środa, 30 października 2013

19. Zemsta jest słodka pieprzony arystokrato.

- Co z nią?? - Dopytywał się biegnący za przyjacielem Albus.
- Chodź i sam zobacz. Szybciej. - Pospieszał go Ashton.
- Jak ty w ogóle dostałeś się do pokoju wspólnego Gryffonów??
- Zaklęcie kameleona. - Ashton wyciągnął różdżkę i rzucił wcześniej wspomniane zaklęcie.
- Tłuczek. - Powiedział Albus do portretu Grubej Damy. - Obraz otworzył się ukazując pokój wspólny. Szybko pobiegli do dormitorium Rose.
- Mówiłem, że jest z nią źle. - Rose siedziała na podłodze i waliła głową o ścianę.
- Czemu to robi??
- Nie wiem. Od godziny próbuje się dowiedzieć...
- Godzinę już tak wali?! Nie boli ją głowa??
- Widocznie nie... W ścianie jest już chyba wgłębienie...
- Rose przestań. - Albus sięgnął po telefon.
- Co robisz??
- Pisze SMS-a do naszej jedynej pomocy.
- Teraz trzeba tylko czekać i podstawić Rose poduszkę pod głowę.- Albus usiadł koło kuzynki, a ślizgon na łóżku. - Łap. - Rzucił do Albusa poduszkę. Gryffon podłożył ją pod głowę rudej i trzymał żeby nie spadła. Po pół godzinie do okna coś zapukało. Ashton wstał i otworzył je. Do pokoju wleciała Anabelle na miotle. Albus stanął koło przyjaciela.
- Jestem. Co to za krytycznie krytyczna sytuacja Al??
- Spójrz na Rose. - Poduszka spadła co w efekcie ruda znowu uderzała głową o ścianę. - Robi tak od dobrych półtorej godziny.
- Co się stało?!
- Nie wiem dla tego tu jesteś.
- To my już pójdziemy.
- Ok. - Przyjaciółka usiadła koło rudej na podłodze. - Co się stało??
- Całowałam Malfoya... - Wyszeptała.
- Co?!
- Jestem z Lucasem, ale wszystko się wali, wczoraj był świetny dzień, siedziałam razem ze Skorpiusem i przytulaliśmy się, wcześniej był ze mną Lucas, ale nie chciałam go tam, bo chciał tylko gadać o tym co zrobiłam Sashy i mówił, że mnie nie poznaje, ale on mnie nie zna, ja mam chłopaka, jak mogłam to zrobić, czuje się źle, ale czemu?! - Powiedziała Rose na jednym wydechu.
- Rosie. Oddech, oddech tak. Nie zapominamy o nim, on jest dobry. Po kolei. O co chodzi z Sashą?
- Wylałam na balu poncz na jej sukienkę. - An zachichotała.
- Za co?
- Bo gadała i śmiała się z Lucasem. Ale to nie wszystko.
- Bal pełen wrażeń hmm? Co jeszcze narobiła Lisica?
- Podarła sukienkę kuzynce.
- Bo??
- Tańczyła z Malfoyem... - Wymamrotała.
- Co?! Ona i Malfoy.
- Są parą.
- I przytulał ciebie.
- Dowiedziałam się od kogoś zaufanego, kto go dobrze zna, żebym uważała na niego. Bo jestem dla niego tylko wyzwaniem.
- A ty po tym poleciałaś do niego?
- Nie ja tylko on! An potrzebuje cię...
- Dzisiaj masz mnie tylko na kilka minut więc wykorzystaj to. Potem zobaczymy się za tydzień.
- Co mam zrobić.
- Co czujesz do Lucasa?
- Czuję, że nie chce go stracić.
- A co czujesz do Malfoya?
- Nienawiść.
- Tego się obawiałam...
- Czego?
- Od nienawiści do miłości jeden krok kochanie.
- Fuj! Wypluj to! Ja i Malfoy?! Jakie zioła parzy ci twoja babcia?!
- Hahaha... Żadne... Musisz powiedzieć to Lucasowi...
- Ale jak?
- Pomyśl głęboko : Co czujesz?
- Czuje, że... czuje, że... Oddalamy się od siebie. Boli mnie to, bo on nie jest mi obojętny. Nie chce go stracić i chciała bym to odbudować. Sprawdzić czy warto w to dalej brnąć. I chce zapomnieć o tym wszystkim i rozpocząć od nowa. Tą zamazaną kartkę ze wspomnieniami odwrócić na czystą nową stronę. I zacząć od początku.
- Właśnie tak mu powiedz. Albo mam pomysł, napisz. I opisz jak się czułaś, gdy zobaczyłaś sukienkę od niego.
- Dzięki. - Rose złapała przyjaciółkę za rękę. - Zaraz. Nie mówiłam ci nic co dostałam od Lucasa. Nie jestem pewna czy w ogóle mówiłam ci, że dostałam tę paczkę. Skąd to wiesz?
- Nie długo się dowiesz. Jak będę mogła o tym mówić. - An wstała wzięła pergamin i pióro. - Pisz.- Rose szybko napisała to co przed chwilą powiedziała An.
- Skończyłam.
- Ok to teraz idziemy to wysłać. - Złapała przyjaciółkę pod rękę i skierowały się do sowiarni. Rose przyczepiła do jednej z sówek list i szepnęła.
- Do Lucasa Brond. - Odwróciła się do An. - Musisz już wracać??
- Niestety... Babcia nie wie, że tu jestem... Wiesz tylko ty, Albus no i Ashton. A tak w ogóle to co on tam robił??
- Ostatnio mam z nim dobry kontakt, wiesz jak z przyjacielem.
- Co się stało z Weasleyówną „Nie zbliżam się do Ślizgonów bo są wstrętni”.
- Uciekła bez ostrzeżenia jak jej najlepsza przyjaciółka.
- Nie uciekłam tylko zostałam porwana!
- Przez Babcie!
- Cicho! - Obie zaczęły się śmiać. - Lece mała.
- To, że jestem niższa nie oznacza, że możesz mówić do mnie mała! - An podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją. Wsiadła na miotłę i odleciała. Rose usłyszała jakiś hałas za nią. Odwróciła się i zrobił krok do przodu.
- Jest tu ktoś? - „Pewnie sowa” - Pomyślała, odwróciła się do okna i zobaczyła Malfoya. Aż podskoczyła. Blondyn zaśmiał się lekko.
- Przestraszyłeś mnie! - Walnęła go w ramię.
- Nie moja winna, że jesteś tak strachliwa!
- Od kiedy tu siedzisz!
- Zmieniliśmy ton do mnie? Wystarczająco długo by wiedzieć do kogo wysyłałaś list.
- Śledziłeś mnie! - Rose zirytowała się.
- Oczywiście, że nie. Następnym razem rozejrzyj się czy nikogo nie ma. - Uśmiechnął się złośliwie. -Spadaj! - Rose odwróciła się i chciała wyjść, ale blondyn złapał ją za rękę i odwrócił.
- Jeszcze nie skończyłem...
- A ja tak. - Powiedziała stanowczo.
- Wczoraj pod drzewem byłaś o wiele bardziej milutka.
- Nie będę twoją kolejną zabawką...
- Kto powiedział, że miałaś nią być...
- Zajmij się lepiej Lilly, albo wskocz do łóżka z Séraphin. Zostaw mnie w spokoju.
- Bo?
- Bo tak! - Rose wyrwała się i pobiegła na dół. Malfoy stał w oknie i patrzył na widoki. Zobaczył w oddali nadlatującą sowę. Zatrzymała się przed nim. Od razu poznał tą śnieżnobiałą sówkę z różową wstążką. Odwiązał od niej liścik, na którym pisało Skorpius Malfoy. Otworzył i zaczął czytać.
Skorpius uśmiechnął się zadziornie i pomyślał „Noc pełna wrażeń się zapowiada”. Położył kartkę na parapecie i podszedł do jednej z sówek. Pogłaskał ją i dał kawałek ciasteczka. Ktoś wpadł do sowiarni.
- Ahh...! Tu jesteś. Szukałam cię. - Lilly oplotła ręce na jego szyi i pocałowała go. Blondyn z niechęcią to odwzajemnił. - Idziemy.
- Gdzie?
- Niespodzianka. - Ruda pocałowała go w usta i pociągnęła za sobą. Po kilku minutach do sowiarni przyszła ponownie Rose.
- Gdzie jest ten ślizgon? - Szepnęła do siebie. Zobaczyła na parapecie kartkę. Przeczytała na niej „Skorpius Malfoy”. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - Powiedziała do siebie i odłożyła kartkę. Po kilku sekundach wzięła ją znowu do ręki. - A co mi tam... - Odwróciła kartkę i przeczytała wiadomość. Na początku trochę się zmieszała, ale po chwili do głowy przyszedł jej świetny plan na zemstę, a na usta wpełzł złowieszczy uśmiech. - Zemsta jest słodka pieprzony arystokrato. Pobiegła szybko na błonia, by sprawdzić czy nie ma tam Lilly. Znalazła ją i Malfoya na pikniku. Podeszła do nich.
- Lilly słońce, musimy pogadać.
- Nie gadam z tobą! Zniszczyłaś mi bal i sukienkę.
- Widzę, że i teraz dobrze się bawisz. - Spojrzała na Malfoya z obrzydzeniem. - Mam coś co odkupi moje grzechy. - Pokazała Potter małą różową karteczkę zgiętą na pół, i w kawałku zakrytym imieniem Skorpius. Malfoy od razu poznał tą kartkę. Rose uśmiechnęła się do niego triumfalnie.
- Co to?? - Skorpius zerwał się na proste nogi.
- Nic ważnego Lilly. Rose chyba mieliśmy iść do McGonagall.
- Nie wydaje mi się. - Szepnęła do niego. - O co chodzi, poczekaj aż Lilly przeczyta.
- Idziemy, już! - Blondyn pociągnął ją za rękę. Wepchnął do pierwszej lepszej starej klasy, wszedł za nią i zamknął drzwi na klucz.
- Może delikatniej!
- Skąd to masz?!
- Następnym razem rozejrzyj się czy czegoś nie zostawiłeś. - Uśmiechnęła się triumfalnie.
- Nie uda ci się to. Lilly ci nie uwierzy.
- Mi może i nie, ale Séraphin tak.
- Nawet nie próbuj.
- Bo co? - Ruda niebezpiecznie zwęziła oczy.
- Czego chcesz??
- Zabawne, że o to pytasz.
- Mów!
- Zemsta jest słodka Malfoy.
- Jaka zemsta?? Za co??
- Za to, że chciałeś mnie wykorzystać.
- Skończ Szerlocku, bo ci nie wychodzi.
- Za to, to mi wyjdzie. - Odwróciła się wyciągnęła różdżkę i już chciała otworzyć drzwi, gdy nagle poczuła mocny ból z tyłu głowy i upadła na ziemię. Za nią stał Malfoy z wyciągniętą różdżką.
- Cholera... - Rzucił na rudą i siebie zaklęcie kameleona po czym otworzył drzwi. Wziął Rose na ręce i skierował się do Pokoju Życzeń. Położył ją na łóżku, które się pojawiło i zdjął zaklęcie. Po chwili zobaczył, że Weasley nie ma kartki.
- Kur... - Rose zaczęła delikatnie otwierać oczy. - To jest ważniejsze. - Szepnął do siebie. Rose pomasowała się po głowie i zasyczała z bólu. - Boli??
- Coś ty mi zrobił! - Zerwała się, czego szybko pożałowała. Upadła na poduszki z jeszcze większym bólem.
- Odpocznij.
- Zamknij się. - Wyszeptała.
- Jak zostawię cię tu samą na chwilę daleko uciekniesz?
- Jak najdalej by nie spędzić sekundy dłużej z tobą.
- Ok. A więc zostaję.
- Przynieś mi przynajmniej jakieś proszki na ból głowy.
- A może czarami??
- Nie! - Znowu zasyczała. - Już dość zrobiłeś magią.
- Nic nie poczujesz.
- To ja już wolę cierpieć.
- Jak wolisz. - Uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Przestań.
- Jesteś zrzędliwa. Idź spać. - Rose przymknęła oczy i po chwili zasnęła. W tym czasie Malfoy wymknął się i poszedł do starej klasy. Szukał wszędzie tej kartki, ale nigdzie nie mógł jej znaleźć.
- Cholera! - Było około godziny 22:00. Szedł do pokoju życzeń. Na drodze stanęła mu mała wiewiórka.
- Gdzie byłeś?
- Lilly skarbie, nie mam teraz czasu. - Lilly wyciągnęła do góry różową kartkę.
- Gdzie byłeś?! - powtórzyła z łzami w oczach. - Nienawidzę cię!
- Nie poszedłem do niej.
- Akurat! - Lilly rzuciła w niego kartką i pobiegła w przeciwną stronę.
- Cholera! - „Ile jeszcze razy dzisiaj to powtórzę?!” Pomyślał i wszedł do pokoju życzeń. Zobaczył pusty pokój. „Cholera!” Pomyślał.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz