Rose i James punktualnie poszli na boisko do Quiddicha. Gdy byli
niedaleko usłyszeli krzyki. Szybko pobiegli w tamtą stronę.
- Malfoy co ty tu robisz?? – Rose zaczęła wrzeszczeć na Skorpius'a.
- Jak nie wiesz rudzielcu to my zarezerwowaliśmy sobie boisko.
- Kup sobie okulary tleniony szympansie, tu jest wyraźnie napisane „Sobota, godzina 15:00 – Gryffindor trening. – Rose zaczęła wymachiwać mu kartką przed twarzą.
- Wyjdziesz sam czy może ci pomóc Malfoy??
- Policzymy się później Potter. – Wysłał jeszcze tylko ostrzegawcze spojrzenie do Rose i poszedł.
- Dobra, nabory do drużyny.
- Potrzebujemy jednego pałkarza i jednego obrońcę.
- Wskakujcie na miotły i zobaczymy jak sobie poradzicie. – Po godzinie treningu Rose i James zeszli na ziemie przedyskutować kogo wybrać.
- Ok, mamy wyniki.
- Naszym pałkarzem zostaje Adams Dord, a obrońcą Julie Fils. Gratulację.
- Jutro o 9:00 trening. Nie spóźnijcie się. – Ruda pożegnała się z James’em i pobiegła szukać Lucasa.
- Hej An.
- Hej.
- Widziałaś Lucasa??
- Tak na drugim piętrze jest. Akurat tam idę. – Dziewczyny szły razem w pewnym momencie An skręciła. Rose poszła dwa kroki dalej i zobaczyła Lucasa i Sashe. Szybko pobiegła do An.
- Chodź szybko. No szybciej.
- O co ci chodzi? – Stanęły za rogiem i przyglądały się temu zdarzeniu.
- O czym oni gadają??
- Zaprasza ją jutro o 9:00 do Hogsmead.
-Skąd wiesz??
- Usłyszałam jak mówił. Ty nie??
- Nie… mniejsza o to. Jakim prawem on idzie z nią do Hogsmead?! Miałaś racje, on kręci z Sashą.
- Przykro mi.
- A mi nie. Pozna wściekłą lisice i pożałuję tego szybciej niż myślisz…
- O nie… Zazdrosna Rose… To się nie skończy dobrze. Ruda gdzie idziesz?!
- Muszę coś załatwić… Spotkamy się później!!
- Nie zrób głupoty… - Powiedziała An pod nosem. Nagle zakręciło jej się w głowie i przykucnęła przy ścianie.
- An nic ci nie jest??
- James. Nie tylko zakręciło mi się w głowie. Już mi lepiej. – Potter pomógł wstać Annabelle. – Dziękuję.
- Nie ma za co. Taka moja rola twojego bohatera - James uśmiechnął się uwodzicielsko do An.
- Spadaj Potter. – An uśmiechnęła się do niego. Po chwili minęła go i poszła w stronę biblioteki.
******
- Malfoy co ty tu robisz?? – Rose zaczęła wrzeszczeć na Skorpius'a.
- Jak nie wiesz rudzielcu to my zarezerwowaliśmy sobie boisko.
- Kup sobie okulary tleniony szympansie, tu jest wyraźnie napisane „Sobota, godzina 15:00 – Gryffindor trening. – Rose zaczęła wymachiwać mu kartką przed twarzą.
- Wyjdziesz sam czy może ci pomóc Malfoy??
- Policzymy się później Potter. – Wysłał jeszcze tylko ostrzegawcze spojrzenie do Rose i poszedł.
- Dobra, nabory do drużyny.
- Potrzebujemy jednego pałkarza i jednego obrońcę.
- Wskakujcie na miotły i zobaczymy jak sobie poradzicie. – Po godzinie treningu Rose i James zeszli na ziemie przedyskutować kogo wybrać.
- Ok, mamy wyniki.
- Naszym pałkarzem zostaje Adams Dord, a obrońcą Julie Fils. Gratulację.
- Jutro o 9:00 trening. Nie spóźnijcie się. – Ruda pożegnała się z James’em i pobiegła szukać Lucasa.
- Hej An.
- Hej.
- Widziałaś Lucasa??
- Tak na drugim piętrze jest. Akurat tam idę. – Dziewczyny szły razem w pewnym momencie An skręciła. Rose poszła dwa kroki dalej i zobaczyła Lucasa i Sashe. Szybko pobiegła do An.
- Chodź szybko. No szybciej.
- O co ci chodzi? – Stanęły za rogiem i przyglądały się temu zdarzeniu.
- O czym oni gadają??
- Zaprasza ją jutro o 9:00 do Hogsmead.
-Skąd wiesz??
- Usłyszałam jak mówił. Ty nie??
- Nie… mniejsza o to. Jakim prawem on idzie z nią do Hogsmead?! Miałaś racje, on kręci z Sashą.
- Przykro mi.
- A mi nie. Pozna wściekłą lisice i pożałuję tego szybciej niż myślisz…
- O nie… Zazdrosna Rose… To się nie skończy dobrze. Ruda gdzie idziesz?!
- Muszę coś załatwić… Spotkamy się później!!
- Nie zrób głupoty… - Powiedziała An pod nosem. Nagle zakręciło jej się w głowie i przykucnęła przy ścianie.
- An nic ci nie jest??
- James. Nie tylko zakręciło mi się w głowie. Już mi lepiej. – Potter pomógł wstać Annabelle. – Dziękuję.
- Nie ma za co. Taka moja rola twojego bohatera - James uśmiechnął się uwodzicielsko do An.
- Spadaj Potter. – An uśmiechnęła się do niego. Po chwili minęła go i poszła w stronę biblioteki.
******
- Lilly słoneczko ty moje. Jak dobrze cię widzieć.
- Szkoda Malfoy, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.
- Jak ja kocham twoje poczucie humoru.
- Czego chcesz??
- Czy muszę czegoś chcieć, by zagadać do mojej ulubionej Potter'ówny??
- W takim razie już pójdę.
- Czekaj. – Skorpius złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę. Ich twarze dzieliła odległość 16 kartkowego zeszytu. Lilly po chwili ocknęła się i odsunęła od Malfoya.
- Co chcesz??
- Pójdziesz ze mną na bal??
- Ja? Z tobą? Walnąłeś się w głowę??
- Tak ty ze mną. Nie, nie walnąłem się w głowę. Bardzo chcę iść z tobą na bal.
- Idź lepiej do skrzydła szpitalnego.
- Chce iść z tobą na bal. Towarzyszyć ci w tańcu. Objąć w tali i…
- Zabieraj tą małpią mordę.
- No proszę chodź ze mną.
- Hmmm… - W głowie Lilly zaczął się tworzyć pewien plan. – Ok.
- Tak. – Ucieszył się Skorpius.
- Pod jednym warunkiem.
- Co!? – Malfoy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Niedługo jest olimpiada.
- Tak i???
- Musicie wygrać mecz z Gryfonami.
- Co?!
- Tak właśnie.
- Wiesz, że nie mogę grać na olimpiadzie w drużynie??
- A to niby czemu??
- Nic, bójka i tyle.
- To postaraj się żeby twoja drużyna wygrała. - Lilly uśmiechnęła się szyderczo. - Powodzenia słońce. – Powiedziała to przesadnie akcentując ostatnie słowo.
- Szkoda Malfoy, że nie mogę powiedzieć tego samego o tobie.
- Jak ja kocham twoje poczucie humoru.
- Czego chcesz??
- Czy muszę czegoś chcieć, by zagadać do mojej ulubionej Potter'ówny??
- W takim razie już pójdę.
- Czekaj. – Skorpius złapał ją za rękę i pociągnął w swoją stronę. Ich twarze dzieliła odległość 16 kartkowego zeszytu. Lilly po chwili ocknęła się i odsunęła od Malfoya.
- Co chcesz??
- Pójdziesz ze mną na bal??
- Ja? Z tobą? Walnąłeś się w głowę??
- Tak ty ze mną. Nie, nie walnąłem się w głowę. Bardzo chcę iść z tobą na bal.
- Idź lepiej do skrzydła szpitalnego.
- Chce iść z tobą na bal. Towarzyszyć ci w tańcu. Objąć w tali i…
- Zabieraj tą małpią mordę.
- No proszę chodź ze mną.
- Hmmm… - W głowie Lilly zaczął się tworzyć pewien plan. – Ok.
- Tak. – Ucieszył się Skorpius.
- Pod jednym warunkiem.
- Co!? – Malfoy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Niedługo jest olimpiada.
- Tak i???
- Musicie wygrać mecz z Gryfonami.
- Co?!
- Tak właśnie.
- Wiesz, że nie mogę grać na olimpiadzie w drużynie??
- A to niby czemu??
- Nic, bójka i tyle.
- To postaraj się żeby twoja drużyna wygrała. - Lilly uśmiechnęła się szyderczo. - Powodzenia słońce. – Powiedziała to przesadnie akcentując ostatnie słowo.