklęła pod nosem by nikt jej nie usłyszał.
- A i jeszcze jedno panno Weasley. Widzimy się codziennie o 19 w moim gabinecie przez tydzień. Kontynuując…. – „ I znowu przez tego tlenionego szympansa mam kłopoty”. Przez resztę lekcji naprawdę uważnie słuchała nauczyciela. Po lekcji szybko pobiegła na ONMS był to jej ulubiony przedmiot. Lubiła zajmować się zwierzętami.
- Hej Rose!! Hej An!!
- Hagrid!! – Obydwie dziewczyny podbiegły i uścisnęły się z olbrzymem. – Co dzisiaj będziemy robić na lekcji??
- Muszę cię zmartwić Rose, ale dzisiaj tylko teoria. Praktyka będzie za tydzień.
- A ta lekcja miała poprawić mi humor… - Odeszły na bok i czekały na resztę klasy.
- Szczęściara…
- O co ci chodzi??
- Masz szlaban z Dan’em i to o 19. – Rozmarzyła się Anabelle.
- Chcesz mogę się zamienić… i jeszcze ta praca o słońcu. Ana…??
- Nie Ruda nie zrobię jej za ciebie. Sama sobie radź.
- Ale ty tak uwielbiasz astronomię.
- Ale mam sporo innych zadań i nie mam czasu. A po za tym to twoja kara. – Rose zaczęła kaszleć i kucnęła. An szybko do niej podeszła martwiąc się o przyjaciółkę.
- Rose nic ci nie jest. – Zmartwiła się bardzo Anabelle. Rose wyszeptała krztusząc się.
- Ja… umieram. Moja ostatnia wola to… (kaszle) zrób za mnie wypracowanie. – Rose nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. An szturchnęła ją w ramię i szybko wstała.
- Jesteś okropna. Martwiłam się.
- Powinnaś wykonać ostatnią wole umierającego.
- Najpierw umierający musi naprawdę umierać. – Fascynującą rozmowę przerwał im Hagrid.
- Dobra. To jak już jesteśmy wszyscy wyjmijcie pergaminy i zanotujcie. – Rose po raz pierwszy na ONMS czekała z upragnieniem na dzwonek. Tyle jeszcze nigdy nie napisała na żadnej lekcji. Do obiadu Anabelle ignorowała rudą. Na obiedzie łaskawie się odezwała.
- Rose podasz mi ziemniaki??
- Nie.
- Czemu?!
- Bo się do mnie nie odzywasz.
- Będziesz na mnie wymuszać odezwanie się do ciebie??
- Dziewczyny wasza rozmowa nie ma sensu. – Wtrącił się James. – An wiesz, że i tak już się odezwałaś kilka razy do Rose??
- Siedź cicho Potter!! – Krzyknęły obydwie po czym zaczęły się śmiać.
- Chociaż się nie kłócicie. - Dziewczyny z uśmiechem poszły do pokoju wspólnego na zebranie.
- Dobra na kartkach głosujecie na jednego chłopaka i jedną dziewczynę z naszego domu z klas 5, 6 bądź 7. – Gdy wszyscy wrzucili swoje kartki do pudełka liczeniem zajęły się Lilly i Anabelle. Zajęło im to trochę czasu bo osób było naprawdę wiele.
- Ok, mamy już wyniki. Wygrywa James i Anabelle.
- Jeej!! Gratulacje!! – Rose podbiegła do przyjaciół.
- Rose, zaniesiesz wyniki McGonagall??
- Ta… Bo nie mam nic ciekawego do roboty??
- Idź nie marudź. – Rose posłusznie z grymasem na twarzy poszła zanieść kartkę McGonagall. Szła szybko bo musiała jeszcze zajść do biblioteki po książki o słońcu. Była tak zamyślona, że nie zauważyła, że wpadła na kogoś i po chwili leżała na ziemi.
- Uważaj jak chodzisz.
- To ty na mnie wpadłaś. – To był Lucas. Krukon z 7 klasy. Rose kojarzyła go przez James’a „odrabiali” razem pracę domową. Chłopak pomógł wstać rudej i podniósł z ziemi kartkę z wynikami i podał jej. – To chyba twoje??
- Tak dziękuję.
- Spotkamy się dzisiaj??
- Emm… tak jasne.
- O 18 na błoniach.
- Ok. – Chłopak ucieszył się i dalej poszedł tam, gdzie zmierzał. Rose zrobiła to samo. Pod gabinetem spotkała Malfoy’a.
- No proszę kogo my tu mamy. Stęskniłaś się za mną Lisica??
- Marzenia nie bolą Malfoy. Nie pochlebiaj sobie. Przyszłam do McGonagall. – Rose nie kontynuując rozmowy otworzyła drzwi i gdy wchodziła usłyszała Malfoy’a krzyczącego coś do niej.
- To do zobaczenia. – Rose nie przejęła się tylko weszła.
- Och... Panna Weasley. Co panią sprowadza do mnie??
- Wyniki głosowania. – Rose położyła kartkę na biurku.
- James Potter??
- Tak.
- Apokalipsa. Jak on urządzi imprezę to będzie apokalipsa. Dobrze możesz już iść. – Rose posłusznie wyszła i poszła w stronę biblioteki po ksiązki. Usiadła przy najdalej położonym stoliku i zaczęła szukać to po co przyszła. Po 20 minutach znalazła. Usiadła przy stole i zaczęła pisać wypracowanie. Zajęło jej to 2 godziny. Gdy spojrzała na zegarek była już 10 minut spóźniona na spotkanie z Lucasem. Szybko odłożyła książki, zabrała wypracowanie i pobiegła na błonia.
- Spóźniłaś się.
- Wiem, wiem. Przepraszam.
- Jaki powód??
- Powód czego??
- Spóźnienia.
- Gadasz jak nauczyciel, a po za tym co cię to. Książkę piszesz??
- Żebyś wiedziała „ Fascynujące życie Rose Weasley”.
- Ha ha, bardzo śmieszne i żebyś wiedział, że moje życie jest fascynujące.
- To opowiedz mi o tym fascynującym życiu.
- Przestańmy powtarzać „fascynujące życie” bo mnie już mdli na te słowa.
- Cieszę się, że przyszłaś.
- A właśnie. Po co chciałeś się spotkać??
- Tak pogadać…
- Mhm…
- Nie wierzysz mi??
- Hmm… zastanówmy się… nie. – Uśmiechnęła się ruda. Na ten widok Lucas nie mógł się powstrzymać i zaczął zbliżać się do Rose. Ruda szybko odsunęła się.
- Ojej to już 18:50 musze lecieć dostałam szlaban. Papa.
- Do zobaczenia. – Krzyknął za nią brunet.
- Oby nie. – Powiedziała do siebie Rose. Szybko wdrapała się na szczyt wierzy astronomicznej. Weszła do Sali spóźniona i doznała szoku. Przy jednej z ławek siedział Malfoy.
- Spóźniona!
- No przecież wiem. Mam wypracowanie.
- Połóż i siadaj. – Usiadła jak najdalej od Malfoya. – Dobra wasze zajęcie na dzisiaj to… hmm… macie wyczyścić cały układ słoneczny.
- Przecież on jest wielki. Rok nam to zajmie.
- Macie na to tydzień. Zacznijcie od słońca. – Spojrzał na rudą, uśmiechnął się do niej i puścił oczko. Po czym wyszedł z sali.
- Ugh…
- Możesz na mnie nie warczeć Lisica??
- Spadaj. Zacznij od drugiej strony  nie mam ochoty na ciebie patrzeć.
- Ok. – Zaczęli czyścić z obydwu stron. Ciszę przerwał Malfoy.
- Czemu nie chciałaś się ze mną spotkać??
- Pisałam ci już.
- A tak naprawdę??
- Bo nie mamy o czym gadać . – Dalej pracowali znowu w ciszy, gdy doszli już do końca musieli myć obok siebie. Skorpius złapał Rose w pasie i zaczął całować. PLASK. Na policzku blondyna był wyraźny, czerwony ślad ręki rudej.
- Nie wiem w co pogrywasz. Czy to zakład czy inne wykorzystanie mnie, ale nie licz na to, że ci się dam. – Po ty słowach wyszła z sali i pobiegła do dormitorium. Nie chciała się z nikim widzieć ani z nikim rozmawiać. Skorpius siedział jeszcze w sali myśląc nad słowami lisicy. „Ona myśli, że to jakiś zakład”. – Pomyślał blondyn. Nagle przyszedł Dan.
- Gdzie Rose.
- Wyszła. Umyliśmy już słońce.
- Dobrze widzimy się jutro o tej samej porze. – Skorpius wyszedł z sali nadal trzymając się za policzek i skierował się w stronę dormitorium. Był wściekły nie wiedział na co ani na kogo. Po prostu był.

czwartek, 14 marca 2013

2. Nie łudź się.



Rose wstała niezwykle wcześnie. Nie spała całą noc. Gdy podeszła do lustra, aż podskoczyła z przerażenia. Miała bladą twarz, sińce pod oczami i czerwone oczy od płaczu. Ruda próbowała co kol wiek ze sobą zrobić, ale efekt nie był zadawalający, chociaż lepiej od wcześniejszego stanu. Po ubraniu się zostało jej ponad godzinę do śniadania, założyła okulary przeciwsłoneczne i postanowiła przejść się po zamku. Starała się nikogo nie spotkać co nie było trudne ponieważ było bardzo wcześnie. Ostatnią osobą jaką w tej chwili i w tym stanie chciała by spotkać był Skorpius. Modlitwa została wysłuchana. Jak na złość zauważyła go idącego niedaleko niej. Szybko odwróciła się i starała się nie zauważalnie odejść z tego miejsca. Niestety blondyn zobaczył ją i podbiegł do niej. Złapał ją za rękę i odwrócił w swoją stronę.
- Czego chcesz?!
- Może grzeczniej??
- A może jednak nie??
- Oj Lisica…
- Czego o de mnie chcesz. Chyba, że nic w takim razie już pójdę. 
- Musimy pogadać.
- Słucham. – Stanęła z założonymi rękoma i wpatrywała się w niego.
- Nie tutaj. Chodź. - Posłusznie poszła za nim. Dotarli na 7 piętro. Skorpius kilka razy przeszedł koło jednej ze ścian. Nagle ukazały im się drzwi do Pokoju Życzeń. Otworzył drzwi i pokierował Rose do środka. Weszła do pomieszczenia, a za nią blondyn. Pokój był niewielki. Na podłodze leżało sporo poduszek. Światła były lekko przygaszone. Usiadła na jednej z poduszek naprzeciwko niej to samo zrobił Malfoy.
- O czym chciałeś porozmawiać. – Powiedziała cicho i spokojnie Rose.
- Czyżby ktoś się bał??- Uśmiechnął się zalotnie.
- A niby czego?!
- Widzę, że znowu wracamy do dawnego tonu. Dobra bez przedłużania. Chciałem pogadać o tej sytuacji w pociągu, ale najpierw po co ci te okulary??
- Bo słońce.
- W pokoju bez okien z przygaszonymi światłami??
- Tak właśnie.
- Pobiłaś się z kimś? – Bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie.
- To zdejmij je. – Ruda niechętnie, ale zdjęła okulary. Oczy nadal miała czerwone. Skorpius od razu poznał, że płakała i to dłuższy czas.
- A teraz kontynuuj. Po co to zrobiłeś??
- Nie wiem… - Powiedział cicho Skorpius.
- Że co?!
- Po prostu nie wiem. Ale nie łudź się.
- Niby z czym??
- Że ja i ty. No wiesz.
- Nie, nie wiem. – Dobrze wiedziała, ale chciała go podpuścić by to powiedział na głos.
- Że ty i ja mogli byśmy być razem. To niedorzeczne. – Chciała żeby to powiedział, ale nie wiedziała, że po tych słowach zaboli ją coś w okolicy klatki piersiowej. To tak jakby wiele igieł wbiło jej się na raz w serce. Od razu napłynęły jej łzy do oczu. Ledwo je powstrzymywała by nie popłynęły dalej. Liczyła by blondyn tego nie zauważył. Jednak prawda była inna. Gdy zobaczył ją w takim stanie poczuł wyrzuty sumienia. Bolało go gdy widział ją w takim stanie. Ruda czując, że dłużej nie powstrzyma łez założyła okulary i wybiegła z pokoju. Skorpius żałował tych słów. Nie wiedział jak się zachować. Chciał to zakończyć, a przez to jest jeszcze gorzej. Czuł się winny, ale to ona nalegała by powiedział to na głos. Był pewien, że wiedziała o co chodzi. Podpuszczała go. Po chwili namysłu wstał i poszedł do Wielkiej Sali na śniadanie. Gdy jadł spoglądał na stolik Gryfonów, jednak nigdzie nie widział Lisicy. Cieszył go fakt, że za chwile ma z nią 2 godziny zielarstwa. Może wtedy uda mu się z nią pogadać. Ashton zauważył dziwne zachowanie przyjaciela.
- Co jest?? – Powiedział szeptem by nikt go nie usłyszał.
- Chciałem zakończyć to z ruda raz na zawsze, ale powiedziałem o jedno słowo za dużo i wszystko się spieprzyło. Nie mogłem patrzeć na jej łzy.
- Miałeś nic nie robić i zobaczyć jak będzie.


- Wiem.
- To po co tam poszedłeś z nią?
- Myślałem, że jestem pewny i chciałem to zakończyć.
- To nie myśl tylko czekaj. A teraz chodź na zielarstwo bo się spóźnimy.
- Ok. – Weszli do Sali spóźnieni. Zostały dwa ostatnie miejsca jedno blisko Rose, a drugie na końcu sali. Skorpius szybko usiadł niedaleko rudej. Gdy Rose zauważyła to odwróciła się bardziej do niego tyłem. Po chwili przed nią wylądowała kartka. Była od Skorpiusa, który zachęcał ją by przeczytała jej zawartość.




Co cię gryzie lisica??
Co cię to?!

Spytać się nie mogę??
Nie.


Nie ma takiego prawa
PS. Spotkajmy się dzisiaj.


Jest.
PS. Po co??

Gdzie??
PS. By pogadać.


U mnie w zeszycie dotyczące mnie.
PS. Już chyba dość mi powiedziałeś

- Ruda znowu miała łzy w oczach.


Ale nie mnie.

PS. Jeszcze nie wszystko.
PSS. Spodoba ci się.

Właśnie ciebie szczególnie.
PS. A niby coś jeszcze??
PSS. Nie sądzę.


A niby czemu??
PS. Jak przyjdziesz to się dowiesz.
PSS. Ja jednak sądzę, że tak.


Powinieneś to wiedzieć.
PS. O której??
PSS. Skończmy ten temat.


Nadal nie wiem.
PS. O 24 w Pokoju Życzeń.
PSS. Ok.
PSSS. Włóż coś krótkiego i sexy.

Domyśl się.
PS. Nie mogę.
PSS. No chyba śnisz.

- Po odesłaniu kartki do adresata spojrzała na niego przez chwilę. Nie zauważyła, że na twarzy pojawiły jej się rumieńce.


Nie, ty mi powiesz.


PS. Czemu??
PSS. Ładny rumieniec.

- Ruda spojrzała na niego. Znowu zalotnie uśmiechał się do niej.


Nie.
PS. Jestem umówiona z Jamesem. Ma mi pomóc w lekcjach
PSS. Zapamiętaj go bo ostatni raz go widzisz.

- Rozmowę przerwał im Neville. – A teraz czas na część praktyczną. – „Świetnie przez tego idiotę nie wiem jak mam to zrobić” pomyślała ruda. Szybko zaczęła czytać w podręczniku jak uzbierać nasiona z rośliny. Zanim zajęła się do pracy przerwał jej Neville.

- Weasley za karę będziesz pracować z Malfoyem.
- Jak to?! Za co?! – Nauczyciel podszedł bliżej niej i wyszeptał.
- Za tę konferencje Weasley. – Rose usiadła koło Skorpiusa. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić blondyn zaczął okaleczać roślinę.
- Malfoy przestań. Kaleczysz ją. - Pochyliła się nad nim i zaczęła ratować ich wspólną prace. Skorpius przybliżył się do rudej i wyszeptał.
- Ładny stanik. – Uśmiechnął się szyderczo. Rose zarumieniła się i wróciła na miejsce. – Miałem więcej nie widzieć twoich rumieńców. - Powiedział nadal uśmiechnięty.
- To sam sobie radz.
- Dobra kontynuuj. – Ruda ponownie wstała i zaczęła zbierać nasiona do wyznaczonego słoika. Skorpius starał nie patrzeć się jej w dekolt. Odwracał wzrok. Gdy Rose skończyła i oddała nasiona nauczycielowi, Skorpius mógł odetchnąć z ulgą. Gdy wyszli z Sali jako ostatni blondyn podszedł do dziewczyny.
- Czemu nie możesz się spotkać??
- Mówiłam ci już, znaczy pisałam. James ma mi pomóc w lekcjach.
- Słabo kłamiesz… - Uśmiechnął się szyderczo blondyn.
- Nie prawda.
- Ta. James ma ci pomóc w nauce?? Śmieszne. Sam potrzebuje pomocy, oczywiście wtedy kiedy nie weźmie od kogoś i nie przepisze. – Ruda dobrze wiedziała, że popełniła błąd pisząc o Jamesie. Po prostu pisała bez zastanowienia. Postanowiła nic nie odpowiedzieć i odeszła. Za nią krzyknął Malfoy.
- A po za tym chyba nie będziecie się uczyć o 24?? Czekam na ciebie.
Rose poszła wściekła do pokoju. Gdy weszła, nie była jednak sama. Przy biurku siedziała jej przyjaciółka Rose .Anabelle była wysoką blondynką, o zielonych oczach.
- Rose!! – Ucieszyła się An i pobiegła do niej przywitać się. Przytuliła ją mocno.
- An!! Dusisz!!
- Przepraszam. Nie urosłaś przez ten czas. – Zaśmiała się przyjaciółka.
- Spadaj wielkoludzie. – Zaraz obydwie się śmiały. Rose usiadła koło Anabelle na łóżku.
- Czemu tak późno przyjechałaś??
- Rodzice mieli jakąś sprawę do załatwienia i musiałam zostać kilka dni dłużej.
- Jaka sprawa??
- Nic ważnego. No opowiadaj co mnie ominęło. – Rose opowiedziała przyjaciółce o sytuacji w pociągu. Wolała na razie nie wspominać o Spotkaniu z Pokoju Życzeń i o karteczkach na zielarstwie, a szczególnie o jej reakcji na słowa Skorpius’a.
- O co mu chodziło?? Pytałaś się go??
- Tak.
- I jak??
- Odpowiedział, że nie wie czemu to zrobił.
- I tylko tyle?!
- Tak…
- Oj ja już sobie z nim wyjaśnię.
- Nie!! Już dość nam się mieszałaś. Nie pamiętasz??
- Ile razy mam cię przepraszać za tych kilka nieudanych prób pogodzenia was??
- Długo.
- Nie zapomnisz??
- Ani mi się śni. A pyzatym sama sobie z nim poradzę.
- Masz plan??
- Myślałam o veritaserum.
- Nie możesz!! Jest zakazane!!
- Niby tak, ale co to dla nas wiecznie łamiemy zasady.
- Przypominam ci kto mnie do tego namawiał.
- Oj dobra chodź na obiad zgłodniałam. – Na obiedzie An była zajęta rozmowami z rodzeństwem Rose. Ruda zamyślona rozglądała się po stole Ślizgonów. Sama nie wiedziała po co to robi, ale jakaś część kazała jej sprawdzić czy Malfoy tam siedzi.
- Rose czy ty mnie słuchasz??
- Tak An.
- Powtórz.
- Co to co przed chwilą powiedziałam.
- Powiedziałaś do mnie czy cię słucham.
- A przed tym.
- No… Em… że ładna pogoda jest.
- Ta na pewno ta moja długa inspirująca wypowiedź była o pogodzie.
- Nie złość się.
************


Dziewczyny siedziały w pokoju. Anabelle zauważyła, że jej przyjaciółka jest znowu zamyślona.
- Co się stało??
- Co? Nic. Nic.
- Widzę, że jednak coś. O co chodzi.
- Nie umiem kłamać.
- Co?! Ty?! Rose Weasley?! Niby kłamać nie umiesz. Ha, nie rozśmieszaj mnie.
- Ale on tak na mnie działa…


- Kto?? Rose! Ja nie jestem wróżbitką! Wytłumacz mi wszystko od początku!
- No bo Skorpius…
- Skorpius?! Co on ci znowu zrobił?? Zaraz. Czy ty nazwałaś go po imieniu?!! – An była najlepszą przyjaciółką Rose od dawna. Wiedziała dobrze jakie Ruda i blondyn mają „Stosunki” do siebie. Dobrze wiedziała, że Rose  NIGDY nie powiedziała do niego po imieniu.
- Rose co się stało?? – Ruda opowiedziała jej o konferencji na lekcji. Dokładnie ( no prawie tyle ile zapamiętała) co było na było kartce.
- Ty przy nim głupiejesz.
- Wiem…
- James?! Ma cię uczyć?! I to o 24?! Nawet on by się domyślił, że kłamiesz, a reakcji on nie ma za szybkich.
- Wiem! – Zdenerwowała się Rose. – Zachowujesz się jak Kapitan po fakcie. Zrób coś domyśl się co źle zrobiłeś, a ja cię i tak upomnę co zrobiłeś źle.
- Rosie. Nie gniewaj się. I co spotkasz się z nim??- Zapytała podekscytowana An.
- Nie wiem… Raczej nie.
- Czemu??
- Masz ochotę spotkaj się z nim.
- Coś czuje, że nie powiedziałaś mi wszystkiego. – I tak właśnie było. Rose nie powiedziała jej o spotkaniu w Pokoju Życzeń. Zrobiła najbardziej obojętną minę jaką umiała i odpowiedziała przyjaciółce.
-  No przecież powiedziałam ci już wszystko. No chyba, że chcesz żebym coś zmyśliła.
- Dobrze wierze ci. Nie zmyślaj.
- Idę się przejść do Jamesa.
- Ok. – Rose wyszła z dormitorium. W pokoju Wspólnym siedziała osoba do której zmierzała.
- James chodź się przejść.
- Ok. – Szli korytarzami w ciszy, którą przerwał James.
- Co chciałaś??
- Jak by ktoś pytał się z niewiadomych powodów  co robiłam, załóżmy, że o 24 powiedz temu komuś, że pomagałeś mi w pracy domowej.
- Ok, ale ty w zamian odpowiedź mi na 3 pytania.
- Ok.
- Kto? Po co Dlaczego?
- Oj tak tylko powiedziałam.
- Powtórzę po kolei. Kto??
- Ktoś.
- Jak ma na imię twój „Ktoś”??
- Malfoy.
- Po co miał by się pytać?
- Bo to idiota i chciał się ze mną umówić na 24.
- Po co??
- Pewnie chce mi jakiś żart zrobić lub coś gorszego.
- Dlaczego ja mam mu to powiedzieć??
- Bo palnęłam na szybko, że o tej godzinie pomagałeś mi w pracy domowej.
- Ok. Chodźmy do pokoju czas odrobić lekcje. – Przybliżył się do niej i szepnął. – Ale moje lekcje.
- Wiedziałam, że nie zrobisz tego tylko za odpowiedzenie na 3 pytania.
- Oj chodź nie marudź. – Ruda, można powiedzieć, że nie kłamała do 1 w nocy siedziała nad pracą domową razem z James’em. Tylko, że praca była jego. Szybciej by im to zajęło gdyby Anabelle lub Lilly pomogły im, ale one się uparły, że jak sami to zrobią to czegoś się nauczą w końcu. Rose wróciła do pokoju zmęczona. Padła na łóżko i tak jak była ubrana zasnęła.  

1. Uważaj na słowa Lisica.

Promienie słońca wdarły się do pokoju rudej przez odsłonięte okno. Rose uśmiechnęła się, ale po chwili zaczęła z nimi walczyć, okrywając się szczelnie kołdrą. Była bardzo leniwa, a rozstania z łóżkiem bolały ją najbardziej. Nie mogła jednak zaznać błogiego spokoju. Do pokoju wtargnął jej młodszy brat i zrzucił z niej kołdrę.
- Hugo!!! Co ty wyprawiasz?!
- Siostra wstawaj, zaraz Potter'owie będą. - Rose nie chętnie wstała z łóżka. Gdy była już ubrana związała włosy w koński ogon i zeszła na dół. Czekała już tam cała rodzina Potter'ów oraz jej rodzice z bratem. Dzisiaj miała znowu wrócić do Hogwartu na swój 6 rok nauki. Szybko pobiegła do swojej kuzynki i zaczęły się przytulać.
- Rose!!
- Lilly!!
- A z kuzynem już się nie przywitasz?? - Wyszczerzył się James.
- Nie wystarczy, że znoszę cię na co dzień w Hogwarcie?? - Ruda zaśmiała się lekko.
- Zamknę się w sobie.
- A gdzie najmłodszy braciszek??
- Właśnie. Mamo, gdzie Albus??
- Zasnął w samochodzie.
- To chyba czas najwyższy go obudzić. - James powiedział to tak cicho, że słyszała go tylko Rose. - Ciociu czy mogę prosić o szklaneczkę wody. Trochę zaschło mi w gardle.
- Jasne James. - Hermiona wyciągnęła z szafki długą szklankę i nalała do niej wody. Gdy James dostał szklankę pod pretekstem przewietrzenia się wyszedł na dwór do samochodu. Otworzył drzwi i całą zawartość szklanki wylał na swojego słodko chrapiącego brata, który po tak wstrząsającym obudzeniu podskoczył i dodatkowo walną się w głowę. Roześmiany James szybko zaczął uciekać do domu. Tuż za nim wbiegł Albus.
- Cholera James ty...
- Albus zachowuj się!! - Krzyknęła Ginny do swojego syna.
- A mu nic nie powiesz??
- Spokój chłopaki. Ostatni czas z rodziną, a wy chcecie się kłócić. Pogodzić mi się natychmiast. - James podszedł do brata i uścisnął go.
- Och braciszku przepraszam czy wybaczysz mi kiedykolwiek tą zniewagę twojego imienia??- James zaczął ściskać go mocniej.
- Puszczaj!! Dusisz!! Na pomoc!! Puszczaj!!
- A wybaczysz??
- Tak, tak tylko puść!!
- Ok. - James puścił swojego już fioletowego na twarzy brata.
- Dobra zbieramy się dzieciaki. Znieście z góry swoje kufry i sowy. Migiem. - Rose i Hugo posłusznie poszli po swoje bagaże. W ciągu 10 minut znieśli je na dół.
- Co tak długo??
- Wiesz James, gdybyś był dżentelmenem zajęło by to o wiele mniej czasu.
- Oj siostra nie marudź i daj mi ten bagaż. Zaniosę go do samochodu, żebyś się nie męczyła.
- Jakie poświęcenie... - Gdy wszyscy byli już w samochodzie ruszyli na dworzec. Podróż zajęła im 15 minut. Lilly i Hugo pobiegli znaleźć wolny przedział, a James, Rose i Albus za nimi szli z bagażami. Gdy wreszcie znaleźli rodzeństwo James jako najwyższy i najstarszy wsadził bagaże na górę. I zaczęli machać rodzicom na pożegnanie. Gdy już odjechali usiedli i odetchnęli z ulgą. James postanowił przejść się do swoich fanek. Hugo wpatrywał się w krajobraz za oknem. Lilly i Albus oparci o siebie zasnęli. Rose znudzona wstała i poszła przejść się. Wyszła z przedziału i skierowała się w prawo czego szybko pożałowała. Była jakieś 4 przedziały dalej, gdy nagle usłyszała głos, który bardzo dobrze znała. Głos, który przyprawiał ją o dreszcze. Właściciel głosu może i jest aroganckim tlenionym szczurem, ale miał coś w sobie co pociągało rudą. Może chodziło o to, że dla niej był jak "zakazany owoc", a może o coś innego.
- E, Lisica przedział zgubiłaś??
- Malfoy od kiedy ty się o takie rzeczy martwisz??
- Byłem ciekawy czy wyleczyłaś się z niezdarności.
- Po prostu idę się przejść, a tobie gówno do tego. A jak już skończyłeś tą jakże inspirującą wypowiedz to ja już sobie pójdę. - Skorpiusowi nie wytrzymały nerwy. Podszedł do niej pociągnął za rękę i wepchnął do pustego przedziału. Złapał ją za nadgarstki przygwoździł ją do szyby swoim ciałem tak by nie mogła mu uciec. Przybliżył się do jej ucha, tak, ze mogła poczuć jego perfumy, które kochała i wyszeptał jej do ucha.
- Uważaj na słowa lisica. Nie zadzieraj ze mną. - Dziewczyna byłą oszołomiona nigdy się tak nie zachowywał, nie wiedziała co powiedzieć. Aż w końcu wyszeptała do niego.
- Puść mnie. - On nic nie odpowiedział. zaczął się do niej zbliżać, a po chwili ich usta złączyły się w pocałunek. Rose nie wiedziała jak zareagować, sparaliżowało ją. Skorpius wpijał się w jej soczyste wiśniowe usta ( za sprawą błyszczyka wiśniowego). Po chwili jego uścisk rozluźnił się wtedy Rose postanowiła działaś odepchnęła go od siebie i wybiegła z przedziału. Gdy już była z rodzeństwem usiadła i zaczęła o tym myśleć. Wcale nie chciała tego kończyć, co ją przerażało. Podobało jej się, ale czemu to
zrobił?? To pytanie dręczyło ją. "Nieziemsko całuję" Pomyślała Rose, ale po chwili skarciła się za takie myśli. On nie mógł się jej podobać. Owszem zawsze czuła do niego na pewno coś więcej niż nienawiść, ale nawet coś więcej niż zwykłe lubienie. Jeszcze nigdy nie czuła czegoś takiego. Pogrążona w myślach zasnęła.


***


Nie wiedział czemu to zrobił. Po prostu była tak blisko. Poczuł jej niezwykle słodkie perfumy i pod jakimś impulsem zaczął ją całować. Rozum był przeciwny, ale serce nakazywało mu to zrobić. "Głupi posłuchałem się serca" skarcił się w duchu blondyn. Siedział tak w tym pustym przedziale zastanawiając się po co to zrobił. On nigdy się nie zakocha, a szczególnie nie w Weasley, tylko nie w niej. Mimo, że czuł coś do niej, sam nie potrafił określić co, ale wiedział, ze nic nie może więcej się zdarzyć.
- Tu jesteś. Szukałem cię wszędzie. Co się stało??
- Nic.
- Ej stary mi możesz powiedzieć wszystko. _ Skorpius nie bał się opowiedzieć zdarzenia swojemu przyjacielowi, ale nie był pewien jak zareaguję.
- No mów. - Skorpius wziął głęboki wdech i opowiedział przyjacielowi całe zajście. - No stary nie przypuszczałem, że tak się stanie, ale muszę stwierdzić, że te objawy to czysta miłość.
- MIŁOŚĆ?! Ja nie wiem co to jest! Nie znam takiego uczucia! Jestem Malfoy. Ja tylko zaliczam i zostawiam. - W głębi duszy wiedział, ze to co mówi Ashton jest być może prawdą. Nigdy w życiu nie czuł się tak jak się czuję patrząc na nią. Owszem był w wielu związkach, ale nie czuł do nich nic. To były związki na pokaz. Zaliczyć i zostawić. Taką ustalił sobie zasadę, ale nie spodziewał się, że do tej zasady są wyjątki. Ale czemu akurat ona?? Nie mógł być to kto inny?? Nie, tym razem też nie odejdzie od zasady. Tym razem po prostu podniesie swoją poprzeczkę, a będzie nią Rose.
- Zdobędę ją zobaczysz.
- Zaliczysz i zostawisz??
- Tak właśnie.
- Nie uda ci się.
- Zdobyć jej??
- Zaliczyć i zostawić.
- A niby czemu??
- Tamte może i były na pokaz, ale Rose jest dla ciebie jak "zakazany owoc". Czujesz do niej coś więcej, bo nie jest taka łatwa jak inne dziewczyny. To będzie wyzwanie, ale nie zaliczenie jej i zostawienie. To jest inne wyzwanie - Zdobyć miłość. Kochasz ją nie zaprzeczaj. Zastanów się czy chcesz się bawić w prawdziwy związek, jak nie nie zaczynaj z nią nawet.
- Czasem się zastanawiam czy tiara nie była pijana, gdy cię przydzielała do Slytherinu. Nie wiem co mam robić.
- Poczekaj na razie. Albo przejdzie ci albo powiększy się to uczucie.
- Dojechaliśmy. Chodźmy na kolację.


***
- Rose wstawaj wszyscy już poszli.
- James?? Ale gdzie??
- Na ucztę chodź bo się spóźnimy.
- Ok. - Gdy byli już w zamku szybko pobiegli do Wielkiej Sali na ucztę powitalną.
- Witam was wszystkich na uczcie powitalnej. Zanim przydzielimy pierwszoroczniaków mam dla was komunikat. Każdy dom musi wybrać dwie osoby. Decyzję podejmujecie wspólnie poprzez głosowanie. Osoba może być od 5 roku do 7. Z pośród 8 osób wszyscy wybierzecie 2 które będą w tym roku odpowiedzialne za dyskoteki, bal zabawy konkursy itp. Macie czas do jutra wieczorem. Na kolacji ogłosimy wyniki. To wszystko, smacznego!! - Po zjedzonej uczcie Rose z rodzeństwem poszła do pokoju wspólnego.
Ruda szybko poszła do swojego dormitorium i poszła spać. Chciała jak najszybciej zapomnieć o dzisiejszej zdarzeniu.



INFORMACJA

Przeniosłam tu bloga z pewnych powodów. Dodam jeszcze raz 1 rozdział. Zapraszam do czytania :3