sobota, 27 kwietnia 2013

8. Skor... nie.



Na astronomii Rose siedziała wpatrzona w nauczyciela z zainteresowaną miną. Nie miała ochoty się z nim kłócić. Po chwili tak się zamyśliła, że nie usłyszała dzwonka.
- Rose. Pamiętasz o szlabanie??
- Tak. Dzisiaj o 19. – Ruda uśmiechnęła się i wyszła z Sali. Poszła prosto do Lucasa. Szukanie go nie zajęło jej dużo czasu. Siedział na parapecie z Jamesem i jakimiś 2 Krukonami.
- Hej Rose. – Brunet spojrzał na nią i wyszczerzył śnieżno białe zęby.
- Hej James. – Rose odwzajemniła gest. Jej uśmiech nie był jednak taki przesadny. Podeszła do Lucasa, usiadła mu na kolanach i pocałowała. Nagle przybiegła do nich zdyszana z potarganym, nie dbale związanym kucykiem Lilly.
- Widzieliście Albusa??
- Nie, a co zniknął?? – James zrobił obojętną minę, tak jakby Albus go najmniej interesował w tym momencie. Rose popatrzyła na niego surowo, po chwili spojrzała na Lilly.
- Co się stało??
- Zniknął gdzieś. Od wczoraj wieczorem nikt go nie widział, nie było go też na lekcji. – Lilly zaczęła kręcić się w kółko i denerwować.
- Ej. Nie martw się. – Ruda podeszła do niej i przytuliła.
- Dziewczyny błagam. To Albus. Wiecznie gdzieś znika. – James wstał i poszedł w głąb korytarza.
- Co go ugryzło?? – Rose spojrzała na Lucasa. Chłopak tylko wzruszył ramionami.


*****


- Albus!
- Skorpius. Coś się stało?? - Blondyn podbiegł do niego.
- Nie, ale muszę z tobą pogadać.
- Mów.
- Lilly ma chłopaka??
- Nie, a czemu pytasz?? – Spojrzał na niego pytająco.
- Czyli nie idzie z nikim na bal?? – Blondyn ciągnął dalej, nie zważając na pytanie Pottera.
- Jeszcze jakiś tydzień temu próbowałeś wyrwać Rose, a teraz już ci się znudziła więc biegniesz do Lilly?!
- To nie tak. To bardziej skomplikowane.
- Skorpius jesteś moim przyjacielem. – Blondyn spojrzał na niego z nadzieją. – Ale nie pozwolę ci wykorzystać Lilly.
- Przecież nie chce jej wykorzystać!
- To po co ci Lilly.
- Chce z nią iść na bal. Jak przyjaciel z przyjaciółką.
- Od kiedy się przyjaźnicie?? – Ciągnął dalej Albus.
- Może zaczniemy. – Skorpius zaczął mówić bardziej jadowicie.
- Skor... nie.
- Albus przyjacielu. Lilly ma swój własny rozum i sama zdecyduje z kim pójdzie na bal… - Po Tych słowach blondyn poszedł na lekcje.
- Jest zbyt mądra by z tobą pójść… - Powiedział pod nosem Potter.
- Albusie Severusie Poterze!!! Gdzieś ty był?!
- Lilly słońce, no witaj.
- Żadne słońce. W tej chwili sklep mi jedno sensowne zdanie z powodem dla którego opuszczasz lekcje.
- Gdyż Lilly byłem zmęczony, a gdy jestem zmęczony robie się zrzędliwy i właśnie dla tego nie byłem na lekcji.
- Daje ci 5 minut.
- Na co??
- Na powiedzenie mi prawdy, albo wymyślenia bardziej sensownego kłamstwa.
- Lilly Słońce. Jestem twoim starszym bratem i to ja w tej chwili się pytam czemu cię jeszcze nie ma na lekcji. Już po dzwonku. – Lilly szybko odwróciła się i pobiegła w stronę szklarni.


*****


- Ok, a więc tak jak się umawiałyśmy.
- Dobra zaczynamy jutro po śniadaniu.
- Anabelle dasz radę??
- Ruda, czy ja kiedyś nie dałam rady?? Po za tym mam prostsze zadanie od ciebie.
- Dobra. Jutro po śniadaniu.
- O czym tak gadacie panienki??
- James! Wystraszyłeś mnie. – James usiadł zadowolony z siebie pomiędzy dziewczynami.
- Nie pchaj się tak Potter!
- Anabelle zobacz czy cię nie ma za oknem. – An szybko stanęła przed Jamesem.
- Zaraz mogę ci pomóc zobaczyć czy ciebie tam nie ma. – Blondynka ze złości zacisnęła pięści. Po chwili w lampce stojącej obok nich na stoliku pękła żarówka.
- Co się stało??
- Pewnie się przepaliła. – Stwierdził nie wzruszony James. Rose wstała wzięła An pod rękę i poszły razem do dormitorium.
- Rose co to było??
- Nie mam pojęcia. Może James ma racje, może tylko żarówka się przepaliła.
- Od kiedy Potter ma rację?!
- Nie wiem, Ok!
- Bez nerwów. Masz rację. Przesadzam.  
- Myślisz, że słyszał o czym mówimy??
- Tak mi się wydaje. Wyciągnę to od niego.
- Jak??
- Po dobroci, albo siłą. – An szybko wstała i zeszła do pokoju wspólnego.
- James kochanie.
- Co chcesz An??
- Uświadomiłam sobie, że rzadko rozmawiamy…
- My nigdy nie rozmawiamy. – Wtrącił James.
- Zamknij się i daj mi dokończyć… to znaczy nie przerywaj mi proszę – Ostatnie słowo wypowiedziała przez zęby. – Jak już mówiłam, czas to zmienić porozmawiajmy.
- Dobra, ale schowaj różdżkę. – An powoli wsunęła z powrotem różdżkę do kieszeni. – Teraz możemy rozmawiać. – Złapał An za rękę i dalej zaczął mówić. – O czym chcesz pogadać??
- Powiedź mi proszę, szczerze, czy słyszałeś coś z mojej i Rose rozmowy.
- Tak.
- Co słyszałeś??
- Tylko tyle, że jesteście umówione jutro po śniadaniu. – Anabelle wyrwała swoją rękę z jego uścisku i kontynuowała.
- Coś jeszcze??
- Co??
- Spytałam czy coś jeszcze słyszałeś.
- Słyszałem kiedy?? Nic ci nie powiem. – James wstał i poszedł do dormitorium.
- O co chodzi? – Powiedziała pod nosem An.
- I jak?? – Przybiegła szczęśliwa Rose. – Powiedź, że ci się udało.- An uśmiechnęła się.
- Tak. Słyszał tylko tyle, że jutro po śniadaniu mamy się spotkać. Znaczy tyle mi się udało wyciągnąć.
- Jesteś genialna. Nikt nie potrafi w tak szybkim czasie wyciągnąć informacji o Jamesie. – Ruda przytuliła Anabelle. An jednak nie wiedziała co się stało, ani jak to się stało.


wtorek, 9 kwietnia 2013

7. Piękna noc, co Rosie?



Rose nie mogła spać. Cały czas myślała nad wszystkim. Nad związkiem, nad Lucasem. „Czemu chciał się spotkać z Anabelle??” „Czemu miała mi nic nie mówić.” Była przywiązana do Lucasa. Nie chciała nazywać tego miłością. Sama do końca nie wiedziała co to jest miłość. Wiedziała, że nie czuła tego, co te wszystkie dziewczyny w tych tanich komediach jej matki. Nie miała motylków w brzuchu, nie cieszyła się z taką ekscytacją na jego widok, nie czekała niecierpliwie na spotkanie z nim. Wręcz przeciwnie. Unikała go. Nie wiedziała czemu. Był dla niej ważny, nie chciała go zranić, ale czy dość ważny by zajmować w jej życiu tak dużą rolę jak chłopak?? Nie chciała kończyć tego związku. Chciała poznać go bliżej, odkryć jego tajemnice, odkryć jego. Nie tego Lucasa co pokazuję wszystkim, a tego, którego znała by tylko ona. By otworzył się przed nią, nie miał tajemnic, jak teraz. Nie potrafiła mu do końca zaufać do póki on trzymał ją na dystans. Zrezygnowana wstała z łóżka i poszła przejść się po zamku. Gdy szła usłyszała śmiechy jakiejś dziewczyny. Bez namysłu poszła w kierunku hałasu. Gdy skręciła za ścianą zobaczyła Lucasa. Zakuło ją serce tak mocno, że poczuła ból na całym ciele. Bez łez, bez rezygnacji podeszła bliżej.
- Piękna noc, co Rosie? – Palnął Lucas.
- Och tak piękna. Nie przedstawisz mi swojej koleżanki?? – Popatrzyła na niego niecierpliwie z lekką irytacją.
- To tylko Sasha.
- Ach… Tak… Tylko Sasha… - Uśmiechnęła się szyderczo. – Jestem Rose. – Wyciągnęła rękę do dziewczyny.
- Ja… ja już lepiej… lepiej pójdę. – Zaczęła się jąkać i szybko pobiegła do dormitorium.
- O co ci chodzi?? – Zapytał nie do końca pewny Lucas.
- Mi o nic, a tobie o co chodzi??
- W co ty grasz??
- Ja? W nic. A ty w co grasz??
- Przestań!
- Przestać, co?
- Odwracać moje pytania przeciwko mnie.
- Skąd ten pomysł. – Mówiła bardzo spokojnie, akcentując każde słowo. W jej głosie nie dało się wyczuć żadnych emocji. Ta rozmowa coraz bardziej przerażała Lucasa. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Szczerze to wolał by Rose zrobiła mu awanturę. Nawrzeszczała na niego, zaczęła płakać, uderzyła by go i uciekła. A tu żadnej reakcji. Nic, zero jakiego kol wiek odczucia.
- Rose jesteś zła??
- Na co miała bym być zła??
- A zazdrosna??
- Czemu miała bym być zazdrosna??
- Boże, porozmawiaj ze mną normalnie. – Ruda przechyliła lekko głowę na bok.
- Przecież rozmawiamy normalnie.
- Chcesz się zemścić??
- Nie mam powodów do zemsty, no chyba, że podasz mi jakieś…
- Dokończmy rozmowę rano.
- Dokończmy ją teraz.
- Dobra. Nic się nie stało, po prostu ją spotkałem. Ok. Nic więcej. Przepraszam cię za to spotkanie z Anabelle. Szukałem cię. Martwiłem się. Wierzysz mi, ufasz mi??
- Ja ci się nie każe tłumaczyć. Nie musisz przepraszać za Anabelle, to moja przyjaciółka. - Rose zwęziła oczy, a jej głos był coraz bardziej jadowity. - Nie zabrała by mi chłopaka. Widocznie słabo mnie szukałeś, nie przyłożyłeś się. Siedziałam w dormitorium, gdy ty martwiłeś się na spotkaniu z Anabelle, a teraz z Sasha. – Otworzyła szeroko oczy i znów zaczęła mówić bez emocji. - Ufam ci, ale czy ty ufasz mi??
- Przerażasz mnie.
- Nie chce cię straszyć. – Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. – Chce żebyś wiedział sam co robisz źle. – Po tych słowach ruda powoli odwróciła się i poszła w stronę dormitorium. Na jej twarzy zagościł uśmiech triumfu. Cieszyło ją to, że miała nad nim władzę. Od dawna wiedziała, że awantury nic nie zaradzą, co tajemniczy spokojny głos. Nigdy jednak nie działał, tak na jakiego kol wiek chłopaka, tak jak na Krukna.

*****




Z każdym jej słowem niszczył się od środka. Gdy odeszła nie wiedział co ze sobą zrobić. Myśli mu się mieszały. Poprzewracała mu w głowie, w psychice. Nie wiedział co robi, jak robi, po co robi. Nic nie mógł wytłumaczyć. Czuł wszystko na raz, a za razem nic. Nie wiedział o co chodzi. Co się stało. Jej słowa doszły do niego aż za dobrze. Każde z nich przeżywa z osobna, a potem jako całość. Za każdym razem inaczej na nie reagował. Zmęczony walką z myślami, walką ze sobą. Zmęczony tak naprawdę niczym. Położył się i zasnął.




*****



Rose ubrała się i zeszła na śniadanie. Stanęła przed drzwiami i zaczęła szukać po uczniach Lucasa, gdy go znalazła podbiegła do niego. Na przywitanie dała mu buziaka w policzek.
- Hej misiaku.
- No hej… coś się stało??
- Nie. Przyszłam przywitać się ze swoim chłopakiem. To takie dziwne. – Usiadła koło niego na ławce.
- Masz zły dzień czy okres??
- Głuptasie, o co ci chodzi?? – Ruda wtuliła się w krukona.
- Masz huśtawki nastrojów??
- Mam świetny nastrój. Jaką masz lekcje?? Odprowadzę cię.
- Mam lepszy pomysł. Ja cię odprowadzę.
- Ok. Mam astronomie na Wierzy Północnej.
- Dobrze. – Gdy zjadł, wziął Rose za rękę i zaczęli iść w stronę wierzy. Gdy byli niedaleko Rose stanęła.
- Co jest??
- Ta torba jest taka ciężka. Weźmiesz ją??
- Tak. – Lucas wziął torbę i sam, aż się ugiął pod jej ciężarem. „Tak mała i drobna osóbka, nie powinna mieć, aż tak ciężkiej torby.” Pomyślał Krukon. Gdy byli już na samej górze oddał rudej torbę. Rose wtuliła się w niego, jak nigdy wcześniej. Po chwili zobaczyła jasną czuprynę Malfoya. Coś ją podkusiło by zrobić mu na złość. Podniosła głowę i zaczęła przybliżać się do Lucasa. Starała się by ich pocałunek nie wyglądał sztucznie, na co Krukon jej nie pozwalał. Tak jakby chciał się od niej odsunąć. Rose po ciężkich próbach odpuściła i odsunęła się od chłopaka. Lucas jak opętany szybko uciekł na dół. Rose popatrzyła się na Malfoya i uśmiechnęła się szyderczo.

piątek, 5 kwietnia 2013

6. Nie poznaję cię.



Wybiła godzina sądu ostatecznego dla Anabelle. Rose poganiała ją by nie spóźniła się na randkę z jej chłopakiem.
- Rose możesz się jeszcze wycofać…
- Nie. An, chcę się dowiedzieć co ten burak kombinuję. A teraz idź bo spóźnisz się na randkę.
- To nie randka!! Tylko spotkanie. Nie zapomnij, że on ma dziewczynę. Powinnaś ją znać, jest przerażająco podobna do ciebie, a no tak… TO TY!!
- Oj idź już!
- Pa.
- Powodzenia! – Anabelle szła jak na ścięcie głowy. Gdy była coraz bliżej nogi odmawiały jej posłuszeństwa.
- Hej An.
- No cześć… Po co chciałeś się spotkać?? – Popatrzyła na niego podejrzliwym wzrokiem.
- Jesteś jak Rose. Ona też jak się pierwszy raz spotkaliśmy pytała się po co…
- Nie zapomnij, że tamto skończyło się na drugim spotkaniu, które skończyło się związkiem.– Przerwała mu An.
- Szczegóły…
- Co ty kombinujesz Brond??
- Nie mogę się spotkać z przyjaciółką dziewczyny??
- To czemu napisałeś żebym nie mówiła nic Rose??
- By się nie denerwowała. A właśnie gdzie ona była??
- Ale co??
- Co wy ukrywacie??
- Nic. Rose chciała odpocząć.
- O de mnie??
- Tak jakby. Od wszystkich nawet i o de mnie. Mi też powiedziała, że była w skrzydle szpitalnym. Jak się dowiedziałam, że jej tam nie ma zmartwiłam się.
- Mhm…
- Nie wierzysz mi??
- Nie.
- No powiedz czy te oczy mogą kłamać??
- Tak.
- Słuchaj. Nie wiem co kombinujesz i nie chce wiedzieć. Idę, a ty lepiej przeproś Rose. – An odwróciła się na pięcie i poszła w stronę zamku. Gdy wchodziła do Pokoju Wspólnego zaczepił ją James.
- Gdzie byłaś??
- Książkę piszesz Potter??
- Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie.
- Ok. To masz mają odpowiedź : Co cię to!- An zwinie ominęła go. Gdy miała odejść złapał ją za nadgarstek i odwrócił.
- Nie próbuj pogodzić mojej siostry z Malfoyem.
- Puszczaj! A po za tym  to nie twoja siostra tylko kuzynka. A siostrą mógł byś się zainteresować, a nie niszczysz życie Rose. – Wyrwała rękę i szybko pobiegła do dormitorium. James spojrzał w stronę stolika gdzie Lilly odrabiała pracę domową. „ Co mam się nią interesować. Ona tylko się uczy”. Pomyślał i usiadł w fotelu przed kominkiem.
********


- Nienawidzę go!! – Rzuciła się na łóżko rozwścieczona  Anabelle.
- Lucasa?? – Spytała niepewnie ruda.
- Pottera!!
- Którego??
- Jamesa!!
- Co on chciał??
- Poucza mnie jak to mam ciebie i Malfoya nie godzić!!
- Znowu o to się czepiał??
- Nie zdziw się jak będziesz miała kłótnię??
- Co ty mu powiedziałaś?? – Rose stanęła nad przyjaciółką z założonymi rękoma.
- Wypomniałam mu żeby zainteresował się swoją siostrą, a tobie przestał truć życie.
- An… - Zrezygnowana położyła się koło Anabelle.
- Powiedziałam mu prawdę. On już sam ma coś z głową. Zaczął cię nazywać jako twoją siostrę, a nie kuzynkę!!
- A co z Lucasem??
- Nie wiem czemu chciał się spotkać…
- Nie poszłaś??
- Poszłam, ale nie chciał nic mówić. Dopytywał się co my ukrywamy.
- A co my ukrywamy??
- Na przykład dzisiaj ciebie.
- No tak…Nic więcej nie mówił??
- Zdenerwował mnie i poszłam… Przepraszam…
- Nic się nie stało. I tak się dowiem.
- Będziesz miała okazję. Ma cię przepraszać.
- Ok.


*****


Skorpius siedział u siebie w dormitorium i myślał nad różnymi sprawami. Pośród nich dominowała Rose. „ Zaprosić ją na bal??” „Nie,  nie zgodzi się.” „Można spróbować.”
„Nie. Na pewno idzie z Lucasem.” Kłócił się sam ze sobą. „Zrobię jej na złość.” Po tej myśli zaczął układać w głowie plan dzięki, któremu Weasley miała być zazdrosna. Sam nie był pewien czy wyjdzie, ale nikt nie mógł mu przeszkodzić w spróbowaniu. Najbardziej męczyło go, że ruda cały czas siedziała w jego głowie. Nie mógł się na niczym innym skupić.
- Co ma Lucas, czego ja nie mam?!- Powiedział sam do siebie.
- Rose. – Malfoy szybko odwrócił się.
- Kendra. - Była to mulatka, miała czarne, kręcone włosy. Była córką przyjaciela jego taty. Blaise’a Zabini. Skorpius traktował ją jak przyjaciółkę, ale nie lubił gdy wtrącała się w nie swoje sprawy.
- Tak. A co zapomniałeś już o mnie??
- Kiedy wróciłaś??
- Dzisiaj popołudniu. Tęskniłam. – Podeszła do Malfoy’a i przytuliła go.
- Ja też. Skąd wiesz o Rose??
- Spotkałam Ashton’a.
- On ma chyba za długi język. – Zdenerwował się Skorpius zaciskając pięści.
- Nie denerwuj się. Chciał pomóc. I ja też ci pomogę.
- Nie ma już w czym. – Zrezygnowany usiadł na łóżku. – Odpuściłem. Ona ma innego.
- Nie poznaję cię. Jesteś Skorpius Malfoy. Walcz o swoje, o to co kochasz.
- Jak?! Gdy zniszczę jej związek jeszcze bardziej mnie znienawidzi.
- To zrób tak żeby ten związek nie rozpadł się z twojej winy.
- To z czyjej??
- Ale ty dzisiaj wolno myślisz… z Lucasa. – Gdy Kendra wyszła z pokoju Skorpius nadal rozmyślał nad tym wszystkim. „Z winy Lucasa.” Powtarzał. Miał do zrealizowania dwa plany. Jeden kompletny. Nad drugim musiał jeszcze sporo pomyśleć. Złapać Lucasa na gorącym uczynku. Sam stworzyć sytuacje w której Rose zobaczy Lucasa jak ją zdradza. Musiał zranić rudą. To było dla niego najtrudniejsze.