poniedziałek, 24 czerwca 2013

12. Złap mnie za rękę.

Skorpius stał pod Wielką Salą czekając na Rose . Była już spóźniona pół godziny.
- A podobno Gryffoni są punktualni. – Powiedział pod nosem Skorpius. Rose była mocnym wyjątkiem tego. Spóźniała się często.  W oddali zobaczył sylwetkę dziewczyny. Od razu poznał, ze to Lisica po jej „płonącym” kolorze włosów.
- Spóźniłaś się.
- Wiem.
- Żadnych wytłumaczeń??
- Niby kim dla mnie jesteś, ze mam ci się tłumaczyć?!
- Lisica wstała lewą nogą??
- Nie. To ty jesteś taki irytujący. – Blondyn wiedział, że Rose ma zły humor i że to będzie długi dzień, ciężki dzień.  – Idziemy czy będziemy tu stać jak kołki?!
- Idziemy.  – poszli w stronę Wyjścia z zamku. Po drodze nie uniknęli ciekawskich spojrzeń i komentarzy typu „ Oni są parą?!”. Rose dobrze wiedziała jak to musi wyglądać. Ona i Skorpius nienawidzili się jeszcze przed pójściem do Hogwartu. Tutaj dopiero ich nienawiść rozkwitła i stali się wrogami numer jeden. Taki widok był zdecydowanie nie codzienny. Po sprawdzeniu listy przez McGonagall uczniowie ruszyli do Hogsmeade.

*********

Drzwi do skrzydła szpitalnego lekko się uchyliły. An usłyszała tylko cichy szept „Poszła”
- Tak poszła. – Do jej łóżka podszedł James. – Masz towar??
- Tak. – James wyciągnął ręce do dziewczyny. Trzymał w nich coś zapakowanego w serwetki. An wzięła „paczkę” od Pottera i powoli odsłoniła. Były tam tosty z dżemem.
- Potter nie sądziłam, że to powiem, ale kocham cię. – An uśmiechnęła się. – Mam już dosyć tej jej owsianki i miksowanych obiadów. – Blondynka zaczęła zajadać się tostami.
- Spróbuje p obiedzie przynieść ci coś normalnego do jedzenia.
- Dziękuję. A teraz idź bo spóźnisz się do Hogsmeade.
- Nie idę.
- Jak to??
- Nie mam z kim. Posiedzę tu z tobą. Wiesz mam do napisania esej z transmutacji.
-Jak mi przykro. Muszę odpoczywać. – On uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak mi się odwdzięczasz za śniadanie??
- Powiedziałam coś o tobie miłego. Wystarczy na dzisiaj „Dnia dobroci dla Jamesa”. – Pokazał jej język, na co Anabelle nie była dłużna. – Cały dzień masz zamiar mnie tu męczyć??
- Tak. A Rose gdzie??
- Poszła do Hogsmeade.
- Z kim?? Lucasem??
- Nie.
- To z kim?!
- Nie unoś się bo ci nic nie powiem. Z Malfoyem.
- Że co?! – James gwałtownie wstał i ruszył w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?!! James!!
- Co to za hałasy?? – Z gabinetu wyszła pielęgniarka.
- Nic. – An okryła się kołdrą i udawała, że zasypia.

*********

- Gdzie chcesz teraz iść??
- Chodźmy na łąkę odpocząć.
- Ok. – Poszli kilka kroków, gdy podbiegł do nich zdyszany James i złapał Rose za rękę.
- Co ty tu robisz z tym dupkiem?!
- James!! Puść mnie!!
- Potter nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
- Siedź cicho Malfoy. Po co ją zapraszasz do Hogsmeade?!
- James!!
- Nie ja ją, tylko ona mnie.
- Myślisz, że ci uwierzę?!
- Ale to prawda!
- Co?!
- Ja go zaprosiłam!
- Postradałaś rozum?! Masz z nim nie gadać! Idziemy do Hogwartu – Wziął Rose za rękę i pociągnął w swoją stronę.
- Nie! Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie jesteś moim ojcem!
- Ale mam cię pilnować!
- Mam 16 lat!! Ty idziesz ze mną. – Wzięła Skorpiusa za rękę. – A ty. – Zwróciła się do Pottera. – Idziesz w przeciwną stronę.
- Nie.  – Rose stanęła blisko niego i niebezpiecznie zwęziła wzrok.
- Nie denerwuj mnie nawet. – Pociągnęła blondyna w stronę łąki. „Nie mam zamiaru marnować reszty dnia na tę smarkule”  pomyślał James i korzystając  z okazji poszedł do Miodowego królestwa.
- Malfoy to jest ciężkie, poniósł być trochę.
- Poszedłem z tobą nie po to by być twoim tragarzem.
- Ale z ciebie dżentelmen…
- Jestem Malfoy i jestem dżentelmenem. – Dokładnie podkreślił swoje nazwisko.
- Jestem Weasley. – Zaczęła go przedrzeźniać. – I nie zauważyłam tego… - Powiedziała żartobliwie. Malfoy zauważył, że dla tak małej Gryffonki taka torba to naprawdę ciężar, nie to co dla niego.
- Daj tę torbę. – Wziął od niej i zarzucił na ramię. Rose miała zdziwioną minę.
- Lucas idzie.
- Złap mnie za rękę.
- Co?! – Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdy blondyn złapał ją za rękę. Czuła się nie swoją idąc przez ulicę Hogsmeade i trzymając za rękę swojego wroga. Malfoy potrząsł lekko jej ręką i uśmiechnął się tym samym pokazując jej, że ma przynajmniej udawać, że się dobrze bawi. Rose wymusiła uśmiech. Lucas przeszedł obok nich obojętnie. Nie spojrzał nawet w stronę swojej dziewczyny. Tak jakby jej nie widział, albo nie chciał widzieć.  Rose szybko uśmiech zszedł z twarzy i posmutniała.
- Co to za mina??
- Nic. Żadna. – Rose znowu wymusiła uśmiech.
- Naprawdę tak ci na nim zależy?? – Powiedział to z ironią czego szybko pożałował.
- A co ty możesz o tym wiedzieć?! Muszę już iść. Chciała bym powiedzieć, że świetnie się bawiłam, ale nie będę kłamać. – Szybkim ruchem wzięła od niego torbę i poszła szybciej do przodu. Z ruchów jej rąk Skorpius wywnioskował, że wycierała łzy. „Ona naprawdę go kocha” pomyślał i poszedł wolnym krokiem do przodu. 

niedziela, 2 czerwca 2013

11. Cóż za inteligentny romantyk mógł to napisać??

Rose biegała po całym zamku jak wariatka. Starała się wszystkich wymijać lecz nie zawsze jej się to udawało, to jednak ją nie zatrzymywało. Biegła dalej rzucając tylko krótkie „Sorry”. Nikt nie wiedział gdzie czerwono-włosa piękność biegnie. W końcu zdyszana i zrezygnowana stanęła.
- Gdzie tak biegasz rudzielcu?!
- Malfoy! Szukałam cię. – Blondyn mocno się zdziwił.
- Mnie??
- Pójdziesz ze mną do Hogsmead??
- Ja z tobą?! Lecz się.
- No proszę. – Rose zrobiła minę podobną do kota ze shreka.
- Po co?!
- Bo chce.
- Czemu chcesz??
- Potrzebuje…
- Jak mi powiesz czemu, nie zależnie od powodu, pójdę z tobą.
- Chce żeby Lucas był zazdrosny. Zadowolony?
- Pójdę z tobą pod jednym warunkiem.
- Jakim?!
- Na olimpiadzie przegracie mecz z Ślizgonami.
- A co chcesz się dowartościować??
- Potrzebuje by Ślizgoni wygrali. Jasne?
- Wiesz dobrze, że nie muszę się zgadzać na twoje warunki.
- A to niby czemu??
- Bo nie jesteś jedynym chłopakiem w Hogwarcie.
- Jestem jedynym, który tak bardzo wkurzy Lucasa i sprawi, że będzie ostro zazdrosny. – Ruda po dłuższym namyśle głęboko odetchnęła.
- Nie zgadzam się.
- Ujmę to inaczej, albo pójdziemy razem do Hogsmead i przegracie mecz, albo ktoś małą Potterówne bardzo skrzywdzi.
- Nie tkniesz Lilly. James ci na to nie pozwoli.
- Czyżby?? Jak na razie zauważyłem, że James troszczy się tylko o swoją kuzyneczkę.
- Zgoda, ale tylko zbliż się do Lilly, a zobaczysz co to znaczy wkurzyć lisice. – Skorpius wyciągnął do Rose rękę. Ruda głęboko odetchnęła i uścisnęła jego dłoń.
- O 10:00 pod Wielką Salą. Nie spóźnij się
- O 11:00 pod Wielką Salą i lepiej się nie spóźnij. – Rose zwinie wyminęła blondyna i poszła w swoją stronę.

**********

An spała w dormitorium, po chwili do okna zaczęła stukać mała sowa.
- Idź sobie, nie otworze ci!! – Sówka zaczęła mocniej pukać i piszczeć. – Co za małe stworzenie szatana. – An wstała i otworzyła jej okno, odwiązała list i niemalże wepchnęła jej ciastko do dzióbka. – Udław się!! – Zamknęła okno i usiadła na swoim łóżku, by odczytać list.

„Anabelle pójdziesz ze mną jutro do Hogsmead?? Jeżeli tak to o 12:00 pod portretem Grubej Damy.”

- Jak baranie mam, gdzie kol wiek z tobą iść skoro nie wiem kim jesteś?!!
- Do mnie mówisz?? – Do pokoju wpadła wściekła Rose.
- Ty pierwsza. – Powiedziały na raz do siebie przyjaciółki.
- Musze iść z Malfoyem do Hogsmead, a do tego przegrać mecz na olimpiadzie z Ślizgonami.
- Myślisz, że naprawdę zrobi coś Lilly??
- Nie wiem, wole nie ryzykować. Zaraz, skąd ty to wiesz??
- Nie wiem. Po co idziesz z Malfoyem do Hogsmead??
- Żeby Lucas był zazdrosny. A tobie co??
- Małe stworzenie szatana mnie obudziło przynosząc beznadziejny list. – An podała kartkę rudej.
- Uuu… Anabelle idzie na randkę z tajemniczym wielbicielem??
- Nigdzie nie idę, a jak to pedofil?? Jestem za młoda i za ładna, by zginąć!
- Wybacz nie pomogę ci mam tortury z tlenionym szympansem. Ani trochę nie jesteś ciekawa kto to jest??
- Jestem! I wiesz co? Pójdę z nim, chociażby tylko dla tego, że nie mam z kim iść, a tak źle przecież nie może być. Nie?
- Raczej nie. Najgorszy i tak idzie ze mną…
- Jak już z nim idziesz wykorzystaj go. – Ruda uśmiechnęła się szyderczo. Nagle An gwałtownie złapała się za głowę.
- Nic ci nie jest??
- Strasznie boli mnie głowa.
- Chodź do Pomfrey. – Rose złapała przyjaciółkę pod ramię i poszły do Skrzydła Szpitalnego.

*************

- To co stary idziemy jutro do Hogsmead??
- Nie mogę.
- Czemu??
- Idę z Rose.
- Nie gadaj. Zaprosiłeś ją??
- Nie, to ona mnie zaprosiła.
- Może lisica leci na ciebie.
- Nie, chce po prostu żeby Lucas był o nią zazdrosny. Z resztą nie ważne jaki powód, ważne, że dzięki niej Lilly pójdzie ze mną na bal.
- Poszedłeś z nią pod warunkiem, że przegra mecz??
- Tak.
- Ty romantyku.
- A właśnie widziałeś Kendre?? Mam do niej sprawę.
- Kręciła się ostatnio na błoniach.
- Pójdę jej poszukać.

*******

- Co z nią będzie. – Pytała zmartwiona Rose
- Nic jej nie będzie Rose. Jest bardzo osłabiona i musi dużo odpoczywać.
- Ile?!– Krzyknęła An.
- 3 dni u mnie poleżysz, a potem się zobaczy.
- 3 dni!! A co z pójściem do Hogsmead?!
- Zdrowie jest najważniejsze.
- Ważne, ale nie najważniejsze!!
- Raz jak nie pójdziesz do Hogsmead nic ci się nie stanie.
- Pani nie wie co mówi!
- Masz odpoczywać koniec i kropka! – Starsza kobieta poszła do swojego gabinetu. Gdy tylko zamknęła drzwi An zaczęła ją wyklinać.
- Wow! Nigdy nie słyszałam żebyś się wyraziła tak o jakiej kol wiek starszej osobie, pomijając Jamesa.
- Rose i jak ja się dowiem kto chciał mnie zaprosić??
- Na pewno tak szybko nie zrezygnuje i jeszcze będzie chciał się spotkać.
- Pewnie tak. Idź już zanim ta stara ropucha cię wygoni. – Rose przytuliła się do przyjaciółki.
- Jutro po śniadaniu przyjdę. Zdrowiej.
- Ok. Papa. – Gdy przyjaciółka wyszła An od razu poszła spać. Rose poszła do dormitorium, umyła się, przebrała w pidżamę rozczesała włosy i poszła spać. Rano Anabelle czuła się jak nowo narodzona.
- Jak już wstałaś, przyniosę ci śniadanie, a potem leki.
- Czuje się już dobrze. Mogę iść do Hogsmead??
- Nie.
- Czemu?!
- Bo masz odpoczywać.
- Niszczy mi pani dzieciństwo!! Muszę jeszcze wybrać sukienkę na bal!
- Jak nie zaczniesz odpoczywać to i na bal cię nie puszczę.
- Nie odważy się pani!
- Założymy się?? – Po tych słowach pielęgniarka dała An miskę owsianki i poszła do swojego pokoiku po leki.
- Fu, nie zjem tego.- Blondynka podeszła do doniczki stojącej na parapecie, łyżką rozkopała trochę ziemie i wlała tam zawartość miski. Przyklepała ziemią i szybko wróciła do łóżka. Sięgnęła z kieszeni po telefon i napisała sms do Rose. Zrezygnowana położyła się i wtedy zobaczyła, że na stoliczku obok jej łóżka leży koperta. Otworzyła ją i szybko przeczytała zawartość.

„ Jak wrócisz do zdrowia daj znać”



Ani na kopercie, ani na liście nie było nic więcej napisane.
- Cóż za inteligentny romantyk mógł to napisać?? – Powiedziała do siebie pod nosem. Usłyszała, że drzwi od pokoju Pomfrey się otwierają. Szybko schowała list pod kołdrę i udawała, że śpi by nie brać leków. Nie wiedziała kiedy naprawdę zasnęła.