Rose nie mogła spać. Cały czas myślała nad wszystkim. Nad
związkiem, nad Lucasem. „Czemu chciał się spotkać z Anabelle??” „Czemu miała mi
nic nie mówić.” Była przywiązana do Lucasa. Nie chciała nazywać tego miłością.
Sama do końca nie wiedziała co to jest miłość. Wiedziała, że nie czuła tego, co
te wszystkie dziewczyny w tych tanich komediach jej matki. Nie miała motylków w
brzuchu, nie cieszyła się z taką ekscytacją na jego widok, nie czekała
niecierpliwie na spotkanie z nim. Wręcz przeciwnie. Unikała go. Nie wiedziała
czemu. Był dla niej ważny, nie chciała go zranić, ale czy dość ważny by
zajmować w jej życiu tak dużą rolę jak chłopak?? Nie chciała kończyć tego
związku. Chciała poznać go bliżej, odkryć jego tajemnice, odkryć jego. Nie tego
Lucasa co pokazuję wszystkim, a tego, którego znała by tylko ona. By otworzył
się przed nią, nie miał tajemnic, jak teraz. Nie potrafiła mu do końca zaufać
do póki on trzymał ją na dystans. Zrezygnowana wstała z łóżka i poszła przejść
się po zamku. Gdy szła usłyszała śmiechy jakiejś dziewczyny. Bez namysłu poszła
w kierunku hałasu. Gdy skręciła za ścianą zobaczyła Lucasa. Zakuło ją serce tak
mocno, że poczuła ból na całym ciele. Bez łez, bez rezygnacji podeszła bliżej.
- Piękna noc, co Rosie? – Palnął Lucas.
- Och tak piękna. Nie przedstawisz mi swojej koleżanki?? – Popatrzyła na niego niecierpliwie z lekką irytacją.
- To tylko Sasha.
- Ach… Tak… Tylko Sasha… - Uśmiechnęła się szyderczo. – Jestem Rose. – Wyciągnęła rękę do dziewczyny.
- Ja… ja już lepiej… lepiej pójdę. – Zaczęła się jąkać i szybko pobiegła do dormitorium.
- O co ci chodzi?? – Zapytał nie do końca pewny Lucas.
- Mi o nic, a tobie o co chodzi??
- W co ty grasz??
- Ja? W nic. A ty w co grasz??
- Przestań!
- Przestać, co?
- Odwracać moje pytania przeciwko mnie.
- Skąd ten pomysł. – Mówiła bardzo spokojnie, akcentując każde słowo. W jej głosie nie dało się wyczuć żadnych emocji. Ta rozmowa coraz bardziej przerażała Lucasa. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Szczerze to wolał by Rose zrobiła mu awanturę. Nawrzeszczała na niego, zaczęła płakać, uderzyła by go i uciekła. A tu żadnej reakcji. Nic, zero jakiego kol wiek odczucia.
- Rose jesteś zła??
- Na co miała bym być zła??
- A zazdrosna??
- Czemu miała bym być zazdrosna??
- Piękna noc, co Rosie? – Palnął Lucas.
- Och tak piękna. Nie przedstawisz mi swojej koleżanki?? – Popatrzyła na niego niecierpliwie z lekką irytacją.
- To tylko Sasha.
- Ach… Tak… Tylko Sasha… - Uśmiechnęła się szyderczo. – Jestem Rose. – Wyciągnęła rękę do dziewczyny.
- Ja… ja już lepiej… lepiej pójdę. – Zaczęła się jąkać i szybko pobiegła do dormitorium.
- O co ci chodzi?? – Zapytał nie do końca pewny Lucas.
- Mi o nic, a tobie o co chodzi??
- W co ty grasz??
- Ja? W nic. A ty w co grasz??
- Przestań!
- Przestać, co?
- Odwracać moje pytania przeciwko mnie.
- Skąd ten pomysł. – Mówiła bardzo spokojnie, akcentując każde słowo. W jej głosie nie dało się wyczuć żadnych emocji. Ta rozmowa coraz bardziej przerażała Lucasa. Nie wiedział czego ma się spodziewać. Szczerze to wolał by Rose zrobiła mu awanturę. Nawrzeszczała na niego, zaczęła płakać, uderzyła by go i uciekła. A tu żadnej reakcji. Nic, zero jakiego kol wiek odczucia.
- Rose jesteś zła??
- Na co miała bym być zła??
- A zazdrosna??
- Czemu miała bym być zazdrosna??
- Boże, porozmawiaj ze mną normalnie. – Ruda przechyliła
lekko głowę na bok.
- Przecież rozmawiamy normalnie.
- Chcesz się zemścić??
- Nie mam powodów do zemsty, no chyba, że podasz mi jakieś…
- Przecież rozmawiamy normalnie.
- Chcesz się zemścić??
- Nie mam powodów do zemsty, no chyba, że podasz mi jakieś…
- Dokończmy rozmowę rano.
- Dokończmy ją teraz.
- Dobra. Nic się nie stało, po prostu ją spotkałem. Ok. Nic więcej. Przepraszam cię za to spotkanie z Anabelle. Szukałem cię. Martwiłem się. Wierzysz mi, ufasz mi??
- Ja ci się nie każe tłumaczyć. Nie musisz przepraszać za Anabelle, to moja przyjaciółka. - Rose zwęziła oczy, a jej głos był coraz bardziej jadowity. - Nie zabrała by mi chłopaka. Widocznie słabo mnie szukałeś, nie przyłożyłeś się. Siedziałam w dormitorium, gdy ty martwiłeś się na spotkaniu z Anabelle, a teraz z Sasha. – Otworzyła szeroko oczy i znów zaczęła mówić bez emocji. - Ufam ci, ale czy ty ufasz mi??
- Przerażasz mnie.
- Nie chce cię straszyć. – Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. – Chce żebyś wiedział sam co robisz źle. – Po tych słowach ruda powoli odwróciła się i poszła w stronę dormitorium. Na jej twarzy zagościł uśmiech triumfu. Cieszyło ją to, że miała nad nim władzę. Od dawna wiedziała, że awantury nic nie zaradzą, co tajemniczy spokojny głos. Nigdy jednak nie działał, tak na jakiego kol wiek chłopaka, tak jak na Krukna.
- Dokończmy ją teraz.
- Dobra. Nic się nie stało, po prostu ją spotkałem. Ok. Nic więcej. Przepraszam cię za to spotkanie z Anabelle. Szukałem cię. Martwiłem się. Wierzysz mi, ufasz mi??
- Ja ci się nie każe tłumaczyć. Nie musisz przepraszać za Anabelle, to moja przyjaciółka. - Rose zwęziła oczy, a jej głos był coraz bardziej jadowity. - Nie zabrała by mi chłopaka. Widocznie słabo mnie szukałeś, nie przyłożyłeś się. Siedziałam w dormitorium, gdy ty martwiłeś się na spotkaniu z Anabelle, a teraz z Sasha. – Otworzyła szeroko oczy i znów zaczęła mówić bez emocji. - Ufam ci, ale czy ty ufasz mi??
- Przerażasz mnie.
- Nie chce cię straszyć. – Uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. – Chce żebyś wiedział sam co robisz źle. – Po tych słowach ruda powoli odwróciła się i poszła w stronę dormitorium. Na jej twarzy zagościł uśmiech triumfu. Cieszyło ją to, że miała nad nim władzę. Od dawna wiedziała, że awantury nic nie zaradzą, co tajemniczy spokojny głos. Nigdy jednak nie działał, tak na jakiego kol wiek chłopaka, tak jak na Krukna.
*****
Z każdym jej słowem niszczył się od środka. Gdy odeszła nie
wiedział co ze sobą zrobić. Myśli mu się mieszały. Poprzewracała mu w głowie, w
psychice. Nie wiedział co robi, jak robi, po co robi. Nic nie mógł wytłumaczyć.
Czuł wszystko na raz, a za razem nic. Nie wiedział o co chodzi. Co się stało.
Jej słowa doszły do niego aż za dobrze. Każde z nich przeżywa z osobna, a potem
jako całość. Za każdym razem inaczej na nie reagował. Zmęczony walką z myślami,
walką ze sobą. Zmęczony tak naprawdę niczym. Położył się i zasnął.
*****
Rose ubrała się i zeszła na śniadanie. Stanęła przed
drzwiami i zaczęła szukać po uczniach Lucasa, gdy go znalazła podbiegła do
niego. Na przywitanie dała mu buziaka w policzek.
- Hej misiaku.
- No hej… coś się stało??
- Nie. Przyszłam przywitać się ze swoim chłopakiem. To takie dziwne. – Usiadła koło niego na ławce.
- Masz zły dzień czy okres??
- Głuptasie, o co ci chodzi?? – Ruda wtuliła się w krukona.
- Masz huśtawki nastrojów??
- Mam świetny nastrój. Jaką masz lekcje?? Odprowadzę cię.
- Mam lepszy pomysł. Ja cię odprowadzę.
- Ok. Mam astronomie na Wierzy Północnej.
- Dobrze. – Gdy zjadł, wziął Rose za rękę i zaczęli iść w stronę wierzy. Gdy byli niedaleko Rose stanęła.
- Co jest??
- Ta torba jest taka ciężka. Weźmiesz ją??
- Tak. – Lucas wziął torbę i sam, aż się ugiął pod jej ciężarem. „Tak mała i drobna osóbka, nie powinna mieć, aż tak ciężkiej torby.” Pomyślał Krukon. Gdy byli już na samej górze oddał rudej torbę. Rose wtuliła się w niego, jak nigdy wcześniej. Po chwili zobaczyła jasną czuprynę Malfoya. Coś ją podkusiło by zrobić mu na złość. Podniosła głowę i zaczęła przybliżać się do Lucasa. Starała się by ich pocałunek nie wyglądał sztucznie, na co Krukon jej nie pozwalał. Tak jakby chciał się od niej odsunąć. Rose po ciężkich próbach odpuściła i odsunęła się od chłopaka. Lucas jak opętany szybko uciekł na dół. Rose popatrzyła się na Malfoya i uśmiechnęła się szyderczo.
- Hej misiaku.
- No hej… coś się stało??
- Nie. Przyszłam przywitać się ze swoim chłopakiem. To takie dziwne. – Usiadła koło niego na ławce.
- Masz zły dzień czy okres??
- Głuptasie, o co ci chodzi?? – Ruda wtuliła się w krukona.
- Masz huśtawki nastrojów??
- Mam świetny nastrój. Jaką masz lekcje?? Odprowadzę cię.
- Mam lepszy pomysł. Ja cię odprowadzę.
- Ok. Mam astronomie na Wierzy Północnej.
- Dobrze. – Gdy zjadł, wziął Rose za rękę i zaczęli iść w stronę wierzy. Gdy byli niedaleko Rose stanęła.
- Co jest??
- Ta torba jest taka ciężka. Weźmiesz ją??
- Tak. – Lucas wziął torbę i sam, aż się ugiął pod jej ciężarem. „Tak mała i drobna osóbka, nie powinna mieć, aż tak ciężkiej torby.” Pomyślał Krukon. Gdy byli już na samej górze oddał rudej torbę. Rose wtuliła się w niego, jak nigdy wcześniej. Po chwili zobaczyła jasną czuprynę Malfoya. Coś ją podkusiło by zrobić mu na złość. Podniosła głowę i zaczęła przybliżać się do Lucasa. Starała się by ich pocałunek nie wyglądał sztucznie, na co Krukon jej nie pozwalał. Tak jakby chciał się od niej odsunąć. Rose po ciężkich próbach odpuściła i odsunęła się od chłopaka. Lucas jak opętany szybko uciekł na dół. Rose popatrzyła się na Malfoya i uśmiechnęła się szyderczo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz