Skorpius stał pod Wielką Salą czekając na Rose . Była już
spóźniona pół godziny.
- A podobno Gryffoni są punktualni. – Powiedział pod nosem Skorpius. Rose była mocnym wyjątkiem tego. Spóźniała się często. W oddali zobaczył sylwetkę dziewczyny. Od razu poznał, ze to Lisica po jej „płonącym” kolorze włosów.
- Spóźniłaś się.
- Wiem.
- Żadnych wytłumaczeń??
- Niby kim dla mnie jesteś, ze mam ci się tłumaczyć?!
- Lisica wstała lewą nogą??
- Nie. To ty jesteś taki irytujący. – Blondyn wiedział, że Rose ma zły humor i że to będzie długi dzień, ciężki dzień. – Idziemy czy będziemy tu stać jak kołki?!
- Idziemy. – poszli w stronę Wyjścia z zamku. Po drodze nie uniknęli ciekawskich spojrzeń i komentarzy typu „ Oni są parą?!”. Rose dobrze wiedziała jak to musi wyglądać. Ona i Skorpius nienawidzili się jeszcze przed pójściem do Hogwartu. Tutaj dopiero ich nienawiść rozkwitła i stali się wrogami numer jeden. Taki widok był zdecydowanie nie codzienny. Po sprawdzeniu listy przez McGonagall uczniowie ruszyli do Hogsmeade.
- A podobno Gryffoni są punktualni. – Powiedział pod nosem Skorpius. Rose była mocnym wyjątkiem tego. Spóźniała się często. W oddali zobaczył sylwetkę dziewczyny. Od razu poznał, ze to Lisica po jej „płonącym” kolorze włosów.
- Spóźniłaś się.
- Wiem.
- Żadnych wytłumaczeń??
- Niby kim dla mnie jesteś, ze mam ci się tłumaczyć?!
- Lisica wstała lewą nogą??
- Nie. To ty jesteś taki irytujący. – Blondyn wiedział, że Rose ma zły humor i że to będzie długi dzień, ciężki dzień. – Idziemy czy będziemy tu stać jak kołki?!
- Idziemy. – poszli w stronę Wyjścia z zamku. Po drodze nie uniknęli ciekawskich spojrzeń i komentarzy typu „ Oni są parą?!”. Rose dobrze wiedziała jak to musi wyglądać. Ona i Skorpius nienawidzili się jeszcze przed pójściem do Hogwartu. Tutaj dopiero ich nienawiść rozkwitła i stali się wrogami numer jeden. Taki widok był zdecydowanie nie codzienny. Po sprawdzeniu listy przez McGonagall uczniowie ruszyli do Hogsmeade.
*********
Drzwi do skrzydła szpitalnego lekko się uchyliły. An
usłyszała tylko cichy szept „Poszła”
- Tak poszła. – Do jej łóżka podszedł James. – Masz towar??
- Tak. – James wyciągnął ręce do dziewczyny. Trzymał w nich coś zapakowanego w serwetki. An wzięła „paczkę” od Pottera i powoli odsłoniła. Były tam tosty z dżemem.
- Potter nie sądziłam, że to powiem, ale kocham cię. – An uśmiechnęła się. – Mam już dosyć tej jej owsianki i miksowanych obiadów. – Blondynka zaczęła zajadać się tostami.
- Spróbuje p obiedzie przynieść ci coś normalnego do jedzenia.
- Dziękuję. A teraz idź bo spóźnisz się do Hogsmeade.
- Nie idę.
- Jak to??
- Nie mam z kim. Posiedzę tu z tobą. Wiesz mam do napisania esej z transmutacji.
-Jak mi przykro. Muszę odpoczywać. – On uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak mi się odwdzięczasz za śniadanie??
- Powiedziałam coś o tobie miłego. Wystarczy na dzisiaj „Dnia dobroci dla Jamesa”. – Pokazał jej język, na co Anabelle nie była dłużna. – Cały dzień masz zamiar mnie tu męczyć??
- Tak. A Rose gdzie??
- Poszła do Hogsmeade.
- Z kim?? Lucasem??
- Nie.
- To z kim?!
- Nie unoś się bo ci nic nie powiem. Z Malfoyem.
- Że co?! – James gwałtownie wstał i ruszył w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?!! James!!
- Co to za hałasy?? – Z gabinetu wyszła pielęgniarka.
- Nic. – An okryła się kołdrą i udawała, że zasypia.
*********
- Tak poszła. – Do jej łóżka podszedł James. – Masz towar??
- Tak. – James wyciągnął ręce do dziewczyny. Trzymał w nich coś zapakowanego w serwetki. An wzięła „paczkę” od Pottera i powoli odsłoniła. Były tam tosty z dżemem.
- Potter nie sądziłam, że to powiem, ale kocham cię. – An uśmiechnęła się. – Mam już dosyć tej jej owsianki i miksowanych obiadów. – Blondynka zaczęła zajadać się tostami.
- Spróbuje p obiedzie przynieść ci coś normalnego do jedzenia.
- Dziękuję. A teraz idź bo spóźnisz się do Hogsmeade.
- Nie idę.
- Jak to??
- Nie mam z kim. Posiedzę tu z tobą. Wiesz mam do napisania esej z transmutacji.
-Jak mi przykro. Muszę odpoczywać. – On uśmiechnęła się zadziornie.
- Tak mi się odwdzięczasz za śniadanie??
- Powiedziałam coś o tobie miłego. Wystarczy na dzisiaj „Dnia dobroci dla Jamesa”. – Pokazał jej język, na co Anabelle nie była dłużna. – Cały dzień masz zamiar mnie tu męczyć??
- Tak. A Rose gdzie??
- Poszła do Hogsmeade.
- Z kim?? Lucasem??
- Nie.
- To z kim?!
- Nie unoś się bo ci nic nie powiem. Z Malfoyem.
- Że co?! – James gwałtownie wstał i ruszył w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz?!! James!!
- Co to za hałasy?? – Z gabinetu wyszła pielęgniarka.
- Nic. – An okryła się kołdrą i udawała, że zasypia.
*********
- Gdzie chcesz teraz iść??
- Chodźmy na łąkę odpocząć.
- Ok. – Poszli kilka kroków, gdy podbiegł do nich zdyszany James i złapał Rose za rękę.
- Co ty tu robisz z tym dupkiem?!
- James!! Puść mnie!!
- Potter nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
- Siedź cicho Malfoy. Po co ją zapraszasz do Hogsmeade?!
- James!!
- Nie ja ją, tylko ona mnie.
- Myślisz, że ci uwierzę?!
- Ale to prawda!
- Co?!
- Ja go zaprosiłam!
- Postradałaś rozum?! Masz z nim nie gadać! Idziemy do Hogwartu – Wziął Rose za rękę i pociągnął w swoją stronę.
- Nie! Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie jesteś moim ojcem!
- Ale mam cię pilnować!
- Mam 16 lat!! Ty idziesz ze mną. – Wzięła Skorpiusa za rękę. – A ty. – Zwróciła się do Pottera. – Idziesz w przeciwną stronę.
- Nie. – Rose stanęła blisko niego i niebezpiecznie zwęziła wzrok.
- Nie denerwuj mnie nawet. – Pociągnęła blondyna w stronę łąki. „Nie mam zamiaru marnować reszty dnia na tę smarkule” pomyślał James i korzystając z okazji poszedł do Miodowego królestwa.
- Malfoy to jest ciężkie, poniósł być trochę.
- Poszedłem z tobą nie po to by być twoim tragarzem.
- Ale z ciebie dżentelmen…
- Jestem Malfoy i jestem dżentelmenem. – Dokładnie podkreślił swoje nazwisko.
- Jestem Weasley. – Zaczęła go przedrzeźniać. – I nie zauważyłam tego… - Powiedziała żartobliwie. Malfoy zauważył, że dla tak małej Gryffonki taka torba to naprawdę ciężar, nie to co dla niego.
- Daj tę torbę. – Wziął od niej i zarzucił na ramię. Rose miała zdziwioną minę.
- Lucas idzie.
- Złap mnie za rękę.
- Co?! – Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdy blondyn złapał ją za rękę. Czuła się nie swoją idąc przez ulicę Hogsmeade i trzymając za rękę swojego wroga. Malfoy potrząsł lekko jej ręką i uśmiechnął się tym samym pokazując jej, że ma przynajmniej udawać, że się dobrze bawi. Rose wymusiła uśmiech. Lucas przeszedł obok nich obojętnie. Nie spojrzał nawet w stronę swojej dziewczyny. Tak jakby jej nie widział, albo nie chciał widzieć. Rose szybko uśmiech zszedł z twarzy i posmutniała.
- Co to za mina??
- Nic. Żadna. – Rose znowu wymusiła uśmiech.
- Naprawdę tak ci na nim zależy?? – Powiedział to z ironią czego szybko pożałował.
- A co ty możesz o tym wiedzieć?! Muszę już iść. Chciała bym powiedzieć, że świetnie się bawiłam, ale nie będę kłamać. – Szybkim ruchem wzięła od niego torbę i poszła szybciej do przodu. Z ruchów jej rąk Skorpius wywnioskował, że wycierała łzy. „Ona naprawdę go kocha” pomyślał i poszedł wolnym krokiem do przodu.
- Chodźmy na łąkę odpocząć.
- Ok. – Poszli kilka kroków, gdy podbiegł do nich zdyszany James i złapał Rose za rękę.
- Co ty tu robisz z tym dupkiem?!
- James!! Puść mnie!!
- Potter nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.
- Siedź cicho Malfoy. Po co ją zapraszasz do Hogsmeade?!
- James!!
- Nie ja ją, tylko ona mnie.
- Myślisz, że ci uwierzę?!
- Ale to prawda!
- Co?!
- Ja go zaprosiłam!
- Postradałaś rozum?! Masz z nim nie gadać! Idziemy do Hogwartu – Wziął Rose za rękę i pociągnął w swoją stronę.
- Nie! Nie będziesz mi mówił co mam robić! Nie jesteś moim ojcem!
- Ale mam cię pilnować!
- Mam 16 lat!! Ty idziesz ze mną. – Wzięła Skorpiusa za rękę. – A ty. – Zwróciła się do Pottera. – Idziesz w przeciwną stronę.
- Nie. – Rose stanęła blisko niego i niebezpiecznie zwęziła wzrok.
- Nie denerwuj mnie nawet. – Pociągnęła blondyna w stronę łąki. „Nie mam zamiaru marnować reszty dnia na tę smarkule” pomyślał James i korzystając z okazji poszedł do Miodowego królestwa.
- Malfoy to jest ciężkie, poniósł być trochę.
- Poszedłem z tobą nie po to by być twoim tragarzem.
- Ale z ciebie dżentelmen…
- Jestem Malfoy i jestem dżentelmenem. – Dokładnie podkreślił swoje nazwisko.
- Jestem Weasley. – Zaczęła go przedrzeźniać. – I nie zauważyłam tego… - Powiedziała żartobliwie. Malfoy zauważył, że dla tak małej Gryffonki taka torba to naprawdę ciężar, nie to co dla niego.
- Daj tę torbę. – Wziął od niej i zarzucił na ramię. Rose miała zdziwioną minę.
- Lucas idzie.
- Złap mnie za rękę.
- Co?! – Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, gdy blondyn złapał ją za rękę. Czuła się nie swoją idąc przez ulicę Hogsmeade i trzymając za rękę swojego wroga. Malfoy potrząsł lekko jej ręką i uśmiechnął się tym samym pokazując jej, że ma przynajmniej udawać, że się dobrze bawi. Rose wymusiła uśmiech. Lucas przeszedł obok nich obojętnie. Nie spojrzał nawet w stronę swojej dziewczyny. Tak jakby jej nie widział, albo nie chciał widzieć. Rose szybko uśmiech zszedł z twarzy i posmutniała.
- Co to za mina??
- Nic. Żadna. – Rose znowu wymusiła uśmiech.
- Naprawdę tak ci na nim zależy?? – Powiedział to z ironią czego szybko pożałował.
- A co ty możesz o tym wiedzieć?! Muszę już iść. Chciała bym powiedzieć, że świetnie się bawiłam, ale nie będę kłamać. – Szybkim ruchem wzięła od niego torbę i poszła szybciej do przodu. Z ruchów jej rąk Skorpius wywnioskował, że wycierała łzy. „Ona naprawdę go kocha” pomyślał i poszedł wolnym krokiem do przodu.