środa, 20 marca 2013

3. Spotakmy się dzisiaj??



Ruda wstała dość późno. Szybko poszła się przebrać, związała włosy w kucyka i poszła na śniadanie. Siedzieli tam już wszyscy. Rose usiadła koło swoich kuzynów i Anabelle.
- Czemu mnie nie obudziłaś??
- Budziłam cię i to pół godziny. Masz taki sen, że można by cię wynieść, a byś nie zauważyła.
- Jakie mamy dzisiaj lekcje??
- Astronomia, potem ONMS, na koniec OPCM i obiad. – Po chwili wstała dyrektorka i zaczęła uciszać uczniów.
- W związku z tym, że jeszcze nie od wszystkich domów dostałam kartki z kandydatami chciałam was powiadomić, że macie czas do jutra, do kolacji i ani dnia dłużej. To wszystko. – Do stołu Gryfonów podszedł Prefekt.
- Po obiedzie zebranie w Pokoju Wspólnym obecność obowiązkowa.
- Chodź Rosie idziemy na astronomie. – Ucieszyła się An. Astronomia była jej ulubionym przedmiotem i nie dla tego, że nauczyciel był nieziemsko przystojny, a w dodatku młody. Tak w sumie to tylko dla tego. Rose nie przepadała za tymi lekcjami. Wcale nie wydawał jej się przystojny. Dla niej to zwykły nauczyciel jak każdy jeden, przez co dużo dziewczyn było obrażone na Rose. Ruda jakoś nie przywiązywała do tego wagi kto ją lubi, a kto nie. Miała wrogów i nie przeszkadzało jej to. Wiedziała, że potrafi się postawić i nie iść za stadem. Stały pod salą do Astronomii, gdzie czekały już wszystkie dziewczyny z utęsknieniem za nauczycielem. Rose nie wiedziała czy ma się śmiać czy wymiotować na ten widok. Postanowiła stać i przyglądać się temu z nijaką miną. Gdy nareszcie dotarł jak zwykle spóźniony nauczyciel większość dziewczyn zaczęła wzdychać. Po wejściu do Sali Rose z chłopakami usiadła z tyłu. To była jedna z nielicznych lekcji, gdzie nie siedziała z An, ale jakoś nie miała ochoty być za blisko osobnika zwanego nauczycielem Astronomii. Po 5 minutach zaczęła rozmyślać i układać sobie wszystkie fakty związane z Malfoyem. „ To na pewno jakiś zakład. Jestem tego pewna chce mnie wykorzystać”. Z rozmyślań wyrwał ją Dan (tak miał na imię nauczyciel)
- Rose co tak zajmuję twoje myśli??
- Moje?? Nic. Po prostu… po prostu z taką uwagą słuchałam.
- Powtórz.
- Co??
- To o czym jest lekcja i co przed chwilą powiedziałem.
- Emmm…. O słońcu.
- O czarnych dziurach. Mało podobne do słońca, ale jak jesteś taka chętna napiszesz mi o nim referat na 1000 słów.
- Kur… - Rose zaklęła pod nosem by nikt jej nie usłyszał.
- A i jeszcze jedno panno Weasley. Widzimy się codziennie o 19 w moim gabinecie przez tydzień. Kontynuując…. – „ I znowu przez tego tlenionego szympansa mam kłopoty”. Przez resztę lekcji naprawdę uważnie słuchała nauczyciela. Po lekcji szybko pobiegła na ONMS był to jej ulubiony przedmiot. Lubiła zajmować się zwierzętami.
- Hej Rose!! Hej An!!
- Hagrid!! – Obydwie dziewczyny podbiegły i uścisnęły się z olbrzymem. – Co dzisiaj będziemy robić na lekcji??
- Muszę cię zmartwić Rose, ale dzisiaj tylko teoria. Praktyka będzie za tydzień.
- A ta lekcja miała poprawić mi humor… - Odeszły na bok i czekały na resztę klasy.
- Szczęściara…
- O co ci chodzi??
- Masz szlaban z Dan’em i to o 19. – Rozmarzyła się Anabelle.
- Chcesz mogę się zamienić… i jeszcze ta praca o słońcu. Ana…??
- Nie Ruda nie zrobię jej za ciebie. Sama sobie radź.
- Ale ty tak uwielbiasz astronomię.
- Ale mam sporo innych zadań i nie mam czasu. A po za tym to twoja kara. – Rose zaczęła kaszleć i kucnęła. An szybko do niej podeszła martwiąc się o przyjaciółkę.
- Rose nic ci nie jest. – Zmartwiła się bardzo Anabelle. Rose wyszeptała krztusząc się.
- Ja… umieram. Moja ostatnia wola to… (kaszle) zrób za mnie wypracowanie. – Rose nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. An szturchnęła ją w ramię i szybko wstała.
- Jesteś okropna. Martwiłam się.
- Powinnaś wykonać ostatnią wole umierającego.
- Najpierw umierający musi naprawdę umierać. – Fascynującą rozmowę przerwał im Hagrid.
- Dobra. To jak już jesteśmy wszyscy wyjmijcie pergaminy i zanotujcie. – Rose po raz pierwszy na ONMS czekała z upragnieniem na dzwonek. Tyle jeszcze nigdy nie napisała na żadnej lekcji. Do obiadu Anabelle ignorowała rudą. Na obiedzie łaskawie się odezwała.
- Rose podasz mi ziemniaki??
- Nie.
- Czemu?!
- Bo się do mnie nie odzywasz.
- Będziesz na mnie wymuszać odezwanie się do ciebie??
- Dziewczyny wasza rozmowa nie ma sensu. – Wtrącił się James. – An wiesz, że i tak już się odezwałaś kilka razy do Rose??
- Siedź cicho Potter!! – Krzyknęły obydwie po czym zaczęły się śmiać.
- Chociaż się nie kłócicie. - Dziewczyny z uśmiechem poszły do pokoju wspólnego na zebranie.
- Dobra na kartkach głosujecie na jednego chłopaka i jedną dziewczynę z naszego domu z klas 5, 6 bądź 7. – Gdy wszyscy wrzucili swoje kartki do pudełka liczeniem zajęły się Lilly i Anabelle. Zajęło im to trochę czasu bo osób było naprawdę wiele.
- Ok, mamy już wyniki. Wygrywa James i Anabelle.
- Jeej!! Gratulacje!! – Rose podbiegła do przyjaciół.
- Rose, zaniesiesz wyniki McGonagall??
- Ta… Bo nie mam nic ciekawego do roboty??
- Idź nie marudź. – Rose posłusznie z grymasem na twarzy poszła zanieść kartkę McGonagall. Szła szybko bo musiała jeszcze zajść do biblioteki po książki o słońcu. Była tak zamyślona, że nie zauważyła, że wpadła na kogoś i po chwili leżała na ziemi.
- Uważaj jak chodzisz.
- To ty na mnie wpadłaś. – To był Lucas. Krukon z 7 klasy. Rose kojarzyła go przez James’a „odrabiali” razem pracę domową. Chłopak pomógł wstać rudej i podniósł z ziemi kartkę z wynikami i podał jej. – To chyba twoje??
- Tak dziękuję.
- Spotkamy się dzisiaj??
- Emm… tak jasne.
- O 18 na błoniach.
- Ok. – Chłopak ucieszył się i dalej poszedł tam, gdzie zmierzał. Rose zrobiła to samo. Pod gabinetem spotkała Malfoy’a.
- No proszę kogo my tu mamy. Stęskniłaś się za mną Lisica??
- Marzenia nie bolą Malfoy. Nie pochlebiaj sobie. Przyszłam do McGonagall. – Rose nie kontynuując rozmowy otworzyła drzwi i gdy wchodziła usłyszała Malfoy’a krzyczącego coś do niej.
- To do zobaczenia. – Rose nie przejęła się tylko weszła.
- Och... Panna Weasley. Co panią sprowadza do mnie??
- Wyniki głosowania. – Rose położyła kartkę na biurku.
- James Potter??
- Tak.
- Apokalipsa. Jak on urządzi imprezę to będzie apokalipsa. Dobrze możesz już iść. – Rose posłusznie wyszła i poszła w stronę biblioteki po ksiązki. Usiadła przy najdalej położonym stoliku i zaczęła szukać to po co przyszła. Po 20 minutach znalazła. Usiadła przy stole i zaczęła pisać wypracowanie. Zajęło jej to 2 godziny. Gdy spojrzała na zegarek była już 10 minut spóźniona na spotkanie z Lucasem. Szybko odłożyła książki, zabrała wypracowanie i pobiegła na błonia.
- Spóźniłaś się.
- Wiem, wiem. Przepraszam.
- Jaki powód??
- Powód czego??
- Spóźnienia.
- Gadasz jak nauczyciel, a po za tym co cię to. Książkę piszesz??
- Żebyś wiedziała „ Fascynujące życie Rose Weasley”.
- Ha ha, bardzo śmieszne i żebyś wiedział, że moje życie jest fascynujące.
- To opowiedz mi o tym fascynującym życiu.
- Przestańmy powtarzać „fascynujące życie” bo mnie już mdli na te słowa.
- Cieszę się, że przyszłaś.
- A właśnie. Po co chciałeś się spotkać??
- Tak pogadać…
- Mhm…
- Nie wierzysz mi??
- Hmm… zastanówmy się… nie. – Uśmiechnęła się ruda. Na ten widok Lucas nie mógł się powstrzymać i zaczął zbliżać się do Rose. Ruda szybko odsunęła się.
- Ojej to już 18:50 musze lecieć dostałam szlaban. Papa.
- Do zobaczenia. – Krzyknął za nią brunet.
- Oby nie. – Powiedziała do siebie Rose. Szybko wdrapała się na szczyt wierzy astronomicznej. Weszła do Sali spóźniona i doznała szoku. Przy jednej z ławek siedział Malfoy.
- Spóźniona!
- No przecież wiem. Mam wypracowanie.
- Połóż i siadaj. – Usiadła jak najdalej od Malfoya. – Dobra wasze zajęcie na dzisiaj to… hmm… macie wyczyścić cały układ słoneczny.
- Przecież on jest wielki. Rok nam to zajmie.
- Macie na to tydzień. Zacznijcie od słońca. – Spojrzał na rudą, uśmiechnął się do niej i puścił oczko. Po czym wyszedł z sali.
- Ugh…
- Możesz na mnie nie warczeć Lisica??
- Spadaj. Zacznij od drugiej strony  nie mam ochoty na ciebie patrzeć.
- Ok. – Zaczęli czyścić z obydwu stron. Ciszę przerwał Malfoy.
- Czemu nie chciałaś się ze mną spotkać??
- Pisałam ci już.
- A tak naprawdę??
- Bo nie mamy o czym gadać . – Dalej pracowali znowu w ciszy, gdy doszli już do końca musieli myć obok siebie. Skorpius złapał Rose w pasie i zaczął całować. PLASK. Na policzku blondyna był wyraźny, czerwony ślad ręki rudej.
- Nie wiem w co pogrywasz. Czy to zakład czy inne wykorzystanie mnie, ale nie licz na to, że ci się dam. – Po ty słowach wyszła z sali i pobiegła do dormitorium. Nie chciała się z nikim widzieć ani z nikim rozmawiać. Skorpius siedział jeszcze w sali myśląc nad słowami lisicy. „Ona myśli, że to jakiś zakład”. – Pomyślał blondyn. Nagle przyszedł Dan.
- Gdzie Rose.
- Wyszła. Umyliśmy już słońce.
- Dobrze widzimy się jutro o tej samej porze. – Skorpius wyszedł z sali nadal trzymając się za policzek i skierował się w stronę dormitorium. Był wściekły nie wiedział na co ani na kogo. Po prostu był.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz