piątek, 17 maja 2013

10. Szkoda Malfoy, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.



Rose i James punktualnie poszli na boisko do Quiddicha. Gdy byli niedaleko usłyszeli krzyki. Szybko pobiegli w tamtą stronę.
- Malfoy co ty tu robisz?? – Rose zaczęła wrzeszczeć na Skorpius'a.
- Jak nie wiesz rudzielcu to my zarezerwowaliśmy sobie boisko.
- Kup sobie okulary tleniony szympansie, tu jest wyraźnie napisane „Sobota, godzina 15:00 – Gryffindor trening. – Rose zaczęła wymachiwać mu kartką przed twarzą.
- Wyjdziesz sam czy może ci pomóc Malfoy??
- Policzymy się później Potter. – Wysłał jeszcze tylko ostrzegawcze spojrzenie do Rose i poszedł.
- Dobra, nabory do drużyny.
- Potrzebujemy jednego pałkarza i jednego obrońcę.
- Wskakujcie na miotły i zobaczymy jak sobie poradzicie. – Po godzinie treningu Rose i James zeszli na ziemie przedyskutować kogo wybrać.
- Ok, mamy wyniki.
- Naszym pałkarzem zostaje Adams Dord, a obrońcą Julie Fils. Gratulację.
- Jutro o 9:00 trening. Nie spóźnijcie się. – Ruda pożegnała się z James’em i pobiegła szukać Lucasa.
- Hej An.
- Hej.
- Widziałaś Lucasa??
- Tak na drugim piętrze jest. Akurat tam idę. – Dziewczyny szły razem w pewnym momencie An skręciła. Rose poszła dwa kroki dalej i zobaczyła Lucasa i Sashe. Szybko pobiegła do An.
- Chodź szybko. No szybciej.
- O co ci chodzi? – Stanęły za rogiem i przyglądały się temu zdarzeniu.
- O czym oni gadają??
- Zaprasza ją jutro o 9:00 do Hogsmead.
-Skąd wiesz??
- Usłyszałam jak mówił. Ty nie??
- Nie… mniejsza o to. Jakim prawem on idzie z nią do Hogsmead?! Miałaś racje, on kręci z Sashą.
- Przykro mi.
- A mi nie. Pozna wściekłą lisice i pożałuję tego szybciej niż myślisz…
- O nie… Zazdrosna Rose… To się nie skończy dobrze. Ruda gdzie idziesz?!
- Muszę coś załatwić… Spotkamy się później!!
- Nie zrób głupoty… - Powiedziała An pod nosem. Nagle zakręciło jej się w głowie i przykucnęła przy ścianie.
- An nic ci nie jest??
- James. Nie tylko zakręciło mi się w głowie. Już mi lepiej. – Potter pomógł wstać Annabelle. – Dziękuję.
- Nie ma za co. Taka moja rola twojego bohatera  - James uśmiechnął się uwodzicielsko do An.
- Spadaj Potter. – An uśmiechnęła się do niego. Po chwili minęła go i poszła w stronę biblioteki.

******


- Lilly słoneczko ty moje. Jak dobrze cię widzieć.
- Szkoda Malfoy, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.
- Jak ja kocham twoje poczucie humoru.
- Czego chcesz??
- Czy muszę czegoś chcieć, by zagadać do mojej ulubionej Potter'ówny??
- W takim razie już pójdę.
- Czekaj. – Skorpius złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę. Ich twarze dzieliła odległość 16 kartkowego zeszytu. Lilly po chwili ocknęła się i odsunęła od Malfoya.
- Co chcesz??
- Pójdziesz ze mną na bal??
- Ja? Z tobą? Walnąłeś się w głowę??
- Tak ty ze mną. Nie, nie walnąłem się w głowę. Bardzo chcę iść z tobą na bal.
- Idź lepiej do skrzydła szpitalnego.
- Chce iść z tobą na bal. Towarzyszyć ci w tańcu. Objąć w tali i…
- Zabieraj tą małpią mordę.
- No proszę chodź ze mną.
- Hmmm… - W głowie Lilly zaczął się tworzyć pewien plan. – Ok.
- Tak. – Ucieszył się Skorpius.
- Pod jednym warunkiem.
- Co!? – Malfoy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Niedługo jest olimpiada.
- Tak i???
- Musicie wygrać mecz z Gryfonami.
- Co?!
- Tak właśnie.
- Wiesz, że nie mogę grać na olimpiadzie w drużynie??
- A to niby czemu??
- Nic, bójka i tyle.
- To postaraj się żeby twoja drużyna wygrała. - Lilly uśmiechnęła się szyderczo. - Powodzenia słońce. – Powiedziała to przesadnie akcentując ostatnie słowo. 

piątek, 10 maja 2013

9. Co ty z nim robiłaś??



- Idzie Lucas. Schowaj się.
- Ok.
- Hej Rosie. – Lucas podszedł do rudej i pocałował ją. – Gdzie An??
- Co cię to?? – Rose spojrzała na niego pytająco.
- Nic. Widziałem jak wychodzisz z nią z Wielkiej Sali, to się dziwie czemu nie ma jej z tobą.
- Poszła… na chwilę… eee… do dormitorium. Tak poszła na chwilę do dormitorium… po ten… tego… książkę… poszła po książkę. – Ruda jąkała się, ale wybrnęła z tej sytuacji. – To co tam u Sashy??
- Od kiedy interesuje cię Sasha??
- Od kiedy jest twoją znajomą. Ty się An też interesujesz. – „ ta rozmowa zmierza w złym kierunku” Pomyślała ruda. – Dowiedziałeś się może co z Jamesem.
- Yyy… nie… nic nie wiem. – Lucas zaczął się jąkać.
- Jesteś pewien?? – Rose spojrzała na niego ostrzegawczo.
- Tak, jestem. Gdzie byłaś wczoraj wieczorem??
- Z An, siedziałyśmy w pokoju. – Ich rozmowa podchodziła pod przesłuchanie,  była drętwa i męcząca. – Spotkałeś się może ostatnio z Sashą?? – Cisza. – Halo!! Słyszysz mnie?!
- Tak, tak. – Chłopak wyrwał się z zamyślenia.
- Tak słyszysz, czy tak spotkałeś się.
- Tak słyszę nie, nie spotkałem się. O co ci chodzi??
- Mi? O nic. Tak pytam.
- A ty spotkałaś się ostatnio ze Skorpiusem??
- Tak. – Lucas szeroko otworzył oczy i prawie otworzył buzie ze zdziwienia.
- No co tak patrzysz, jestem szczera i tyle.
- Co ty z nim robiłaś??
- Myłam mars.
- Że co?! – Ruda roześmiała się.
- Miałam z nim szlaban u nauczyciela od astronomii, musimy myć układ słoneczny.
- Aaa… wiesz co muszę już lecieć, zobaczymy się później papa. – Pocałował rudą w policzek i poszedł przed siebie. Rose przeszła kawałek, po chwili dobiegła do niej Anabelle.
- I jak??
- Ciężko było co kol wiek wyczuć, jak by mnie blokował, ale trochę udało mi się.
- Opowiadaj.
- Nie jestem pewna co do Jamesa, nie wyczułam go, ale z Sashom kłamał. Jak nic spotkał się z nią i to nawet nie raz.
- Nie przyznał mi się.
- Rose wiadomo, że nie powie ci wprost, że się spotyka z inną za twoimi plecami. I był nieźle zdziwiony, ale nie zazdrosny o Skorpiusa.
- Co??
- Nie był zazdrosny, po prostu zaskoczyłaś go, że się z nim spotkałaś.
- Dobrze wiedzieć… - Rose wpatrywała się w przestrzeń przed nią.
- Boże ty naprawdę przestajesz umieć kłamać , albo to ci chłopcy tak na ciebie działają.
- Nie byłam przygotowana na pytanie gdzie jesteś.
- Co go to obchodzi. – Ruda wzruszyła ramionami. – Lecę umówiłam się z Albusem.
- Ok... – Chwila na przemyślenie 3,2,1 – Z kim?!?
- Przestań się tak drzeć lisica, nie musi cię słyszeć cały Hogwart. – Blondyn uśmiechnął się do niej uwodzicielsko.
- Co cię to obchodzi Malfoy. – Rose miała lekką irytacje w głosie.
- Co nasz rudzielec tu robi bez swojego chłoptasia??
- Blondynek zazdrosny??
- O ciebie??
- Nie, o Lucasa.
- Zabawne. Oj, mój dzienny limit na bycie miłym dla ciebie właśnie się skończył, idę.
- Jak ty byłeś teraz dla mnie miły, to ja jestem święta.
- Uwierz mi, że byłem.
- Ty nie jesteś dla nikogo nigdy miły Malfoy. – Krzyknęła za nim i poszła przed siebie. Rose nie mogła nikogo znaleźć. (Lilly szukała Jamesa, który był ze swoim fanklubem nastolatek gdzieś ukryty, Albus był z An z nie wyjaśnionych powodów, Lucas gdzieś zniknął.) przechadzała się samotnie po zamku. Gdy zakręcała zobaczyła Skorpiusa, szybko schowała się za ścianą. Rozmawiał on z pierwszoklasistką ze Slytherinu.
- Hej mała co się stało?? Czemu płaczesz??
- Bo… bo… wywaliłam się…. – Mała mówiła przez łzy.
- Chodź nie płacz pójdziemy do skrzydła szpitalnego i nie będzie cię boleć. – Skorpius wziął małą na ręce i skierował się do skrzydła szpitalnego. Rose była zdumiona zachowaniem blondyna. Był miły i opiekuńczy. Przyglądała się temu zdarzeniu z uśmiechem na twarzy. Nigdy nie pomyślała by, że zobaczy Skorpiusa w takiej sytuacji. Podobał jej się ten miły Malfoy. Poszła za nim pod drzwi do skrzydła szpitalnego. Spotkała go po drodze.
- Myliłam się. Jednak jesteś dla kogoś miły. – Rose mówiła to z uśmiechem. Nie było w tym żadnej kpiny.
- O czym ty mówisz??
- Widziałam jak pomogłeś tej małej.
- Muszę dbać o swoich.
- Miłego Malfoya nawet była bym w stanie polubić. – Po tych słowach ruda odeszła z miejsca zdarzenia i poszła prosto do pokoju.
- Dziewczyny lubią czułych i opiekuńczych facetów.
- Kendra wystraszyłaś mnie.
- Jak tam plan?
- Nie muszę nic robić. Ten Lucas sam wszystko za mnie załatwia.
- Nie o ten plan mi chodzi.
- A jaki?? 
- Z Lilly.
- Wszystko idzie jak po maśle.

******

Wszyscy Gryfoni wyszli do Pokoju Wspólnego na zebranie. Nie było jednak na nim ich opiekunki McGonagall.
- Hej cisza… proszę o cisze…
- Uciszcie się!! – Krzyknął James. – Kontynuuj An.
- Ok, mamy dla was informację. Organizujemy mini olimpiadę, będą 4 kategorię.
- Eliksiry, pojedynek, Quidich, i historia.
- Każdy dom musi wybrać po 4 zawodników
- Nabory do drużyny w Quidicha prowadzimy ja i Rose.
- Co?
- Chętni jutro o 15 na boisku. Minimalny wiek od 4 roku. – Było słychać jęki typu „no nie”
- James będzie również prowadził nabory do pojedynków. Ja i Lilly jutro po śniadaniu przesłuchamy chętnych do eliksirów w Sali od eliksirów, po obiedzie w pierwszej Sali na lewo na 2 piętrze zapraszamy chętnych do konkurencji z historii. To wszystko.
- James jutro o 15 tak??
- Tak, nie zaśpij.
- Haha… bardzo śmieszne. – James wyszczerzył do niej zęby. – An możemy na słówko??
- Jasne Rose. – Dziewczyny poszły do swojego dormitorium.
- Anabelle Drank co cię ciągnie do Albusa Severusa Pottera??
- Co?? – An parsknęła śmiechem.
- Spotkałaś się dzisiaj z nim.
- Bo mnie szukał.
- Po co?? – Rose czuła się dzisiaj już drugi raz jak na przesłuchaniu.
- Miał dla mnie informacje o olimpiadzie od McGonagall. Serio??
- Co serio??
- Że niby ja i on?? Błagam cię ruda, stać cię na lepsze podejrzenia.
- Oj spadaj. Muszę iść już na szlaban.
- Papa.

********

- Punktualna lisica. Jakieś święto??
- Nie miły Malfoy… nie to jednak nie święto. 
- Ok widzę, że już się przywitaliście to zaczynamy, dzisiaj myjecie Jowisz.  
- Dobrze. – Odpowiedzieli chórem i po chwili wzięli się do pracy.
- O co ci chodziło rudzielcu??
- Kiedy tleniony szympansie??
- Nie udawaj Lisica. Wtedy co powiedziałaś do mnie „ Miłego Malfoya była bym w stanie polubić”
- Nie rozumiesz po polsku blondasie.
- Nie rozumiem przesłania wiewióro.
- To zrozum ślimaku. – Po tych słowach rzuciła szmatkę i poszła do dormitorium. 
- O co jej chodziło?? – Powiedział pod nosem Malfoy.