Na astronomii Rose siedziała wpatrzona w nauczyciela z
zainteresowaną miną. Nie miała ochoty się z nim kłócić. Po chwili tak się
zamyśliła, że nie usłyszała dzwonka.
- Rose. Pamiętasz o szlabanie??
- Rose. Pamiętasz o szlabanie??
- Tak. Dzisiaj o 19. – Ruda uśmiechnęła się i wyszła z Sali.
Poszła prosto do Lucasa. Szukanie go nie zajęło jej dużo czasu. Siedział na
parapecie z Jamesem i jakimiś 2 Krukonami.
- Hej Rose. – Brunet spojrzał na nią i wyszczerzył śnieżno białe zęby.
- Hej James. – Rose odwzajemniła gest. Jej uśmiech nie był jednak taki przesadny. Podeszła do Lucasa, usiadła mu na kolanach i pocałowała. Nagle przybiegła do nich zdyszana z potarganym, nie dbale związanym kucykiem Lilly.
- Widzieliście Albusa??
- Nie, a co zniknął?? – James zrobił obojętną minę, tak jakby Albus go najmniej interesował w tym momencie. Rose popatrzyła na niego surowo, po chwili spojrzała na Lilly.
- Co się stało??
- Zniknął gdzieś. Od wczoraj wieczorem nikt go nie widział, nie było go też na lekcji. – Lilly zaczęła kręcić się w kółko i denerwować.
- Ej. Nie martw się. – Ruda podeszła do niej i przytuliła.
- Dziewczyny błagam. To Albus. Wiecznie gdzieś znika. – James wstał i poszedł w głąb korytarza.
- Co go ugryzło?? – Rose spojrzała na Lucasa. Chłopak tylko wzruszył ramionami.
- Hej Rose. – Brunet spojrzał na nią i wyszczerzył śnieżno białe zęby.
- Hej James. – Rose odwzajemniła gest. Jej uśmiech nie był jednak taki przesadny. Podeszła do Lucasa, usiadła mu na kolanach i pocałowała. Nagle przybiegła do nich zdyszana z potarganym, nie dbale związanym kucykiem Lilly.
- Widzieliście Albusa??
- Nie, a co zniknął?? – James zrobił obojętną minę, tak jakby Albus go najmniej interesował w tym momencie. Rose popatrzyła na niego surowo, po chwili spojrzała na Lilly.
- Co się stało??
- Zniknął gdzieś. Od wczoraj wieczorem nikt go nie widział, nie było go też na lekcji. – Lilly zaczęła kręcić się w kółko i denerwować.
- Ej. Nie martw się. – Ruda podeszła do niej i przytuliła.
- Dziewczyny błagam. To Albus. Wiecznie gdzieś znika. – James wstał i poszedł w głąb korytarza.
- Co go ugryzło?? – Rose spojrzała na Lucasa. Chłopak tylko wzruszył ramionami.
*****
- Albus!
- Skorpius. Coś się stało?? - Blondyn podbiegł do niego.
- Nie, ale muszę z tobą pogadać.
- Mów.
- Lilly ma chłopaka??
- Nie, a czemu pytasz?? – Spojrzał na niego pytająco.
- Czyli nie idzie z nikim na bal?? – Blondyn ciągnął dalej, nie zważając na pytanie Pottera.
- Skorpius. Coś się stało?? - Blondyn podbiegł do niego.
- Nie, ale muszę z tobą pogadać.
- Mów.
- Lilly ma chłopaka??
- Nie, a czemu pytasz?? – Spojrzał na niego pytająco.
- Czyli nie idzie z nikim na bal?? – Blondyn ciągnął dalej, nie zważając na pytanie Pottera.
- Jeszcze jakiś tydzień temu próbowałeś wyrwać Rose, a teraz
już ci się znudziła więc biegniesz do Lilly?!
- To nie tak. To bardziej skomplikowane.
- Skorpius jesteś moim przyjacielem. – Blondyn spojrzał na niego z nadzieją. – Ale nie pozwolę ci wykorzystać Lilly.
- Przecież nie chce jej wykorzystać!
- To po co ci Lilly.
- Chce z nią iść na bal. Jak przyjaciel z przyjaciółką.
- Od kiedy się przyjaźnicie?? – Ciągnął dalej Albus.
- Może zaczniemy. – Skorpius zaczął mówić bardziej jadowicie.
- To nie tak. To bardziej skomplikowane.
- Skorpius jesteś moim przyjacielem. – Blondyn spojrzał na niego z nadzieją. – Ale nie pozwolę ci wykorzystać Lilly.
- Przecież nie chce jej wykorzystać!
- To po co ci Lilly.
- Chce z nią iść na bal. Jak przyjaciel z przyjaciółką.
- Od kiedy się przyjaźnicie?? – Ciągnął dalej Albus.
- Może zaczniemy. – Skorpius zaczął mówić bardziej jadowicie.
- Skor... nie.
- Albus przyjacielu. Lilly ma swój własny rozum i sama zdecyduje z kim pójdzie na bal… - Po Tych słowach blondyn poszedł na lekcje.
- Jest zbyt mądra by z tobą pójść… - Powiedział pod nosem Potter.
- Albusie Severusie Poterze!!! Gdzieś ty był?!
- Lilly słońce, no witaj.
- Żadne słońce. W tej chwili sklep mi jedno sensowne zdanie z powodem dla którego opuszczasz lekcje.
- Gdyż Lilly byłem zmęczony, a gdy jestem zmęczony robie się zrzędliwy i właśnie dla tego nie byłem na lekcji.
- Daje ci 5 minut.
- Albus przyjacielu. Lilly ma swój własny rozum i sama zdecyduje z kim pójdzie na bal… - Po Tych słowach blondyn poszedł na lekcje.
- Jest zbyt mądra by z tobą pójść… - Powiedział pod nosem Potter.
- Albusie Severusie Poterze!!! Gdzieś ty był?!
- Lilly słońce, no witaj.
- Żadne słońce. W tej chwili sklep mi jedno sensowne zdanie z powodem dla którego opuszczasz lekcje.
- Gdyż Lilly byłem zmęczony, a gdy jestem zmęczony robie się zrzędliwy i właśnie dla tego nie byłem na lekcji.
- Daje ci 5 minut.
- Na co??
- Na powiedzenie mi prawdy, albo wymyślenia bardziej sensownego kłamstwa.
- Lilly Słońce. Jestem twoim starszym bratem i to ja w tej chwili się pytam czemu cię jeszcze nie ma na lekcji. Już po dzwonku. – Lilly szybko odwróciła się i pobiegła w stronę szklarni.
- Na powiedzenie mi prawdy, albo wymyślenia bardziej sensownego kłamstwa.
- Lilly Słońce. Jestem twoim starszym bratem i to ja w tej chwili się pytam czemu cię jeszcze nie ma na lekcji. Już po dzwonku. – Lilly szybko odwróciła się i pobiegła w stronę szklarni.
*****
- Ok, a więc tak jak się umawiałyśmy.
- Dobra zaczynamy jutro po śniadaniu.
- Dobra zaczynamy jutro po śniadaniu.
- Anabelle dasz radę??
- Ruda, czy ja kiedyś nie dałam rady?? Po za tym mam prostsze zadanie od ciebie.
- Dobra. Jutro po śniadaniu.
- O czym tak gadacie panienki??
- James! Wystraszyłeś mnie. – James usiadł zadowolony z siebie pomiędzy dziewczynami.
- Nie pchaj się tak Potter!
- Anabelle zobacz czy cię nie ma za oknem. – An szybko stanęła przed Jamesem.
- Zaraz mogę ci pomóc zobaczyć czy ciebie tam nie ma. – Blondynka ze złości zacisnęła pięści. Po chwili w lampce stojącej obok nich na stoliku pękła żarówka.
- Co się stało??
- Pewnie się przepaliła. – Stwierdził nie wzruszony James. Rose wstała wzięła An pod rękę i poszły razem do dormitorium.
- Rose co to było??
- Nie mam pojęcia. Może James ma racje, może tylko żarówka się przepaliła.
- Od kiedy Potter ma rację?!
- Nie wiem, Ok!
- Ruda, czy ja kiedyś nie dałam rady?? Po za tym mam prostsze zadanie od ciebie.
- Dobra. Jutro po śniadaniu.
- O czym tak gadacie panienki??
- James! Wystraszyłeś mnie. – James usiadł zadowolony z siebie pomiędzy dziewczynami.
- Nie pchaj się tak Potter!
- Anabelle zobacz czy cię nie ma za oknem. – An szybko stanęła przed Jamesem.
- Zaraz mogę ci pomóc zobaczyć czy ciebie tam nie ma. – Blondynka ze złości zacisnęła pięści. Po chwili w lampce stojącej obok nich na stoliku pękła żarówka.
- Co się stało??
- Pewnie się przepaliła. – Stwierdził nie wzruszony James. Rose wstała wzięła An pod rękę i poszły razem do dormitorium.
- Rose co to było??
- Nie mam pojęcia. Może James ma racje, może tylko żarówka się przepaliła.
- Od kiedy Potter ma rację?!
- Nie wiem, Ok!
- Bez nerwów. Masz rację. Przesadzam.
- Myślisz, że słyszał o czym mówimy??
- Tak mi się wydaje. Wyciągnę to od niego.
- Jak??
- Myślisz, że słyszał o czym mówimy??
- Tak mi się wydaje. Wyciągnę to od niego.
- Jak??
- Po dobroci, albo siłą. – An szybko wstała i zeszła do
pokoju wspólnego.
- James kochanie.
- Co chcesz An??
- Uświadomiłam sobie, że rzadko rozmawiamy…
- My nigdy nie rozmawiamy. – Wtrącił James.
- Zamknij się i daj mi dokończyć… to znaczy nie przerywaj mi proszę – Ostatnie słowo wypowiedziała przez zęby. – Jak już mówiłam, czas to zmienić porozmawiajmy.
- Dobra, ale schowaj różdżkę. – An powoli wsunęła z powrotem różdżkę do kieszeni. – Teraz możemy rozmawiać. – Złapał An za rękę i dalej zaczął mówić. – O czym chcesz pogadać??
- Powiedź mi proszę, szczerze, czy słyszałeś coś z mojej i Rose rozmowy.
- Tak.
- Co słyszałeś??
- Tylko tyle, że jesteście umówione jutro po śniadaniu. – Anabelle wyrwała swoją rękę z jego uścisku i kontynuowała.
- Coś jeszcze??
- Co??
- Co chcesz An??
- Uświadomiłam sobie, że rzadko rozmawiamy…
- My nigdy nie rozmawiamy. – Wtrącił James.
- Zamknij się i daj mi dokończyć… to znaczy nie przerywaj mi proszę – Ostatnie słowo wypowiedziała przez zęby. – Jak już mówiłam, czas to zmienić porozmawiajmy.
- Dobra, ale schowaj różdżkę. – An powoli wsunęła z powrotem różdżkę do kieszeni. – Teraz możemy rozmawiać. – Złapał An za rękę i dalej zaczął mówić. – O czym chcesz pogadać??
- Powiedź mi proszę, szczerze, czy słyszałeś coś z mojej i Rose rozmowy.
- Tak.
- Co słyszałeś??
- Tylko tyle, że jesteście umówione jutro po śniadaniu. – Anabelle wyrwała swoją rękę z jego uścisku i kontynuowała.
- Coś jeszcze??
- Co??
- Spytałam czy coś jeszcze słyszałeś.
- Słyszałem kiedy?? Nic ci nie powiem. – James wstał i poszedł do dormitorium.
- O co chodzi? – Powiedziała pod nosem An.
- I jak?? – Przybiegła szczęśliwa Rose. – Powiedź, że ci się udało.- An uśmiechnęła się.
- Słyszałem kiedy?? Nic ci nie powiem. – James wstał i poszedł do dormitorium.
- O co chodzi? – Powiedziała pod nosem An.
- I jak?? – Przybiegła szczęśliwa Rose. – Powiedź, że ci się udało.- An uśmiechnęła się.
- Tak. Słyszał tylko tyle, że jutro po śniadaniu mamy się
spotkać. Znaczy tyle mi się udało wyciągnąć.
- Jesteś genialna. Nikt nie potrafi w tak szybkim czasie wyciągnąć informacji o Jamesie. – Ruda przytuliła Anabelle. An jednak nie wiedziała co się stało, ani jak to się stało.
- Jesteś genialna. Nikt nie potrafi w tak szybkim czasie wyciągnąć informacji o Jamesie. – Ruda przytuliła Anabelle. An jednak nie wiedziała co się stało, ani jak to się stało.