piątek, 10 maja 2013

9. Co ty z nim robiłaś??



- Idzie Lucas. Schowaj się.
- Ok.
- Hej Rosie. – Lucas podszedł do rudej i pocałował ją. – Gdzie An??
- Co cię to?? – Rose spojrzała na niego pytająco.
- Nic. Widziałem jak wychodzisz z nią z Wielkiej Sali, to się dziwie czemu nie ma jej z tobą.
- Poszła… na chwilę… eee… do dormitorium. Tak poszła na chwilę do dormitorium… po ten… tego… książkę… poszła po książkę. – Ruda jąkała się, ale wybrnęła z tej sytuacji. – To co tam u Sashy??
- Od kiedy interesuje cię Sasha??
- Od kiedy jest twoją znajomą. Ty się An też interesujesz. – „ ta rozmowa zmierza w złym kierunku” Pomyślała ruda. – Dowiedziałeś się może co z Jamesem.
- Yyy… nie… nic nie wiem. – Lucas zaczął się jąkać.
- Jesteś pewien?? – Rose spojrzała na niego ostrzegawczo.
- Tak, jestem. Gdzie byłaś wczoraj wieczorem??
- Z An, siedziałyśmy w pokoju. – Ich rozmowa podchodziła pod przesłuchanie,  była drętwa i męcząca. – Spotkałeś się może ostatnio z Sashą?? – Cisza. – Halo!! Słyszysz mnie?!
- Tak, tak. – Chłopak wyrwał się z zamyślenia.
- Tak słyszysz, czy tak spotkałeś się.
- Tak słyszę nie, nie spotkałem się. O co ci chodzi??
- Mi? O nic. Tak pytam.
- A ty spotkałaś się ostatnio ze Skorpiusem??
- Tak. – Lucas szeroko otworzył oczy i prawie otworzył buzie ze zdziwienia.
- No co tak patrzysz, jestem szczera i tyle.
- Co ty z nim robiłaś??
- Myłam mars.
- Że co?! – Ruda roześmiała się.
- Miałam z nim szlaban u nauczyciela od astronomii, musimy myć układ słoneczny.
- Aaa… wiesz co muszę już lecieć, zobaczymy się później papa. – Pocałował rudą w policzek i poszedł przed siebie. Rose przeszła kawałek, po chwili dobiegła do niej Anabelle.
- I jak??
- Ciężko było co kol wiek wyczuć, jak by mnie blokował, ale trochę udało mi się.
- Opowiadaj.
- Nie jestem pewna co do Jamesa, nie wyczułam go, ale z Sashom kłamał. Jak nic spotkał się z nią i to nawet nie raz.
- Nie przyznał mi się.
- Rose wiadomo, że nie powie ci wprost, że się spotyka z inną za twoimi plecami. I był nieźle zdziwiony, ale nie zazdrosny o Skorpiusa.
- Co??
- Nie był zazdrosny, po prostu zaskoczyłaś go, że się z nim spotkałaś.
- Dobrze wiedzieć… - Rose wpatrywała się w przestrzeń przed nią.
- Boże ty naprawdę przestajesz umieć kłamać , albo to ci chłopcy tak na ciebie działają.
- Nie byłam przygotowana na pytanie gdzie jesteś.
- Co go to obchodzi. – Ruda wzruszyła ramionami. – Lecę umówiłam się z Albusem.
- Ok... – Chwila na przemyślenie 3,2,1 – Z kim?!?
- Przestań się tak drzeć lisica, nie musi cię słyszeć cały Hogwart. – Blondyn uśmiechnął się do niej uwodzicielsko.
- Co cię to obchodzi Malfoy. – Rose miała lekką irytacje w głosie.
- Co nasz rudzielec tu robi bez swojego chłoptasia??
- Blondynek zazdrosny??
- O ciebie??
- Nie, o Lucasa.
- Zabawne. Oj, mój dzienny limit na bycie miłym dla ciebie właśnie się skończył, idę.
- Jak ty byłeś teraz dla mnie miły, to ja jestem święta.
- Uwierz mi, że byłem.
- Ty nie jesteś dla nikogo nigdy miły Malfoy. – Krzyknęła za nim i poszła przed siebie. Rose nie mogła nikogo znaleźć. (Lilly szukała Jamesa, który był ze swoim fanklubem nastolatek gdzieś ukryty, Albus był z An z nie wyjaśnionych powodów, Lucas gdzieś zniknął.) przechadzała się samotnie po zamku. Gdy zakręcała zobaczyła Skorpiusa, szybko schowała się za ścianą. Rozmawiał on z pierwszoklasistką ze Slytherinu.
- Hej mała co się stało?? Czemu płaczesz??
- Bo… bo… wywaliłam się…. – Mała mówiła przez łzy.
- Chodź nie płacz pójdziemy do skrzydła szpitalnego i nie będzie cię boleć. – Skorpius wziął małą na ręce i skierował się do skrzydła szpitalnego. Rose była zdumiona zachowaniem blondyna. Był miły i opiekuńczy. Przyglądała się temu zdarzeniu z uśmiechem na twarzy. Nigdy nie pomyślała by, że zobaczy Skorpiusa w takiej sytuacji. Podobał jej się ten miły Malfoy. Poszła za nim pod drzwi do skrzydła szpitalnego. Spotkała go po drodze.
- Myliłam się. Jednak jesteś dla kogoś miły. – Rose mówiła to z uśmiechem. Nie było w tym żadnej kpiny.
- O czym ty mówisz??
- Widziałam jak pomogłeś tej małej.
- Muszę dbać o swoich.
- Miłego Malfoya nawet była bym w stanie polubić. – Po tych słowach ruda odeszła z miejsca zdarzenia i poszła prosto do pokoju.
- Dziewczyny lubią czułych i opiekuńczych facetów.
- Kendra wystraszyłaś mnie.
- Jak tam plan?
- Nie muszę nic robić. Ten Lucas sam wszystko za mnie załatwia.
- Nie o ten plan mi chodzi.
- A jaki?? 
- Z Lilly.
- Wszystko idzie jak po maśle.

******

Wszyscy Gryfoni wyszli do Pokoju Wspólnego na zebranie. Nie było jednak na nim ich opiekunki McGonagall.
- Hej cisza… proszę o cisze…
- Uciszcie się!! – Krzyknął James. – Kontynuuj An.
- Ok, mamy dla was informację. Organizujemy mini olimpiadę, będą 4 kategorię.
- Eliksiry, pojedynek, Quidich, i historia.
- Każdy dom musi wybrać po 4 zawodników
- Nabory do drużyny w Quidicha prowadzimy ja i Rose.
- Co?
- Chętni jutro o 15 na boisku. Minimalny wiek od 4 roku. – Było słychać jęki typu „no nie”
- James będzie również prowadził nabory do pojedynków. Ja i Lilly jutro po śniadaniu przesłuchamy chętnych do eliksirów w Sali od eliksirów, po obiedzie w pierwszej Sali na lewo na 2 piętrze zapraszamy chętnych do konkurencji z historii. To wszystko.
- James jutro o 15 tak??
- Tak, nie zaśpij.
- Haha… bardzo śmieszne. – James wyszczerzył do niej zęby. – An możemy na słówko??
- Jasne Rose. – Dziewczyny poszły do swojego dormitorium.
- Anabelle Drank co cię ciągnie do Albusa Severusa Pottera??
- Co?? – An parsknęła śmiechem.
- Spotkałaś się dzisiaj z nim.
- Bo mnie szukał.
- Po co?? – Rose czuła się dzisiaj już drugi raz jak na przesłuchaniu.
- Miał dla mnie informacje o olimpiadzie od McGonagall. Serio??
- Co serio??
- Że niby ja i on?? Błagam cię ruda, stać cię na lepsze podejrzenia.
- Oj spadaj. Muszę iść już na szlaban.
- Papa.

********

- Punktualna lisica. Jakieś święto??
- Nie miły Malfoy… nie to jednak nie święto. 
- Ok widzę, że już się przywitaliście to zaczynamy, dzisiaj myjecie Jowisz.  
- Dobrze. – Odpowiedzieli chórem i po chwili wzięli się do pracy.
- O co ci chodziło rudzielcu??
- Kiedy tleniony szympansie??
- Nie udawaj Lisica. Wtedy co powiedziałaś do mnie „ Miłego Malfoya była bym w stanie polubić”
- Nie rozumiesz po polsku blondasie.
- Nie rozumiem przesłania wiewióro.
- To zrozum ślimaku. – Po tych słowach rzuciła szmatkę i poszła do dormitorium. 
- O co jej chodziło?? – Powiedział pod nosem Malfoy.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz